Post by bbjkPost by JarosÅaw SokoÅowskiPost by FEniksA co miałoby to słowo oznaczać?
Chyba takiego, co robi bez zlecenia.
Nie, nie. Takiego, taką, co to nie jest na etacie, a "robi" właśnie
na zlecenia. Nie jest związany człek na stale z zewnętrzną firmą.
Szczególnie dotyczy zawodów graficznych, dziennikarzy, tłumaczy itp.
Pytanie dotyczyło znaczenia w rozumieniu pytającego (w pewnych miejscach
mającego sławę i reputację taką, jak Wiadomo Kto). W sensie ogólnym,
to bez zlecenia fabryka nie zbuduje specjalizowanej maszyny, a firma
budowlana nie zrealizuje projektu wieżowca. Nie o to zatem chodzi.
Tak to odebrałem, że chodzi o "umocowanie prawne" tego, kto robi na
czyjeś potrzeby.
Tak właśnie mówi się na freelancerów -- i jest to po prostu kalka
językowa. A miało być coś będące opozycją, przynajmniej w pewnym
zakresie. Określeniem "freelancer" opisuje się ostatnio takich, co
nikt nie chce się z nimi wiązać na dłużej, więc pracują na podstawie
umów cywilnych (tzw. um-zlec). A nie jest to kanoniczne znaczenie
słowa. Tu bardziej pasuje "wyrobnik" -- termin znany od lat. Rodzimy,
antyimportowy wytwór polszczyzny. Freelancer to bardziej ktoś taki,
komu etat w firmie jest kulą u nogi -- woli pisać albo rysować akurat
tam, gdzie w tej chwili jest ciekawiej. Wchodząc głębiej w nudne
księgowe sprawy, nie musi on pracować na "zlecenie z firmy", może
być na przykład członkiem Spółdzielni Twórców im. Wincentego Kadłubka.
Jarek
--
Śpiewać każdy może,
trochę lepiej, lub trochę gorzej,
ale nie oto chodzi,
jak co komu wychodzi.