Discussion:
brytwanna
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
Wladyslaw Los
2004-02-17 09:13:29 UTC
Permalink
Jak wiadomo, słowniki podają, że ?płaskie metalowe naczynie kuchenne do
pieczenia ciasta, mięsa itp.? pisze się po polsku brytfanna jako, że
pochodzi to od niem. "breitpfanne". Tymczasem w dawnych polskich
książkach kucharskich rozpowszechniona jest pisownia "brytwanna".
Zauważyłem też, że w polskich słowach zbitka "tf" jest rzadka. Oprócz
"brytfanny" znalazłem tylko "platformę", "portfel" i nazwy własne (np.
"Westfalia"). Natomiast zbitka "tw" jest bardzo rozpowszechniona.
Wydaje mi się też, że osoba, która miałyby to słowo napisać ze słuchu, a
nie spotkała się z nim wcześniej w piśmie, ani nie znała etymologii
napisałaby raczej "brytwanna" niż "brytfanna". Pominąwszy ewidentny
wpływ "wanny", czy nie jest tak, że zamiana w tym słowie niemieckiego
"tpf" na "tw" jest zgodna z tendencjami polszczyzny, a słownikowe "tf"
jest wynikiem pedantyzmu językoznawców?

;-)

Władysław
Maciek
2004-02-17 09:26:57 UTC
Permalink
Jak wiadomo, słowniki podają, że (....) pisze się po polsku
brytfanna jako, że pochodzi to od niem. "breitpfanne".
Za mocno zakułeś swego czasu regułkę "przecinek przed >że<", prawda?

:-)

Maciek
Wladyslaw Los
2004-02-17 10:27:26 UTC
Permalink
Post by Maciek
Jak wiadomo, słowniki podają, że (....) pisze się po polsku
brytfanna jako, że pochodzi to od niem. "breitpfanne".
Za mocno zakułeś swego czasu regułkę "przecinek przed >że<", prawda?
Owszem, mocno mi to wbijano do głowy. ;-) Niemniej nie wydaje mi się
też , żebym popełnil tu błąd .

Władysław
Maciek
2004-02-17 10:58:36 UTC
Permalink
Post by Wladyslaw Los
Post by Maciek
Jak wiadomo, słowniki podają, że (....) pisze się po polsku
brytfanna jako, że pochodzi to od niem. "breitpfanne".
Za mocno zakułeś swego czasu regułkę "przecinek przed >że<", prawda?
Owszem, mocno mi to wbijano do głowy. ;-) Niemniej
nie wydaje mi się też , żebym popełnil tu błąd .
"Jako że" zastępuje wyrazy "gdyż" i "ponieważ" rozpoczynające
zdanie podrzędne -- i nie jest rozdzielane przecinkiem.
Przecinek stoi przed całością.

http://so.pwn.pl/slowo.php?co=jako+%BFe



Podobnie "chyba że" i niektóre inne w *tej samej roli* - zob.
odsyłacze "interpunkcja" na wskazanej powyżej stronie. :)

Czasem jednak podobne zestawienie wyrazów występuje w innej
roli, i wtedy przecinek w środku powinien być. W wyjątkowych
przypadkach właściwe znaczenie wypowiedzi można rozpoznać
*tylko* po tym przecinku. Na przykład w dialogu ze Scobinem
na temat błędu, który popełniłem niegdyś w tej grupie:

- (...) takiej okazji nie można by przegapić (...)
No, chyba że jest to świadome ignorowanie reguły (...)

- No chyba, że nie jest.


Podobne:
http://www.google.pl/groups?threadm=bm66qj%24goj%241%40opal.futuro.pl



Maciek
Michal Jankowski
2004-02-17 13:06:32 UTC
Permalink
Post by Wladyslaw Los
Post by Maciek
Jak wiadomo, słowniki podają, że (....) pisze się po polsku
brytfanna jako, że pochodzi to od niem. "breitpfanne".
Za mocno zakułeś swego czasu regułkę "przecinek przed >że<", prawda?
Owszem, mocno mi to wbijano do głowy. ;-) Niemniej nie wydaje mi się
też , żebym popełnil tu błąd .
Naprawdę uważasz, że pisze się "brytfanna jako"? To jakiś rodzaj
brytfanny jest, czy co?

MJ
BasiaBjk
2004-02-17 09:57:58 UTC
Permalink
Post by Wladyslaw Los
Jak wiadomo, słowniki podają, że ?płaskie metalowe naczynie kuchenne do
pieczenia ciasta, mięsa itp.? pisze się po polsku brytfanna jako, że
pochodzi to od niem. "breitpfanne". Tymczasem w dawnych polskich
książkach kucharskich rozpowszechniona jest pisownia "brytwanna".
Dawniej toto pisało się "brytfana", "brutfana" albo panew* :) Też
"brotfana", z niem. Bratpfanne 'panew do pieczenia' - wg Brucknera.
Jeśli występowało przez "w", to jedno - "brytwana".

http://swo.pwn.pl/haslo.php?id=3688
http://slowniki.onet.pl/index.html?tekst=brytfanna&tr=pol-slo
Post by Wladyslaw Los
Natomiast zbitka "tw" jest bardzo rozpowszechniona.
Wydaje mi się też, że osoba, która miałyby to słowo napisać ze
słuchu, > a nie spotkała się z nim wcześniej w piśmie, ani nie znała
etymologii
Post by Wladyslaw Los
napisałaby raczej "brytwanna" niż "brytfanna".
Poloniści na pewno wyjaśnią Ci to lepiej, ale zbitka "t-w" w wymowie imo
brzmi jak "t -f" ('tfurczość', czy jak to napisać :) ), a może czasem
jak "d-w" ?

* wg Brucknera
--
pa, Basia
Wladyslaw Los
2004-02-17 12:06:12 UTC
Permalink
rytwanna".
Post by BasiaBjk
Dawniej toto pisało się "brytfana", "brutfana" albo panew* :) Też
"brotfana", z niem. Bratpfanne 'panew do pieczenia' - wg Brucknera.
Jeśli występowało przez "w", to jedno - "brytwana".
http://swo.pwn.pl/haslo.php?id=3688
http://slowniki.onet.pl/index.html?tekst=brytfanna&tr=pol-slo
Widzę,że znasz Brücknera, oraz umiesz się posługiwać słownikami
internetowymi, ;-) ja jednak opieram się na materiale źródłowym i widzę
jak byk "brytwanna". Np. tak pisała Monatowa, w końcu osoba
wykształcona, Gniewkowska, Norkowska, Gruszecka i wiele innych autorek
książek kucharskich z XIX i początku XX wieku.

"Brytwana" -- owszem np. w XVII wieku, u Czernieckiego w "Compendium
Ferculorum", przy czym używał on też formy "brytwanna". Dla nas istotna
jest teraz jednak nie tyle liczba literek "n", lecz występowane "tw".
Forma "brytfanna" staje się obowiązująca, myślę, po wojnie kiedy zarówno
sprzęt jak i słowo stały się mniej popularne. ;-) Przedtem mamy jednak
przez kilka wieków poświadczoną rozpowszechnioną pisownię "brytwanna".
Post by BasiaBjk
Poloniści na pewno wyjaśnią Ci to lepiej, ale zbitka "t-w" w wymowie
imo brzmi jak "t -f" ('tfurczość', czy jak to napisać :) ), a może
czasem jak "d-w" ?
Właśnie m.in. w tym rzecz. Skoro praktycznie wszystkie wyrazy ze zbitką
spółgłosek "t" i "f" piszemy przez "tw", to czy nie jest "naturalna"
tendencja, żeby i "brytfannę" tak pisać?

Władysław
piotrpanek
2004-02-17 12:49:46 UTC
Permalink
Post by Wladyslaw Los
Właśnie m.in. w tym rzecz. Skoro praktycznie wszystkie wyrazy ze zbitką
spółgłosek "t" i "f" piszemy przez "tw", to czy nie jest "naturalna"
tendencja, żeby i "brytfannę" tak pisać?
No już napisałem wcześniej, że to ma uzasadnienie historyczne w
przypadku słów gdzie w głębokiej reprezentacji fonologicznej (jak mylę
pojęcia, to mnie poprawić!) albo w pochodzeniu jest "v". Ja nie umiem
derywować, ale załóżmy, że [tfuj] można przedstawic jako /tvoj/,
[tfożyć] jako /tvoricI/, [otfur] jako /otvor/ itd. (przypominam, to nie
sili się na bycie poprawną derywacją), ale [portfel] to /portfel/ itd.
Sens w zapisywaniu /tvardy/ jako "twardy" mimo wymowy [tfardy] widzę,
sensu w zapisywaniu /brytfanna/ jako "brytwanna", przy wymowie
[brytfan:a], nie.

Nie wiem czemu nie ma słów "prapolskich" z "tf". Być może niegdyś
zapożyczenia [tf] nasi przodkowie przerabiali na [tv]? (W sumie "t" może
chyba symbolizować dowolny obstruent bezdźwięczny. Wtedy nie wiem, co ze
słowem [opf'ity] "obfity", czy "ob" to przedrostek, jak stare to słowo
itd.?) W każdym razie, już w średniowieczu taka wymowa mogła być jeszcze
w Wielkopolsce, ale w Małopolsce taka np. "chwała" była wymawiana (i
zapisywana) "fała".
Post by Wladyslaw Los
Władysław
pzdr
piotrek
--
Co prawda, ZUS jest organizacją przestępczą,
ale na pewno nie jest to przestępczość zorganizowana
Wladyslaw Los
2004-02-17 14:26:29 UTC
Permalink
itd. Sens w zapisywaniu /tvardy/ jako "twardy" mimo wymowy [tfardy]
widzę, sensu w zapisywaniu /brytfanna/ jako "brytwanna", przy wymowie
[brytfan:a], nie.
W takim razie "tratfa"? (Z niem. "trift")

Władysław
piotrpanek
2004-02-18 11:28:23 UTC
Permalink
Post by Wladyslaw Los
itd. Sens w zapisywaniu /tvardy/ jako "twardy" mimo wymowy [tfardy]
widzę, sensu w zapisywaniu /brytfanna/ jako "brytwanna", przy wymowie
[brytfan:a], nie.
W takim razie "tratfa"? (Z niem. "trift")
Po pierwsze, w oryginale jest "ft" nie "tf" :-) . (Tak naprawdę, to
rozumiem, że takie przeskoki są częste przy zapożyczaniu.) Czy tratwa ma
wspólnego, pragermańskiego przodka z dryftem?

Po drugie, ja tam nie znam się na tym, ale może co do zapożyczeń i ich
reprezentacji fonemicznej, to nawet specjaliści nie są do końca pewni.
Nie zdziwiłbym się, gdyby było uznane, że tamto [f] jest realizacją /f/,
a nie /v/.

Po trzecie, nawet gdyby tak było, to nie jestem takim radykałem, żeby
postulować zmianę pisowni na bliższą fonemicznej. W językach naturalnych
jest tyle nielogiczności utrwalonych "przez zasiedzenie", że jedna
"tratfa/tratwa" różnicy nie robi. Natomiast nie widzę sensu w powielaniu
tych nielogiczności, skoro "brytfanna" się *w miarę* utrwaliła. Chyba
nie sugerujesz, aby dla ujednolicenia pisowni stosować "portwel",
"swera" i "twu!"?
Post by Wladyslaw Los
Władysław
pzdr
piotrek
Jacek Skrzymowski
2004-02-17 10:04:30 UTC
Permalink
Post by Wladyslaw Los
Jak wiadomo, słowniki podają, że ?płaskie metalowe naczynie kuchenne do
pieczenia ciasta, mięsa itp.? pisze się po polsku brytfanna jako, że
pochodzi to od niem. "breitpfanne". Tymczasem w dawnych polskich
książkach kucharskich rozpowszechniona jest pisownia "brytwanna".
Zauważyłem też, że w polskich słowach zbitka "tf" jest rzadka. Oprócz
"brytfanny" znalazłem tylko "platformę", "portfel" i nazwy własne (np.
"Westfalia"). Natomiast zbitka "tw" jest bardzo rozpowszechniona.
Wydaje mi się też, że osoba, która miałyby to słowo napisać ze słuchu, a
nie spotkała się z nim wcześniej w piśmie, ani nie znała etymologii
napisałaby raczej "brytwanna" niż "brytfanna". Pominąwszy ewidentny
wpływ "wanny", czy nie jest tak, że zamiana w tym słowie niemieckiego
"tpf" na "tw" jest zgodna z tendencjami polszczyzny, a słownikowe "tf"
jest wynikiem pedantyzmu językoznawców?
Trochę jak z agrawką :)

Mam wrażenie, że napis 'brytwanna' przeczytałbym 'brydwanna', choć z drugiej
strony nie czytam 'odwarty' (a powinienem ;). Zapewne to wpływ wanny
zabroniłby mi ubezdźwięcznienia.

Pozdrawiam
Jazzek
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
BasiaBjk
2004-02-17 10:15:12 UTC
Permalink
Post by Jacek Skrzymowski
Mam wrażenie, że napis 'brytwanna' przeczytałbym 'brydwanna', choć z drugiej
strony nie czytam 'odwarty' (a powinienem ;).
A nie "otfarty"? Ja chyba tak właśnie, więc wymowa (i pisownia)
brytfanny nie sprawiają mi kłopotu ;)
--
pa, Basia
Jacek Skrzymowski
2004-02-17 11:58:21 UTC
Permalink
Post by BasiaBjk
Post by Jacek Skrzymowski
nie czytam 'odwarty' (a powinienem ;).
A nie "otfarty"?
Nie mogłem się powstrzymać :) przed przypomnieniem tego białego kruka naszej
mowy, gdzie mamy zachowane stare ot- zamiast dzisiejszego od-.

Pa,
Jacek
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Adam
2004-02-18 00:41:58 UTC
Permalink
On Tue, 17 Feb 2004 10:04:30 +0000 (UTC), "Jacek Skrzymowski"
Post by Jacek Skrzymowski
z drugiej
strony nie czytam 'odwarty' (a powinienem ;)
Dlaczego? Tj. masz na myśli upodobnienie, czy znajomość pierwotnej
postaci przedrostka?

Adam
Adam
2004-02-18 00:48:24 UTC
Permalink
Post by Adam
Dlaczego? Tj. masz na myśli upodobnienie, czy znajomość pierwotnej
postaci przedrostka?
O pardą! Doczytałem niżej :)
Adam
piotrpanek
2004-02-17 10:18:20 UTC
Permalink
Post by Wladyslaw Los
Pominąwszy ewidentny
wpływ "wanny", czy nie jest tak, że zamiana w tym słowie niemieckiego
"tpf" na "tw" jest zgodna z tendencjami polszczyzny, a słownikowe "tf"
jest wynikiem pedantyzmu językoznawców?
Co roumiesz jako "tw"? Zbitkę liter "t"+"w", czy zbitkę głosek [t]+[v]?
Jeśli to pierwsze, to nie wiem, czy jest sens mówić o tendencjach
polszczyzny. Oczywiście jakieś tam tendencje pisowni są. W średniowieczu
panowała tendencja do pisania "g" w miejsce [j] - zresztą nie tylko w
polszczyźnie. W "dobie średniopolskiej" pojawiła się tendencja do
pisania "x" w miejscu [ks]. Można więc by rzec, że obecnie istnieje
tendencja do pisania "tw" w miejscu [tf]... Ja tam jednak reguły pisowni
lekceważę. W końcu mimo ciągłych prób uregulowania ortografii, w Polsce
dopiero od kilkudziesięciu lat istnieje "jedna, nienaruszalna i
oficjalna ortografia". Jeszcze przed wojną nagminnie nie stosowano się
do reguł ustalanych przez kolejne gremia (pisze o tym np. Klemensiewicz,
który sam był członkiem takich gremiów). Nie znaczy to, że istniała
"wolnoamerykanka", bo ludzie jakoś ujednolicali pisownię, najczęściej w
myśl jakichś ustaleń ortografów, ale nie miało to nigdy takiej mocy "A
ja wam pokażę! Tak jest w Słowniku! Zamilknijcie wobec takiego
Argumentu!" :-)

Ale to było na marginesie. Zbitka głosek [tv], [pv], [kv], [xv], [sv] (i
[trv], [plv] itp. bo [r] i [l] są transparentne wobec ubezdźwięczniania)
we współczesnej polszczyźnie nie istnieje. Jeśli ktoś mówi [trva
krvjopijny stvurca v plvoćińe], zamiast [trfa krfjopijny stfurca f
plfoćińe], to mówi polszczyzną dziwną i niestandardową (niezależnie od
tego, czego uczą podręczniki dykcji dla aktorów i prezenterów).
Rozumiem, że tak można czasem powiedzieć dla ilustracji (np. nauczyciel
może powiedzieć "Pisze się [tvuj], a nie [tfuj]"), ale w normalnym
użyciu to jest hiperpoprawność. Dlatego o ile rozumiem, że tam, gdzie
[f] jest realizacją fonemu /v/ (patrząc z innej strony, [f] jest
historycznym "w"), nie należy zmieniać pisowni z "otwór" na "otfur"
itd., o tyle nie widzę powodu, by w słowach nowych pisać "tw". I tak
"tw" będzie czytane [tf].

pzdr
piotrek

PS. Piszę to z pozycji człowieka mówiącego dialektem małopolskim, a więc
udźwięczniającego w wielu miejscach standardowo (tzw. Warszawska Mowa
Kulturalna) bezdźwięcznych, mimo to nawet w tym dialekcie "chwała" to
[xfawa], a nie [xvawa] itp.
Post by Wladyslaw Los
;-)
Władysław
Wiktor S.
2004-02-17 12:38:22 UTC
Permalink
Post by piotrpanek
Ale to było na marginesie. Zbitka głosek [tv], [pv], [kv], [xv], [sv] (i
[trv], [plv] itp. bo [r] i [l] są transparentne wobec ubezdźwięczniania)
we współczesnej polszczyźnie nie istnieje. Jeśli ktoś mówi [trva
krvjopijny stvurca v plvoćińe], zamiast [trfa krfjopijny stfurca f
plfoćińe], to mówi polszczyzną dziwną i niestandardową
Czy przypadkiem nie jest to wymowa standardowa krakowsko-poznańska?
Nazywanie każdej wariacji wymowy hiperpoprawnością podpada pod
hiperpoprawność :-)

ja bym powiedział [trfa krfjopijny stfurca v plvoćińe] i zarzuć mi ktoś
niekonsekwentność ;-)
--
Azarien

my e-mail address ends in .fm not .fmv
piotrpanek
2004-02-17 13:23:49 UTC
Permalink
Post by Wiktor S.
Post by piotrpanek
Ale to było na marginesie. Zbitka głosek [tv], [pv], [kv], [xv], [sv] (i
[trv], [plv] itp. bo [r] i [l] są transparentne wobec ubezdźwięczniania)
we współczesnej polszczyźnie nie istnieje. Jeśli ktoś mówi [trva
krvjopijny stvurca v plvoćińe], zamiast [trfa krfjopijny stfurca f
plfoćińe], to mówi polszczyzną dziwną i niestandardową
Czy przypadkiem nie jest to wymowa standardowa krakowsko-poznańska?
Jako człowiek pielęgnujący swój dialekt wśród żywiołu mazowieckiego i
bezrefleksyjnego napływowego :-), zaręczam Ci, że nie. Jestem dosyć
uczulony na tym punkcie, mimo że nie jestem specjalistą na tym polu (a
może "dworze"? hm? :-P )
Post by Wiktor S.
Nazywanie każdej wariacji wymowy hiperpoprawnością podpada pod
hiperpoprawność :-)
Nie mam nic przeciwko Lwowianom (i Wrocławianom) mówiącym dźwięczne h i
ciemne ł, ale kiedy mówią tak rodzimi Warszawiacy (albo gdybym mówił tak
ja), to podpada pod manieryzm. Podobnie można by uznać, że równie
"ładna" jest zamiana "ę" w "a" typowa dla Górnoślązaków i mogłaby się
stać równie modna (czmuż obok "scenicznego" "ł" i "h" nie miałoby być
"scenicznego a"?). Granica między manierą a hiperpoprawnością nie jest
ostra. Hiperpoprawnością może być maniera mówienia "standardem", mimo że
dany jego aspekt jest "cudzy". Hiperpoprawnością i manierą jest mówienie
[krvavy] przez dowolnego Polaka. Dla rodzimego Warszawiaka
hiperpoprawnością byłaby wymowa literowa [od ojca], bo standard zarówno
ogólnopolski, jak i mazowiecki, każe mówić [ot ojca] i nie ma z tym nic
wspólnego to, że dla mnie wymowa [ot ojca] jest też hiperpoprawnością
(uleganiem nakazom standardu ogólnopolskigo, mimo że standard mojego
dialektu nakazuje mi mówić [od ojca]). Moja sytuacja jest mniej
jednoznaczna, bo mogę powołać się na standard ogólnojęzykowy i wyrzec
rodzimego dialektu (przynajmniej w tym aspekcie).
Post by Wiktor S.
ja bym powiedział [trfa krfjopijny stfurca v plvoćińe] i zarzuć mi ktoś
niekonsekwentność ;-)
Zarzucam :-) Dosyć trudno jest mówić izolowane [v] (choć [vvvvvvvvv] już
łatwiej :-) ), a to następujące [p] jeszcze bardziej ubeznadziejnia
sprawę, jeśli *naprawdę* to robisz, to musisz się wysilać :-) Jeśli zaś
mówisz *naprawdę* [plvoćina], to chyba powinieneś tam wstawiać
sylabiczne l (jak Czesi albo Anglicy) :-) Oczywiście ludzie są w stanie
wymówić różne rzeczy. Ja też spokojnie wymawiam [plvoćina] (i [uńja]),
kiedy tego chcę, co nie zmienia faktu, że w mowie zwykłej mówię tak, jak
trzeba [plfoćina] (i nie trzeba [uńa]).

pzdr
piotrek
--
Co prawda, ZUS jest organizacją przestępczą,
ale na pewno nie jest to przestępczość zorganizowana
Pearl
2004-02-17 13:45:10 UTC
Permalink
Użytkownik "piotrpanek" <***@london.gazeta.PARISpl.ROME>
napisał w wiadomości news:c0t4kl$ktl$***@kenny.mimuw.edu.pl...

[...]>
Nie mam nic przeciwko *Lwowianom* (i Wrocławianom) mówiącym dźwięczne h
i ciemne ł, ale kiedy mówią tak rodzimi Warszawiacy...
Dlaczego od wielkiej litery?
--
Pozdrawiam.
Perła pearl5(malpa)poczta.onet.pl
________________________________________________________________________
Rozpasanie i hulaszczy tryb życia emerytów i rencistów rujnują budżet RP.
(C) Pearl - rencista
piotrpanek
2004-02-17 14:02:33 UTC
Permalink
Post by Pearl
[...]>
Nie mam nic przeciwko *Lwowianom* (i Wrocławianom) mówiącym dźwięczne h
i ciemne ł, ale kiedy mówią tak rodzimi Warszawiacy...
Dlaczego od wielkiej litery?
A dlaczego nie?
Domyślam się, że chodzi ci o normę nakazującą pisać mieszkańca miasta
jakoś tam, a mieszkańca regionu inaczej. Regionu tak, jak państwa, a
miasta, tak jak ??? Pewnie sjp.pwn.pl albo so.pwn.pl dałyby mi
odpowiednią wskazówkę. Jak jednak napisałem dziś w innym wątku, normy
pisowni lekce sobie ważę, zwłaszcza te, które do mnie słabiej
przemawiają. Gdybym wysłał podobny list do kogoś obcego, pewnie
upewniłbym się przed wysłaniem. Grupy internetowe jednak traktuję mniej
formalnie, bardziej swojsko. Jeżeli to uspokoi twoje poczucie
poprawności językowej, przyjmij, że ww. "Lwowianie", to 'mieszkańcy
Lwowa i okolic' itd. :-P

pzdr
piotrek
Michal Jankowski
2004-02-17 14:29:45 UTC
Permalink
mniej formalnie, bardziej swojsko. Jeżeli to uspokoi twoje poczucie
poprawności językowej, przyjmij, że ww. "Lwowianie", to 'mieszkańcy
Lwowa i okolic' itd. :-P
W znanym z mediów dyktandzie był kiedyś "Katowiczanin z Sosnowca", czy
jakoś podobnie. Ale oni mają u mnie i tak przechlapane od czasu
potworka "cornfleksy".

MJ
Wiktor S.
2004-02-18 01:24:42 UTC
Permalink
Post by piotrpanek
ale kiedy mówią tak rodzimi Warszawiacy (albo gdybym mówił tak
ja), to podpada pod manieryzm. Podobnie można by uznać, że równie
"ładna" jest zamiana "ę" w "a" typowa dla Górnoślązaków i mogłaby się
stać równie modna (czmuż obok "scenicznego" "ł" i "h" nie miałoby być
"scenicznego a"?). Granica między manierą a hiperpoprawnością nie jest
ostra. Hiperpoprawnością może być maniera mówienia "standardem", mimo że
dany jego aspekt jest "cudzy". Hiperpoprawnością i manierą jest mówienie
[krvavy] przez dowolnego Polaka.
Ojej... muszę się dokładnie dowiedzieć co jest a co nie jest
hiperpoprawnością w moim dialekcie... a nie, zaraz, tu jest Pomorze
Środkowe, tu podobno nie ma dialektu... aaa, ratunku!
Post by piotrpanek
Dla rodzimego Warszawiaka
hiperpoprawnością byłaby wymowa literowa [od ojca], bo standard zarówno
ogólnopolski, jak i mazowiecki, każe mówić [ot ojca]
Pierwszy raz słyszę żeby ogólnopolskim standardem było [ot ojca].
Warszawskim może. Ale mowa Warszawska != mowa standardowa.
No ale się nie kłócę. Mimo to, dla mnie to jest [od ojca].
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
ja bym powiedział [trfa krfjopijny stfurca v plvoćińe] i zarzuć mi ktoś
niekonsekwentność ;-)
Zarzucam :-)
Zapytałem cztery osoby które miałem pod ręką. Dwie z nich wypowiedziały
zdanie tak samo jak ja. Ha! nie jestem sam! Teraz się będę zasłaniał
dialektem :-)

A konsekwencją może tutaj być, że dźwięczne [v] pojawia się po [l] a
bezdźwięczne [f] po (ubezdźwięcznionym) [r].
Post by piotrpanek
Dosyć trudno jest mówić izolowane [v] (choć [vvvvvvvvv] już
łatwiej :-) ), a to następujące [p] jeszcze bardziej ubeznadziejnia
sprawę
zaraz, "następujące"? Tam jest chyba "plw" a nie "wp"?
Post by piotrpanek
jeśli *naprawdę* to robisz, to musisz się wysilać :-)
"wpinać" wymawiam [fp'inać], czasami [fp(ś)inać]
Post by piotrpanek
Jeśli zaś mówisz *naprawdę* [plvoćina], to chyba powinieneś tam wstawiać
sylabiczne l (jak Czesi albo Anglicy) :-)
Otóż nie wstawiam, chociaż jest ono dźwięczne... aj, popsuł mi się mikrofon,
nie będzie przykładu.
Post by piotrpanek
Oczywiście ludzie są w stanie
wymówić różne rzeczy. Ja też spokojnie wymawiam [plvoćina] (i [uńja]),
kiedy tego chcę, co nie zmienia faktu, że w mowie zwykłej mówię tak, jak
trzeba [plfoćina] (i nie trzeba [uńa]).
I chyba o to "trzeba"-"nie trzeba" się tutaj rozchodzi. Dlaczego nie [plvo]
tylko [plfo] ale [uńja] a nie [uńa], skoro podobno te pierwsze formy są
trudniejsze do wymówienia?

Co do sceniczności, dlaczego <-ę> wymawiane [-e] jest "bardziej standardem"
niż [-a], ale [-e~] za to jest "ładniejsze"? Kto to ustala?

Nie wszystkie możliwe redukcje faktycznie zachodzą, i nie wszystkie zachodzą
jednolicie u wszystkich użytkowników języka.
--
Azarien

my e-mail address ends in .fm not .fmv
piotrpanek
2004-02-18 09:53:46 UTC
Permalink
Post by Wiktor S.
Ojej... muszę się dokładnie dowiedzieć co jest a co nie jest
hiperpoprawnością w moim dialekcie... a nie, zaraz, tu jest Pomorze
Środkowe, tu podobno nie ma dialektu... aaa, ratunku!
Twórzcie, twórzcie - jeszcze tak ze sto, dwieście lat, i coś się wykluje :-)
Post by Wiktor S.
Post by piotrpanek
Dla rodzimego Warszawiaka
hiperpoprawnością byłaby wymowa literowa [od ojca], bo standard zarówno
ogólnopolski, jak i mazowiecki, każe mówić [ot ojca]
Pierwszy raz słyszę żeby ogólnopolskim standardem było [ot ojca].
Warszawskim może. Ale mowa Warszawska != mowa standardowa.
Niestety, ku mojemu szczeremu ubolewaniu, standard wymowy języka
polskiego (obrabiany przez fonologów itd.) to tzw. Warszawska Mowa
Kulturalna. Jej warszawskość nie polega na mówieniu "jak git z
Czerniakowa", lecz jak dziennikarze, literaci, naukowcy z warszawskich
instytucji. Tak wyszło...
Post by Wiktor S.
No ale się nie kłócę. Mimo to, dla mnie to jest [od ojca].
Więc coś nas łączy. Rozumiem, że stryj to konsekwentnie [brad ojca]?
Post by Wiktor S.
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
ja bym powiedział [trfa krfjopijny stfurca v plvoćińe] i zarzuć mi ktoś
niekonsekwentność ;-)
Zarzucam :-)
Zapytałem cztery osoby które miałem pod ręką. Dwie z nich wypowiedziały
zdanie tak samo jak ja. Ha! nie jestem sam! Teraz się będę zasłaniał
dialektem :-)
A konsekwencją może tutaj być, że dźwięczne [v] pojawia się po [l] a
bezdźwięczne [f] po (ubezdźwięcznionym) [r].
I to [l] (po [p]) macie dźwięczne? Dziwni z was Polacy :-)
Post by Wiktor S.
Post by piotrpanek
Dosyć trudno jest mówić izolowane [v] (choć [vvvvvvvvv] już
łatwiej :-) ), a to następujące [p] jeszcze bardziej ubeznadziejnia
sprawę
zaraz, "następujące"? Tam jest chyba "plw" a nie "wp"?
"w plwocinie" - mówię o pierwszym [v] (przyimek) - po mojemu, to mówi
się [fpl.foćińe] (bez przerwy między przyimkiem a rzeczownikiem) (kropka
po l ma zaznaczać jego bezdźwięczność, bo w IPA to by było kółeczko pod
literą).
Post by Wiktor S.
Otóż nie wstawiam, chociaż jest ono dźwięczne... aj, popsuł mi się mikrofon,
nie będzie przykładu.
Ha! Więc nadal mogę Ci zarzucać, że to tylko Twoja wiara w dźwięczność
[l], a nie twardy dowód. :-)
Post by Wiktor S.
I chyba o to "trzeba"-"nie trzeba" się tutaj rozchodzi. Dlaczego nie [plvo]
tylko [plfo] ale [uńja] a nie [uńa], skoro podobno te pierwsze formy są
trudniejsze do wymówienia?
Moda, maniera, wpływ łaciny i tradycji? Bo ja wiem? [-ńja] jest
przypisane do słów "obcych", więc trochę inaczej jest traktowane...
Post by Wiktor S.
Co do sceniczności, dlaczego <-ę> wymawiane [-e] jest "bardziej standardem"
niż [-a], ale [-e~] za to jest "ładniejsze"? Kto to ustala?
Co jest standardem ustala uzus (z tym, że uzus tzw. inteligencji), co
ładniejsze... hm... Bralczyk? :-)
Post by Wiktor S.
Nie wszystkie możliwe redukcje faktycznie zachodzą, i nie wszystkie zachodzą
jednolicie u wszystkich użytkowników języka.
To prawda. Standard ustala się "statystycznie".

pzdr
piotrek
--
Co prawda, ZUS jest organizacją przestępczą,
ale na pewno nie jest to przestępczość zorganizowana
Wiktor S.
2004-02-18 12:30:03 UTC
Permalink
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
No ale się nie kłócę. Mimo to, dla mnie to jest [od ojca].
Więc coś nas łączy. Rozumiem, że stryj to konsekwentnie [brad ojca]?
Ne-e, [brat ojca]. Tylko przyimki "od", "przez", "nad" i tym podobne
zachowują dźwięczność, "zwykłe" wyrazy - nie. Myślałem że to cecha wspólna
dla wszystkich niemówiących [brad ojca], dlatego jestem trochę zdziwiony
przytoczonym przez ciebie [ot ojca] jako standardem.

[pod oknem], [nad lustrem], ale [kotek Oli], [kf'at lotosu]

Tak mówi tu absolutna większość, tylko nieliczne przypadki "bradojców". Nie
zauważyłem żeby ktokolwiek mówił "otojca".
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
A konsekwencją może tutaj być, że dźwięczne [v] pojawia się po [l] a
bezdźwięczne [f] po (ubezdźwięcznionym) [r].
I to [l] (po [p]) macie dźwięczne? Dziwni z was Polacy :-)
Jeśli dźwięczne [v] to i dźwięczne [l]; [l.v] jest raczej nie do
wymówienia.
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
Post by piotrpanek
Dosyć trudno jest mówić izolowane [v] (choć [vvvvvvvvv] już
łatwiej :-) ), a to następujące [p] jeszcze bardziej ubeznadziejnia
sprawę
zaraz, "następujące"? Tam jest chyba "plw" a nie "wp"?
"w plwocinie" - mówię o pierwszym [v] (przyimek) - po mojemu, to mówi
się [fpl.foćińe] (bez przerwy między przyimkiem a rzeczownikiem) (kropka
po l ma zaznaczać jego bezdźwięczność, bo w IPA to by było kółeczko pod
literą).
Mówiąc o dźwięcznym "w" miałem na myśli plwocinę, nie w. Przyimek ten jest
oczywiście tutaj bezdźwięczny.
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
Co do sceniczności, dlaczego <-ę> wymawiane [-e] jest "bardziej
standardem" niż [-a], ale [-e~] za to jest "ładniejsze"? Kto to ustala?
Co jest standardem ustala uzus (z tym, że uzus tzw. inteligencji), co
ładniejsze... hm... Bralczyk? :-)
hehe..
--
Azarien

my e-mail address ends in .fm not .fmv
piotrpanek
2004-02-18 13:19:27 UTC
Permalink
Post by Wiktor S.
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
No ale się nie kłócę. Mimo to, dla mnie to jest [od ojca].
Więc coś nas łączy. Rozumiem, że stryj to konsekwentnie [brad ojca]?
Ne-e, [brat ojca]. Tylko przyimki "od", "przez", "nad" i tym podobne
zachowują dźwięczność, "zwykłe" wyrazy - nie. Myślałem że to cecha wspólna
dla wszystkich niemówiących [brad ojca], dlatego jestem trochę zdziwiony
przytoczonym przez ciebie [ot ojca] jako standardem.
[pod oknem], [nad lustrem], ale [kotek Oli], [kf'at lotosu]
Tak mówi tu absolutna większość, tylko nieliczne przypadki "bradojców". Nie
zauważyłem żeby ktokolwiek mówił "otojca".
Mam dwie hipotezy.
1. Ze względu na przemieszanie etnograficzne wpływ pisma na mowę jest u
was silniejszy niż w "starej Polsce".
2. To co słyszysz jest czym innym niż to, co naprawdę mówią twoi
ziomkowie :-)

Z całym szacunkiem, skłaniam się ku drugiej hipotezie.

(Ciągle mówię o mowie spontanicznej, a nie mniej lub bardziej świadomie
modulowanej mowie "na zamówienie".)
Post by Wiktor S.
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
A konsekwencją może tutaj być, że dźwięczne [v] pojawia się po [l] a
bezdźwięczne [f] po (ubezdźwięcznionym) [r].
I to [l] (po [p]) macie dźwięczne? Dziwni z was Polacy :-)
Jeśli dźwięczne [v] to i dźwięczne [l]; [l.v] jest raczej nie do
wymówienia.
Kwestia treningu. Dla mnie np. nie jest do wymówienia, ale są fonetycy i
przedstawiciele pewnych narodowości, którzy robią niesamowite dla nas
rzeczy :-) Choć zważ, że to Polacy są w stanie wymówić "rtęć" albo
"pstrąg" jako jedną sylabę (bez sylabicznego r albo wstawiania szwy). No
i tacy współcześni Anglicy nie wymawiają w jednej sylabie (pewnie, gdyby
się uparli, to by dali radę) mb, ps, kn itd. Za to sylabifikują "l" i
"n" i prawie nie glajdują tam, gdzie my robimy [ńju] albo [kaw~sil].
Post by Wiktor S.
Mówiąc o dźwięcznym "w" miałem na myśli plwocinę, nie w. Przyimek ten jest
oczywiście tutaj bezdźwięczny.
Ha! Przyłapałem cię na pomyłce lub niekonsekwencji - napisałeś [v plv*]! :-D
Post by Wiktor S.
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
Co do sceniczności, dlaczego <-ę> wymawiane [-e] jest "bardziej
standardem" niż [-a], ale [-e~] za to jest "ładniejsze"? Kto to ustala?
Co jest standardem ustala uzus (z tym, że uzus tzw. inteligencji), co
ładniejsze... hm... Bralczyk? :-)
hehe..
No, przyznajmy, że nie on pierwszy. Nie wiedzieć skąd przed wojną
ubzdurano sobie, że ładniej będzie mówić dźwięczne h i ciemne ł (po
kresowemu) czy bijo*

pzdr
piotrek
--
Co prawda, ZUS jest organizacją przestępczą,
ale na pewno nie jest to przestępczość zorganizowana
Adam
2004-02-18 19:15:41 UTC
Permalink
Post by Wiktor S.
Ne-e, [brat ojca]. Tylko przyimki "od", "przez", "nad" i tym podobne
zachowują dźwięczność, "zwykłe" wyrazy - nie. Myślałem że to cecha wspólna
dla wszystkich niemówiących [brad ojca], dlatego jestem trochę zdziwiony
przytoczonym przez ciebie [ot ojca] jako standardem.
Ja, szczerze mówiąc, też :)

Adam
piotrpanek
2004-02-19 08:19:09 UTC
Permalink
Post by Adam
Post by Wiktor S.
Ne-e, [brat ojca]. Tylko przyimki "od", "przez", "nad" i tym podobne
zachowują dźwięczność, "zwykłe" wyrazy - nie. Myślałem że to cecha wspólna
dla wszystkich niemówiących [brad ojca], dlatego jestem trochę zdziwiony
przytoczonym przez ciebie [ot ojca] jako standardem.
Ja, szczerze mówiąc, też :)
Przepraszam, okazało się, że znowu się pośpieszyłem ;-)
Rzeczywiście przeciągnąłem to, co się zdarza w niektórych gwarach
mazowiecko-podlaskich na WMK (Warszawską Mowę Kulturalną) - sam się nie
ustrzegłem utożsamianiu WMK z dialektem mazowieckim (i to chyba nawet
niecałym) :-)

Rzeczywiście, tam, gdzie jest fonem dźwięczny (to, że kiedyś "od" było
*"ot" to inna sprawa), przed głoską dźwięczną się nie ubezdźwięcznia.
Przynajmniej tak to wygląda na powierzchni. Teoretycy (przynajmniej z
tych, o których wiem cokolwiek, bo teorii fonologicznych jest wiele, a
ja naprawdę nie znam żadnej) twierdzą, że występuje tam "kreislauf" (nie
wiem, czy to ma polską nazwę, podobno tak funkcjonuje w anglojęzycznej
literaturze) - "d" na końcu morfemu ubezdźwięcznia się w "t", ale przed
głoskami dźwięcznymi z powrotem się udźwięcznia w "d". To jest standard.
Nie wiem, skąd mózg mówiącyh WMK "wie", że "t" w "ot" należy
udźwięcznić, a t" w "brat", nie... Prościej pewnie byłoby stwierdzić, że
się po prostu "d" nie ubezdźwięcznia, ale wtedy pojawiłby się problem w
izolowanych "od", gdzie jednak robicie "ot" :-)
Post by Adam
Adam
pzdr
piotrek
--
Co prawda, ZUS jest organizacją przestępczą,
ale na pewno nie jest to przestępczość zorganizowana
Marcin 'Qrczak' Kowalczyk
2004-02-19 10:43:01 UTC
Permalink
Post by piotrpanek
Nie wiem, skąd mózg mówiącyh WMK "wie", że "t" w "ot" należy
udźwięcznić, a t" w "brat", nie... Prościej pewnie byłoby stwierdzić, że
się po prostu "d" nie ubezdźwięcznia, ale wtedy pojawiłby się problem w
izolowanych "od", gdzie jednak robicie "ot" :-)
Nie ubezdźwięcznia się przed samogłoskami, bo nie ma po co, skoro
bezdźwięcznie można wymówić bez trudu, tak jak w środku wyrazu -
"zatoka", a nie "zadoga", więc i "bratojca". Ubezdźwięcznia się
przed bezdźwięcznymi spółgłoskami i na końcu wypowiedzi.
--
__("< Marcin Kowalczyk
\__/ ***@knm.org.pl
^^ http://qrnik.knm.org.pl/~qrczak/
piotrpanek
2004-02-19 13:03:02 UTC
Permalink
Dnia 04-02-19 11:43, w liście od osoby znanej jako Marcin 'Qrczak'
Post by Marcin 'Qrczak' Kowalczyk
Post by piotrpanek
Nie wiem, skąd mózg mówiącyh WMK "wie", że "t" w "ot" należy
udźwięcznić, a t" w "brat", nie... Prościej pewnie byłoby stwierdzić, że
się po prostu "d" nie ubezdźwięcznia, ale wtedy pojawiłby się problem w
izolowanych "od", gdzie jednak robicie "ot" :-)
Nie ubezdźwięcznia się przed samogłoskami, bo nie ma po co, skoro
bezdźwięcznie można wymówić bez trudu,
???? Czy, aby na pewno napisałeś to, co chciałeś napisać? Chodzi o
uzasadnienie...
Post by Marcin 'Qrczak' Kowalczyk
tak jak w środku wyrazu -
"zatoka", a nie "zadoga", więc i "bratojca".
Różnica jest wielka - "zatoka"="zatoka", "bratojca"="brat ojca" - to są
odrębne słowa, które nie zlewają się do końca. "Bratobójca" oczywiście u
mnie brzmi [bratobujca], ale "brat ojca", to [brad ojca] i tyle. W
polszczyźnie każdy koniec słowa ma być bezdźwięczny (w niemieckim zdaje
się, że nawet każdy koniec sylaby), ale o ile w standardzie (tak jak w
dialekcie mazowieckim) w odpowiednim kontekście następuje ponowne
udźwięcznienie głosek uprzednio ubezdźwięcznionych i nie następuje
udźwięcznienie głosek pierwotnie bezdźwięcznych, o tyle w dialekcie
małopolskim w tych samych kontekstach następuje udźwięcznienie jednych i
drugich. Ja jestem w stanie bez trudu powiedzieć [brat ojca], kto wie,
może czasem w szybkiej mowie zlewa mi się wszystko w [bratojca], ale w
normalnej, spontanicznej mowie mam [brad ojca, tag' jag brad mamy itepe]

Jak poruszaliśmy w innym wątku, jestem np w stanie wypowiedzieć [pszes
dvanaśće], ale musi wtedy być krótka przerwa
Loading Image...
ale też w mowie bardzo szybkiej dzieją się różne rzeczy, jak "zjadanie"
głosek (na wykresie zaznaczyłem to jako "tryftong", niezależnie od
niepoprawności tego określenia), bo mówiąc "ana" "zjadłem" "n" tak, że
nie dało się go znaleźć wycinając kolejne wycinki nagrania (było słychać
tylko a), natomiast wycinając cały fragment "ana" było je słychać %-).

Loading Image...

Tak więc, skoro dzieją się takie rzeczy, to może i "bratojca" mi się
czasem może zlać.
Post by Marcin 'Qrczak' Kowalczyk
Ubezdźwięcznia się
przed bezdźwięcznymi spółgłoskami i na końcu wypowiedzi.
Mówisz o tym, co ostatecznie wychodzi z ust, to moje "cyrkulowanie"
ubezdźwięczniania i cofania ubezdźwięcznienia to model teoretyczny...
pzdr
piotrek
--
Co prawda, ZUS jest organizacją przestępczą,
ale na pewno nie jest to przestępczość zorganizowana
Marcin 'Qrczak' Kowalczyk
2004-02-19 18:52:24 UTC
Permalink
Post by piotrpanek
Post by Marcin 'Qrczak' Kowalczyk
Nie ubezdźwięcznia się przed samogłoskami, bo nie ma po co, skoro
bezdźwięcznie można wymówić bez trudu,
???? Czy, aby na pewno napisałeś to, co chciałeś napisać? Chodzi o
uzasadnienie...
Tak. Pytałeś, skąd mózg mówiących WMK wie, że "brat ojca" ma
wymówić bezdźwięcznie, a "od ojca" dźwięcznie. Odpowiadam: nie
dlatego, że się ubezdźwięcznia, a potem udźwięcznia z powrotem albo
nie - w zależności od pochodzenia, tylko dlatego, że przed samogłoską
w ogóle nie zmienia pierwotnej dźwięczności. Niezależnie od tego, czy
w środku wyrazu, czy pomiędzy.
--
__("< Marcin Kowalczyk
\__/ ***@knm.org.pl
^^ http://qrnik.knm.org.pl/~qrczak/
Wiktor S.
2004-02-19 13:40:09 UTC
Permalink
Post by piotrpanek
Rzeczywiście, tam, gdzie jest fonem dźwięczny (to, że kiedyś "od" było
*"ot" to inna sprawa), przed głoską dźwięczną się nie ubezdźwięcznia.
Przynajmniej tak to wygląda na powierzchni. Teoretycy (przynajmniej z
tych, o których wiem cokolwiek, bo teorii fonologicznych jest wiele, a
ja naprawdę nie znam żadnej) twierdzą, że występuje tam "kreislauf" (nie
wiem, czy to ma polską nazwę, podobno tak funkcjonuje w anglojęzycznej
literaturze) - "d" na końcu morfemu ubezdźwięcznia się w "t", ale przed
głoskami dźwięcznymi z powrotem się udźwięcznia w "d".
To jest standard.
Nie wiem, skąd mózg mówiącyh WMK "wie", że "t" w "ot" należy
udźwięcznić, a t" w "brat", nie...
Prościej pewnie byłoby stwierdzić, że
się po prostu "d" nie ubezdźwięcznia, ale wtedy pojawiłby się problem w
izolowanych "od", gdzie jednak robicie "ot" :-)
No i nadal nie do końca. To, co mówisz, byłoby po prostu wymową zgodną z
pisownią:

mró_z_ marcowy [mru_z_ marcovy]
gró_d_ obronny [gru_d_ obron:y]
bra_t_ ojca [bra_t_ ojca]
o_d_ ojca [o_d_ ojca]

tymczasem "u nas" dźwięczna wymowa jest tylko w ostatnim przypadku.
Można by to wyjaśnić tym co już powiedziałem: generalnie zachodzi
ubezdźwięcznienie, ale przyimki łączą się z wyrazem w jedną całość.
Czyli "od ojca" staje się "odojca" (zresztą nawet akcent pada na "oj"), a
wtedy już nie ma powodu do ubezdźwięcznienia, bo ono nie zachodzi w środku
wyrazu.

Komplikuje się sprawa nieco przy czasownikach: powiedzmy to [pov'ecmy],
czyli ubezdźwięcznienie i tak zachodzi. Gdyby znowu uznać że -my jest
osobnym wyrazem, trudno wyjaśnić akcent na "wiedz". Ach, tak sobie teraz
myślę że może dałoby się to wszystko ładniej ułożyć wprowadzając jakiś
fonem u[bez]dźwięcznienia, nie wymawiany ale zmieniający okoliczne
spółgłoski. Każdy by sobie tłumaczył: w słowie "x" mówię "y"
[bez]dźwięcznie bo tam jest "coś" i ono u[bez]dźwięcznia i już. ;-)
--
Azarien

my e-mail address ends in .fm not .fmv
piotrpanek
2004-02-19 14:58:00 UTC
Permalink
Post by Wiktor S.
No i nadal nie do końca. To, co mówisz, byłoby po prostu wymową zgodną z
W tym przypadku, tak to wygląda, ale tylko do pewnego stopnia...
Post by Wiktor S.
mró_z_ marcowy [mru_z_ marcovy]
gró_d_ obronny [gru_d_ obron:y]
bra_t_ ojca [bra_t_ ojca]
o_d_ ojca [o_d_ ojca]
Ja jak najbardziej powiedziałbym [grud obron:y], raczej [brad ojca], nie
wiem na sto procent, co z [mruz marcovy]...
Post by Wiktor S.
tymczasem "u nas" dźwięczna wymowa jest tylko w ostatnim przypadku.
Można by to wyjaśnić tym co już powiedziałem: generalnie zachodzi
ubezdźwięcznienie, ale przyimki łączą się z wyrazem w jedną całość.
Czyli "od ojca" staje się "odojca" (zresztą nawet akcent pada na "oj"), a
wtedy już nie ma powodu do ubezdźwięcznienia, bo ono nie zachodzi w środku
wyrazu.
Jak nie - jak tak? :-) Sam chcesz "brytwanny", bo wiesz, że i tak by się
ubezdźwięczniło :-) Rozumiem, że chodzi ci o nieubezdźwięcznianie między
samogłoskami :-)
Post by Wiktor S.
Komplikuje się sprawa nieco przy czasownikach: powiedzmy to [pov'ecmy],
czyli ubezdźwięcznienie i tak zachodzi. Gdyby znowu uznać że -my jest
osobnym wyrazem, trudno wyjaśnić akcent na "wiedz".
Akcent, to najmniej ważna tu sprawa :-)
Przykład "mróz marcowy" i "powiedzmy" sugeruje mi, że frykatywy (i
afrykaty, które w zależności od strony oddziaływania zachowują się jak
stopy albo jak frykatywy) nie udźwięczniają się w WMK przed sonorantami.
Gdyby tak odezwał się tu ktoś, kto to wie lepiej od nas, byłoby
fajnie... Na pewno ktoś to ładnie zebrał w tabelkę z różnymi kontekstami
(granica morfemów, środek morfemów, sonoranty/obstruenty, nieszczęsne
frykatywy wargowe, ubezdźwięczniające się po, a nie przed głoską, od
których się zaczęło itd.) A tak to tworzę hipotezy ad hoc... W dialekcie
małopolskim to jest różnie, jedni na "PSL" powiedzą [peesel], inni
[peezel] (granica morfemów ma tu coś do gadania, bo prawie nikt nie
powie [pezel] na "PESEL").

Sprawdź, jak mówisz (w miarę szybka mowa):
"wąż malutki"
"wąż letni"
"wąż zielony"
"wąż brudny"
"wąż ogrodowy"
"wąż dziwny"
i coś na upewnienie się, jak ma brzmieć ubezdźwięcznione "ż" np. "wąż
samotny"
Post by Wiktor S.
Ach, tak sobie teraz
myślę że może dałoby się to wszystko ładniej ułożyć wprowadzając jakiś
fonem u[bez]dźwięcznienia, nie wymawiany ale zmieniający okoliczne
spółgłoski. Każdy by sobie tłumaczył: w słowie "x" mówię "y"
[bez]dźwięcznie bo tam jest "coś" i ono u[bez]dźwięcznia i już. ;-)
Fajnie. Kto wie, może jest taka teoria? Na razie jednak brzytwa Ockhama
obcina taki fonem bezlitosnie, a fonetycy/fonolodzy sobie jakoś radzą :-)

Jeszcze nie powiedziałem statniego słowa :-)

pzdr
piotrek
Wiktor S.
2004-02-20 00:51:56 UTC
Permalink
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
No i nadal nie do końca. To, co mówisz, byłoby po prostu wymową zgodną z
W tym przypadku, tak to wygląda, ale tylko do pewnego stopnia...
Post by Wiktor S.
mró_z_ marcowy [mru_z_ marcovy]
gró_d_ obronny [gru_d_ obron:y]
bra_t_ ojca [bra_t_ ojca]
o_d_ ojca [o_d_ ojca]
Ja jak najbardziej powiedziałbym [grud obron:y], raczej [brad ojca], nie
wiem na sto procent, co z [mruz marcovy]...
Zapytałem kolegę (lingwistycznie zielonego) by przeczytał na głos te cztery
przykłady. Wymowa jak moja. Jak wytłumaczyłem o co chodzi, jeszcze śmiał
zaprzeczać...


[

- no jak to , jak można , ?od k'edy dy śe czyta jak ty .
pszećesz muv'e , grut . grut ?obron:y .
- muf normalńe , troxe szypćej . ńe vyśilaj śe~ specjalńe .
- grut obron:y . no grut obron:y , czego xcesz .

]

:-)
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
tymczasem "u nas" dźwięczna wymowa jest tylko w ostatnim przypadku.
Można by to wyjaśnić tym co już powiedziałem: generalnie zachodzi
ubezdźwięcznienie, ale przyimki łączą się z wyrazem w jedną całość.
Czyli "od ojca" staje się "odojca" (zresztą nawet akcent pada na "oj"), a
wtedy już nie ma powodu do ubezdźwięcznienia, bo ono nie zachodzi w środku
wyrazu.
Jak nie - jak tak? :-) Sam chcesz "brytwanny", bo wiesz, że i tak by się
ubezdźwięczniło :-)
Co? Nie, to nie ja...
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
Komplikuje się sprawa nieco przy czasownikach: powiedzmy to [pov'ecmy],
czyli ubezdźwięcznienie i tak zachodzi. Gdyby znowu uznać że -my jest
osobnym wyrazem, trudno wyjaśnić akcent na "wiedz".
Akcent, to najmniej ważna tu sprawa :-)
Przykład "mróz marcowy" i "powiedzmy" sugeruje mi, że frykatywy (i
afrykaty, które w zależności od strony oddziaływania zachowują się jak
stopy albo jak frykatywy) nie udźwięczniają się w WMK przed sonorantami.
Mnie zastanawia, dlaczego te u[bez]dźwięcznienia nie zachodzą wewnątrz
morfemu, że możliwe jest zarówno [ćma] jak i [v'edźma], a pomiędzy morfemami
występują upodobnienia i to różne w różnych dialektach. Ockham i tak to by
pewnie wyciął ;-) ale MZ między "mróz" a "marcowy" coś jednak siedzi co
powoduje te zmiany. Ewentualnie uznajemy mrózmarcowy/mrósmarcowy za stan
normalny, a "coś" siedzi pomiędzy "ć" a "ma" albo "viedź" a "ma" (ale to
chyba już przesada...)
Post by piotrpanek
W dialekcie
małopolskim to jest różnie, jedni na "PSL" powiedzą [peesel], inni
[peezel] (granica morfemów ma tu coś do gadania, bo prawie nikt nie
powie [pezel] na "PESEL").
[peesel], akcent na "sel"; "pee" z takim jakby spadkiem tonu.
[pesel], akcent na "pe"
Post by piotrpanek
"wąż malutki"
(jeśli nie zaznaczam inaczej, kolega mówił tak samo)

[vo~sz malutk'i]
Post by piotrpanek
"wąż letni"
[vo~sz letńi]

u mnie tń połączone (t bez wydechu), nie wiem jak zaznaczyć
Post by piotrpanek
"wąż zielony"
[vo~ż źelony] (przejście ż->ź płynne)
Post by piotrpanek
"wąż brudny"
ja: [vo~ż brudny] ("dn" połączone, bez ruchu końca języka)
kolega nie wiedzieć czemu się wysilał na [vo~sz brudny]
Post by piotrpanek
"wąż ogrodowy"
[vo~sz ogrodovy]
Post by piotrpanek
"wąż dziwny"
[vo~ż dźivny], w szybszej mowie coś w stronę [vo~żźivny] z rosnącą
palatalizacją
Post by piotrpanek
i coś na upewnienie się, jak ma brzmieć ubezdźwięcznione "ż" np. "wąż
samotny"
[vo~sz samo{tn}y] gdy wymawiam szybko, [sz] prawie nie ma
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
Ach, tak sobie teraz
myślę że może dałoby się to wszystko ładniej ułożyć wprowadzając jakiś
fonem u[bez]dźwięcznienia, nie wymawiany ale zmieniający okoliczne
spółgłoski. Każdy by sobie tłumaczył: w słowie "x" mówię "y"
[bez]dźwięcznie bo tam jest "coś" i ono u[bez]dźwięcznia i już. ;-)
Fajnie. Kto wie, może jest taka teoria? Na razie jednak brzytwa Ockhama
obcina taki fonem bezlitosnie, a fonetycy/fonolodzy sobie jakoś radzą :-)
Na pewno granica morfemów przynajmniej częściowo pełni taką rolę, skoro w
środku wyrazu zachodzą inne upodobnienia niż pomiędzy nimi...

ciągnąc tę teorię, w "od ojca" fonem ubezdźwięcznienia zanikł, co pozwala mi
na wymowę dźwięczną :-)
--
Azarien

my e-mail address ends in .fm not .fmv
piotrpanek
2004-02-20 09:07:29 UTC
Permalink
Post by Wiktor S.
Zapytałem kolegę (lingwistycznie zielonego) by przeczytał na głos te cztery
przykłady. Wymowa jak moja. Jak wytłumaczyłem o co chodzi, jeszcze śmiał
zaprzeczać...
[
- no jak to , jak można , ?od k'edy dy śe czyta jak ty .
pszećesz muv'e , grut . grut ?obron:y .
- muf normalńe , troxe szypćej . ńe vyśilaj śe~ specjalńe .
- grut obron:y . no grut obron:y , czego xcesz .
]
Te pytajniki, to błąd w kodowaniu czy twoja próba zapisania zwarcia
krtaniowego (glottal stop)?
Post by Wiktor S.
:-)
:-) Wiesz, wielu studentów studiów filologicznych jest w stanie
przysiąc, że mówi [xleb] :-)
Post by Wiktor S.
Mnie zastanawia, dlaczego te u[bez]dźwięcznienia nie zachodzą wewnątrz
morfemu, że możliwe jest zarówno [ćma] jak i [v'edźma], a pomiędzy morfemami
występują upodobnienia i to różne w różnych dialektach.
No, niektóre zachodzą (pomijam to, że nie zawsze wiem, czy dany wyraz
jest złożony z kilku morfemów, czy jest jednym morfemem :-) ), ale
trudno mi teraz podać pewne przykłady (czy np. ubezdźwięcznienie, u mnie
też występujące, [potfasz] jest na granicy morfemów po i tvaż, czy
wewnątrz morfemu tvaż, czy [żapka] to dwa morfemy (żab+ka)?) Generalnie
w światowej literaturze fonologicznej mówi się o final devoicing (ale
[kfadrat] itp. chyba nie podpadają pod "final")
Post by Wiktor S.
Ockham i tak to by
pewnie wyciął ;-) ale MZ między "mróz" a "marcowy" coś jednak siedzi co
powoduje te zmiany.
Granica wyrazów?
Post by Wiktor S.
Ewentualnie uznajemy mrózmarcowy/mrósmarcowy za stan
normalny, a "coś" siedzi pomiędzy "ć" a "ma" albo "viedź" a "ma" (ale to
chyba już przesada...)
Post by piotrpanek
"wąż malutki"
(jeśli nie zaznaczam inaczej, kolega mówił tak samo)
[vo~sz malutk'i]
Post by piotrpanek
"wąż letni"
[vo~sz letńi]
u mnie tń połączone (t bez wydechu), nie wiem jak zaznaczyć
Post by piotrpanek
"wąż zielony"
[vo~ż źelony] (przejście ż->ź płynne)
Post by piotrpanek
"wąż brudny"
ja: [vo~ż brudny] ("dn" połączone, bez ruchu końca języka)
kolega nie wiedzieć czemu się wysilał na [vo~sz brudny]
Post by piotrpanek
"wąż ogrodowy"
[vo~sz ogrodovy]
Post by piotrpanek
"wąż dziwny"
[vo~ż dźivny], w szybszej mowie coś w stronę [vo~żźivny] z rosnącą
palatalizacją
Post by piotrpanek
i coś na upewnienie się, jak ma brzmieć ubezdźwięcznione "ż" np. "wąż
samotny"
[vo~sz samo{tn}y] gdy wymawiam szybko, [sz] prawie nie ma
Czyli potwierdza to moją hipotezę ad hoc, że w standardowym polskim
(wierzę, żeś jego przedstawicielem) nieubezdźwięcznianie frykatywów (czy
też ten "kreislauf") zachodzi przed dźwięcznymi obstruentami. (Ciekawe,
czy te sonoranty /może poza samogłoską o/ ubezdźwięczniły się pod
wpływem ubezdźwięcznionego na drodze final devoicing frykatywu?)
Twój kolega okazał się bardziej podatny na final devoicing
(ubezdźwięcznił nawet przed dźwięcznym obstruentem [b]), ale od tej
tendencji okazała się silniejsza asymilacja frykatywów (i afrykatów),
skoro przed [ź] i [dź] zachował dźwięczność. Zaryzykowałbym
stwierdzenie, że jego wymowa jest też standardem (nie wycofuję się
całkowicie z [ot ojca]), choć pewnie "mniej starannym" :-) Może jego
wymowa jest standardową mową, a twoja standardową dykcją (nie mówię tu
o ćwiczonej dykcji zahaczającej o hiperpoprawność typu [sześćset
p'je~ćdzieśo~t] zamiast normalnego [szejset /ew. sześset/ p'jeńdźieśont]
:-) ). Ja za to nie ubezdźwięczniam tam niczego (z wyjątkiem oczywiście,
[vow~sz samotny]), choć w różnym stopniu. Najsłabiej dźwięczne są
oczywiście przed spółgłoskami sonornymi, w miarę dźwięczne są przed
samogłoską i całkiem dźwięczne przed dźwięcznymi obstruentami. Zależy to
też oczywiście od "stanowczosci" - w mowie cichej i "nieśmiałej"
ubezdźwięczniam...
Post by Wiktor S.
Na pewno granica morfemów przynajmniej częściowo pełni taką rolę, skoro w
środku wyrazu zachodzą inne upodobnienia niż pomiędzy nimi...
ciągnąc tę teorię, w "od ojca" fonem ubezdźwięcznienia zanikł, co pozwala mi
na wymowę dźwięczną :-)
Tak, na pewno był to jer dźwięczny :-D
Skoro jednak fonologom udało się wprowadzić do teorii ghost vowels, tj.
jery, to ty może wprowadzisz ghost (de)voicing agent :-)

pzdr
piotrek
--
Co prawda, ZUS jest organizacją przestępczą,
ale na pewno nie jest to przestępczość zorganizowana
Wiktor S.
2004-02-21 03:36:01 UTC
Permalink
Pora późnowczesna, ale tak wyszło że ja już wyspany...
i tak siedzę i się nudzę ;-)
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
Zapytałem kolegę (lingwistycznie zielonego) by przeczytał na głos te cztery
przykłady. Wymowa jak moja. Jak wytłumaczyłem o co chodzi, jeszcze śmiał
zaprzeczać...
- no jak to , jak można , ?od k'edy dy śe czyta jak ty .
pszećesz muv'e , grut . grut ?obron:y .
- muf normalńe , troxe szypćej . ńe vyśilaj śe~ specjalńe .
- grut obron:y . no grut obron:y , czego xcesz .
Te pytajniki, to błąd w kodowaniu czy twoja próba zapisania zwarcia
krtaniowego (glottal stop)?
Zwarcie krtaniowe. Dlatego zwróciłem mu uwagę, żeby mówił mniej teatralnie.
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
Mnie zastanawia, dlaczego te u[bez]dźwięcznienia nie zachodzą wewnątrz
morfemu, że możliwe jest zarówno [ćma] jak i [v'edźma], a pomiędzy morfemami
występują upodobnienia i to różne w różnych dialektach.
No, niektóre zachodzą (pomijam to, że nie zawsze wiem, czy dany wyraz
jest złożony z kilku morfemów, czy jest jednym morfemem :-) ), ale
trudno mi teraz podać pewne przykłady (czy np. ubezdźwięcznienie, u mnie
też występujące, [potfasz] jest na granicy morfemów po i tvaż, czy
wewnątrz morfemu tvaż, czy [żapka] to dwa morfemy (żab+ka)?) Generalnie
w światowej literaturze fonologicznej mówi się o final devoicing (ale
[kfadrat] itp. chyba nie podpadają pod "final")
Miałem na myśli przed sonantami i samogłoskami, z właściwymi spółgłoskami
sprawa jest w miarę prosta i chyba niezależna od dialektu ani granicy
morfemów (decyduje ostatnia spółgłoska w zbitce, ale nie "w", "rz").
Post by piotrpanek
Post by Wiktor S.
Ockham i tak to by
pewnie wyciął ;-) ale MZ między "mróz" a "marcowy" coś jednak siedzi co
powoduje te zmiany.
Granica wyrazów?
No, nie ulega wątpliwości...

<ciach dużo>
Post by piotrpanek
Czyli potwierdza to moją hipotezę ad hoc, że w standardowym polskim
(wierzę, żeś jego przedstawicielem)
Być może, ale ty to mówisz :-)
Post by piotrpanek
nieubezdźwięcznianie frykatywów (czy
też ten "kreislauf") zachodzi przed dźwięcznymi obstruentami. (Ciekawe,
czy te sonoranty /może poza samogłoską o/ ubezdźwięczniły się pod
wpływem ubezdźwięcznionego na drodze final devoicing frykatywu?)
[mrus marcovy]

"m" w "marcowy" jest dźwięczne. Jak na siłę próbuję wymówić bezdźwięcznie,
to bezdźwięczne wychodzi też a, a jak się wysilam jeszcze bardziej to
[m.harcovy], czy może [m.a.arcovy].
Nie jestem w stanie wymówić [m.arcovy].
Post by piotrpanek
Twój kolega okazał się bardziej podatny na final devoicing
(ubezdźwięcznił nawet przed dźwięcznym obstruentem [b]), ale od tej
tendencji okazała się silniejsza asymilacja frykatywów (i afrykatów),
skoro przed [ź] i [dź] zachował dźwięczność. Zaryzykowałbym
stwierdzenie, że jego wymowa jest też standardem (nie wycofuję się
całkowicie z [ot ojca]), choć pewnie "mniej starannym" :-)
Może jego wymowa jest standardową mową, a twoja standardową dykcją
(nie mówię tu
o ćwiczonej dykcji zahaczającej o hiperpoprawność typu [sześćset
p'je~ćdzieśo~t] zamiast normalnego [szejset /ew. sześset/ p'jeńdźieśont]
:-) ). Ja za to nie ubezdźwięczniam tam niczego (z wyjątkiem oczywiście,
[vow~sz samotny]), choć w różnym stopniu. Najsłabiej dźwięczne są
oczywiście przed spółgłoskami sonornymi, w miarę dźwięczne są przed
samogłoską i całkiem dźwięczne przed dźwięcznymi obstruentami. Zależy to
też oczywiście od "stanowczosci" - w mowie cichej i "nieśmiałej"
ubezdźwięczniam...
Post by Wiktor S.
ciągnąc tę teorię, w "od ojca" fonem ubezdźwięcznienia zanikł, co pozwala mi
na wymowę dźwięczną :-)
Tak, na pewno był to jer dźwięczny :-D
Skoro jednak fonologom udało się wprowadzić do teorii ghost vowels, tj.
jery
W polskim też?
Post by piotrpanek
to ty może wprowadzisz ghost (de)voicing agent :-)
Może wystarczyłaby granica wyrazu ("spacja"), u jednych dźwięczna u innych
bezdźwięczna. Nie ma jej na końcu zdania (final devoicing niezależnie od
[brad ojca]/[brat ojca]). Nie ma jej też u mnie po przyimkach: [odojca],
[pszezńego].

W połączeniach "dach domu", "sok pomarańczony" nie ma wpływu na wymowę
niezależnie czy spacja jest dźwięczna czy bezdźwięczna

dach domu [daGdomu]
sok poma [sokpoma]

zamieńmy sobie " " na spółgłoskę dźwięczną:

dachzdomu [daGzdomu]
sokzpoma [sokspoma]

albo bezdźwięczną:

dachsdomu [daGzdomu]
sokspoma [sokspoma]

natomiast:

mróz marcowy
mrózgmarcowy [mruzgmarcovy] spacja dźwięczna
mrózkmarcowy [mruskmarcovy] spacja bezdźwięczna

heh, wyszło że spacja jest spógłoską :-)
--
Azarien

my e-mail address ends in .fm not .fmv
Loading...