Discussion:
Reforma ortografii na wesoło
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
c***@poczta.onet.pl
2012-01-02 20:18:29 UTC
Permalink
ZJAZD ORTOGRAFÓW W KRAKOWIE
Kraków, w marcu 1936 r.

W miłej sali Starego Teatru rozpoczęły się obrady zjazdu ortografów
polskich od referatu prof. Kazimierza Znicza pt. "Razem, młodzi
przyjaciele". Referat wywołał szereg sprzeciwów i nawet paru
antagonistów mówcy opuściło zebranie. Tezą prelegenta było jak
"najdalej idące uproszczenie w pisowni przysłówków i przyimków. Prof.
Znicz pragnie, abyśmy pisali razem wszystko to, co rozumowo razem ze
sobą się łączy. Słusznie podkreślił prelegent, że dosyć już rozdziałów
i różnic dzielnicowych w Polsce. Gdy zawołał: "Razem, młodzi
przyjaciele!", zerwała się burza oklasków. Słusznie dowodzi prof.
Znicz, że jeśli razem pisze się nawspak, naprzełaj, nawizawi czy
naprzekór, czemuż nie pisać razem takich np. kompleksów słownych, jak
nadrugiejstronie ulicy, a nawet, jeśli chodzi specjalnie o podanie
nazwy ulicy, pisać się powinno: nadrugiejstronieulicymarszałkowskiej.
Prof. Znicz proponuje, aby pisać razem to, co łączy się logicznie, a
zamiast modnych dziś przycinków, kropek, myślników, dawać właśnie
przerwy. Pisałoby się więc: "Litwo Ojczyznomoja tyjesteśjakzdrowie
ileciętrzebacenić tentylkosiędowiektocięstracił
dziśpiąknośćtwąwcałejozdobiewidząiopisuję botąsknię potobie". W ten
sposób nie mamy żadnych wątpliwości ortograficznych w dzieleniu słów i
zarazem w używaniu znaków przestankowych.
Gdyby policzyć oszczędność na atramencie, druku, papierze i pracy
rzemieślnika polskiego, reforma ortografii dałaby nam ogromne
oszczędności. Prof. Kazimierz Bałynicz oblicza, że rocznie
zyskalibyśmy około dwustu milionów złotych. Po pięciu lataeh
mielibyśmy już miliard złotych, co umożliwiłoby zniszczenie wszystkich
książek w Polsce i wprowadzenie nowej ortografii.
Kilkanaście milionów, zyskanych miesięcznie przez to wyzbycie się
głupiego nałogu łączenia najzupełniej sobie pokrewnych słów,
wydatkować by mogła Polska na instytut reformy ortograficznej. Pisanie
łączne -- tak bowiem nazywa swój projekt Kazimierz Czarnicz -- ma
jeszcze jedną dobrą stronę. W gąszczu słów złączonych ze sobą trudniej
odkryć błąd ortograficzny. Błędy stają się po prostu niewidoczne.
Wobec tego wszystko jedno się staje, czy piszemy rz czy ż, ó, czy u
oraz czy piszemy emi, czy ymi. Weźmy np. takie zdanie pisane nową
pisownią: Oczemtódómaćnapariskimbrókó pżynoszonczmiastószypełnestóku
pżekleństwikłamstwa nfewczesnychzamiaruw zapuźnionyhrzaluw
poteńpieńczyhswaruw. Komuż się będzie chciało babrać w tej gmatwaninie
liter? Jak będzie to musiał przeczytać, to przeczyta, a dla
przyjemności przyczepienia się nawet nie zacznie się dobierać do tak
napisanej książki.
Po referacie prof. Znicza i po opatrzeniu rannych przemówieniami i
komentarzami, zebranie wysłuchało bardzo ciekawej prelekcji Kazimierza
Ponicza o "nadrzędności czasownika nad rzeczownikiem i o
konsekwencjach ortograficznych tego stanu rzeczy". Prelegent podaje
liczne przykłady podobnych zmian w ortografii nowo wprowadzonej w
Niemczech. Zobrazujemy na przykład ten zdrowy z punktu widzenia obrony
narodowej projekt. Weźmy słowo: żuk. Jakim prawem żuk ma się pisać
przez ż? Idźmy drogą konsekwentną. Co robimy z żukiem? Oczywiście,
rzucamy go na ziemię i depczemy, bo jest od nas słabszy i
niepotrzebny. Czemu więc to, co robimy, pisać rz, a marnego,
śmierdzącego, czarnego i zawszonego żuka przez ż? Znacznie prościej i
logiczniej jest więc pisać: rzucamy rzuka. Idźmy dalej. Co robimy z
Żydami? Wyrzucamy Żydów. A więc piszmy wyrzucamy Rzydów. Do czego
służy pudełko? Oczywiście, do pomocy, a więc piszmy pódełko. Do czego
służy gaz trujący? Do trucia wrogów, a więc nie jakiś tam trujący, ale
po prostu trójący. Prelegent podał jeszcze parę bardzo
przekonywających przykładów, których ze względu na spóźnioną porę nie
przytaczamy.
Zjazd powziął uchwałę, aby przyjąć wniosek o nierozdzielności polskiej
mowy. Z protestem wystąpił prof. Kazimierz Kunicz. W dłuższym
przemówieniu dowodził on, że każda rzecz, która ma swój sens
samodzielny, powinna istnieć samodzielnie. Rozległy się okrzyki:
"Precz z anarchią!!!" Prelegent niezmieszany udowadnia dalej, że
kolektywizm w pisowni jest zbrodnią popełnioną na indywidualności
przysłówków i biednych przyimków. Weźmy, powiada, taki przykład.
Istnieje sobie słowo podupadły. Dlaczego biedne po ma być w
towarzystwie dupa, a dły ma się z tyłu łączyć z tym niedobranym
małżeństwem. Jakim prawem zmuszamy te osobne dźwięki do tego wiecznego
zespolenia? W samym słowie ortografia wieleż jest skłóconych
elementów? Jest tam samotny przybysz z dalekiej Anglii, biedne or,
jest polskie to, jest pyszny niemiecki graf i wreszcie najświętsze dla
każdego indywidualisty słowo ja.
Po dyskusji, która z niesłabnącym natężeniem ciągnęła się do białego
rana, zjazd ortografów polskich uzgodnił wreszcie wszystkie
sprzeczności. Postanowiono wysłać depeszę hołdowniczą do P.
Prezydenta. Prof. Znicz zaproponował, aby słowo hołdownicza napisać
dla uczczenia prof. Kazimierza Nitscha, hołdownitscha. Zjazd obalił
ten projekt i w konsekwencji tego rozpętała się dyskusja, która
obnażyła istniejące jeszcze poważne różnice zdań. Postanowiono zwołać
w przyszłym miesiącu nowy zjazd w sprawie reformy ortografii.



A. SŁONIMSKI I J. TUWIM
W OPARACH ABSURDU
Szyk
2012-01-02 21:09:33 UTC
Permalink
Taaa wszystko razem..... Tak jakoś szwabią mi zajechało....
Stokrotka
2012-01-09 21:20:38 UTC
Permalink
3 lata potem była wojna.
Nie strasz.

(i kto to mówi)
--
:)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom.
http://reforma.ortografi.w.interia.pl/
c***@poczta.onet.pl
2012-01-09 22:30:45 UTC
Permalink
3 lata potem by a wojna.
Nie strasz.
(i kto to m wi)
Tuwim i Słonimski, po takim odbiorze swoich tekstów, w grobach się
przewracają.

http://pl.wikipedia.org/wiki/W_oparach_absurdu


WM


=======================================
Uproszczenie: ignorancja wobec tego, co złożone.
Prostota: rozwiązanie trudności.

Éric-Emmanuel Schmitt
=======================================

Loading...