Discussion:
Rzyciowe kwestie ciągle aktualne
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
Jan
2011-10-19 17:44:00 UTC
Permalink
Znowu potknąłem się na urzytkowniku, w sieci rzecz jasna,
i ponownie sprawdziłem w googlach, że jest tam ponad 190
tysięcy przykładów na ten wyraz. Najlepszy wydał mi się
przykład taki: Usuwanie kąta urzytkownika w Windows.
Alternatywna ortografia wymaga ode mnie zbyt dużo. Nie daję
rady. Czytam coraz mniej. I opuszcza mnie poczucie humoru.
Tylko Stokrotka mnie czasem bawi. Może ktoś z koleżeństwa
dyskutantów ma sposób na przyzwyczajenie się do tekstów
z ortografią inaczej pojmowaną? Przy silnie utrwalonych
nawykach?

Jan
Waldemar Krzok
2011-10-19 18:43:59 UTC
Permalink
Post by Jan
Znowu potknąłem się na urzytkowniku, w sieci rzecz jasna,
i ponownie sprawdziłem w googlach, że jest tam ponad 190
tysięcy przykładów na ten wyraz. Najlepszy wydał mi się
przykład taki: Usuwanie kąta urzytkownika w Windows.
Alternatywna ortografia wymaga ode mnie zbyt dużo. Nie daję
rady. Czytam coraz mniej. I opuszcza mnie poczucie humoru.
Tylko Stokrotka mnie czasem bawi. Może ktoś z koleżeństwa
dyskutantów ma sposób na przyzwyczajenie się do tekstów
z ortografią inaczej pojmowaną? Przy silnie utrwalonych
nawykach?
Mnie osobiście Stokrotka nie bawi i z chęcią potraktowałbym ją rzyciowo ;-).
Dlatego najczęściej postów ww stwożenia nie tszytam.

Waldek
--
My jsme Borgové. Sklopte štíty a vzdejte se. Odpor je marný.
Jan45
2011-10-20 12:25:55 UTC
Permalink
Post by Waldemar Krzok
Mnie osobiście Stokrotka nie bawi i z chęcią potraktowałbym ją rzyciowo ;-).
Dlatego najczęściej postów ww stwożenia nie tszytam.
Może to i nie jest zabawne, ale zawsze jakaś rozrywka,
choćby z uwagi na płeć piękną autorki. Ale problem
zostaje otwarty. Skoro nie lubimy czytać pisaniny
nieortograficznej, tracimy możliwość porozumiewania
się z tymi, którym ortografia nie jest potrzebna.
Może to oni mają rację? Może trzeba odrzucić zasady
pisowni jako relikt z minionej epoki? I przestawić
swój komputer mentalny na czytanie nieco wolniejsze,
ale z gotowością do natychmiastowego przekładu na
zapis dla nas poprawny? Trzeba ćwiczyć, bo ćwiczenie
czyni mistrza. To jest coraz łatwiejsze, bo ilość
wypowiedzi z błędami rośnie szybko.

Jan
Waldemar Krzok
2011-10-20 12:50:25 UTC
Permalink
Post by Jan45
Post by Waldemar Krzok
Mnie osobiście Stokrotka nie bawi i z chęcią potraktowałbym ją rzyciowo ;-).
Dlatego najczęściej postów ww stwożenia nie tszytam.
Może to i nie jest zabawne, ale zawsze jakaś rozrywka,
choćby z uwagi na płeć piękną autorki. Ale problem
zostaje otwarty. Skoro nie lubimy czytać pisaniny
nieortograficznej, tracimy możliwość porozumiewania
się z tymi, którym ortografia nie jest potrzebna.
Może to oni mają rację? Może trzeba odrzucić zasady
pisowni jako relikt z minionej epoki? I przestawić
swój komputer mentalny na czytanie nieco wolniejsze,
ale z gotowością do natychmiastowego przekładu na
zapis dla nas poprawny? Trzeba ćwiczyć, bo ćwiczenie
czyni mistrza. To jest coraz łatwiejsze, bo ilość
wypowiedzi z błędami rośnie szybko.
Jaką płeć Stokrotka ma, nie wiemy. Przynajmniej ja nie wiem. Bardziej mi
przypomina sfrustrowanego chłopaka, który chce, a nie może. Mieszkam już
prawie 30 lat za granicą i z językiem polskim mam średni kontakt (trochę
tłumaczeń i od czasu do czasu wyjazd do Polski to wszystko) i staram się
jednak pisać i mówić poprawnie. Ortografia nie jest nawykiem, tylko
umową. Osobiście uważam, że lepiej jest jednak się ortografii
podporządkować, jej reforma jest może konieczna, ale na pewno nie w
kierunku proponowanym przez Stokrotkę. Ćwiczyć komputer mentalny mogę
też w inny sposób. Choćby czytając książki czy nawet internet w różnych
językach.

Waldek
--
My jsme Borgové. Sklopte štíty a vzdejte se. Odpor je marný.
Stokrotka
2011-10-20 17:55:10 UTC
Permalink
...Ortografia nie jest nawykiem, tylko
umową.
Prawda, ortografia jest umowna, ale ta umowa wynika właśnie z nawyku.
--
(tekst w nowej ortografi: ó->u, ch->h, rz->ż lub sz, -ii -> -i)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom.
http://reforma.ortografi.w.interia.pl/
Janusz
2011-10-21 06:26:13 UTC
Permalink
(...) Osobiście uważam, że lepiej jest jednak się ortografii
podporządkować, jej reforma jest może konieczna, ale na pewno nie w
kierunku proponowanym przez Stokrotkę. (...)
Problem w tym, że piszący nieortograficznie nie tylko
chcą zmiany ortografii, ale wręcz chcą jej likwidacji.
A skoro ich grupa rośnie bardzo szybko, wzrasta też
prawdopodobieństwo braku zrozumienia.

Stanowisko Stokrotki jest ambiwalentne. Postuluje ona
zmiany, ale w stopce deklaruje niechęć do reguł.
A przecież zmiany, i to konkretne, także oznaczają
reguły. Natomiast rzesza niedbających o ortografię po
prostu jej nie chce. I nic poza tym. Dlatego tworzę
sobie słownik polsko-polskawy. Ale sam piszę ortograficznie
i czytam głównie teksty pisane według reguł ortografii.
Dla przyjemności, bo szybko i bez potknięć na rzyciowych
sprawach. Co prawda to prawda, nie zawsze od razu wiadomo,
czy tekst jest pisany poprawnie, ale ryzyko to sprawa
naturalna. Po kilku zdaniach już wiadomo, czy da się
czytać szybko.

Jan
Jarosław Sokołowski
2011-10-21 07:45:13 UTC
Permalink
Post by Janusz
(...) Osobiście uważam, że lepiej jest jednak się ortografii
podporządkować, jej reforma jest może konieczna, ale na pewno
nie w kierunku proponowanym przez Stokrotkę. (...)
Problem w tym, że piszący nieortograficznie nie tylko
chcą zmiany ortografii, ale wręcz chcą jej likwidacji.
Po chwili zastanowienia stwierdzam, że na likwidację ortografii,
to ja bym nawet przystał. Język regulują zachowania stadne.
Ortografię również. Jest tak, jak w ławicy śledzi -- ludzie starają
się mówić i pisać jak inni. A przynajmniej tak, by inni rozumieli.
Przez wieki język radził sobie bez centralnej regulacji, a mimo to
nie pojawiały się takie kwiatki jak "pszyszedł". Za to były oboczności
w mniej oczywistych przypadkach -- sam mogę decydować, czy napiszę
"szuru buru", "szuruburu" czy "szuru-buru" i żaden mędrzec na
dyktandzie nie odejmnie mi za to punktu.
Post by Janusz
A skoro ich grupa rośnie bardzo szybko, wzrasta też
prawdopodobieństwo braku zrozumienia.
A to nie jest tak, że oni buntują się przeciwko *systemowi*? Taki
bunt zawsze mile łechtał ego buntowników. Może gdyby system jako
tak nie istniał, to nie patrzylibyśmy na stokrotki i inne chwasty
jak na groźnych szaleńców, tylko jak na niegroźnych wariatów.
W końcu nie są niczym innym.
--
Jarek
Ludek Vasta
2011-10-21 08:07:55 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
to ja bym nawet przystał. Język regulują zachowania stadne.
Ortografię również.
Początki ortografii można chyba szukać w czasach, kiedy pisać potrafili
tylko nieliczni.

Ludek
Jarosław Sokołowski
2011-10-21 09:10:39 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Post by Jarosław Sokołowski
to ja bym nawet przystał. Język regulują zachowania stadne.
Ortografię również.
Początki ortografii można chyba szukać w czasach, kiedy pisać
potrafili tylko nieliczni.
"Ortografii" w jakim znaczeniu? W historii pisma było wiele różnych
wynalazków. Ten wynalazł odstępy między wyrazami, inny wpadł na
pomysł, by stosować w tekscie minuskułe i majuskułę, ktoś jeszcze
zaczął stosować kropki i przecinki. Bywało, że wynalazki ze sobą
konkurowały. Ortografia rozumiana jako "ty nie pisz tak, bo pisze
się inaczej", to dobiero wtedy, gdy pisanie stało się w miarę
powszechną rozrywką.
--
Jarek
Ludek Vasta
2011-10-21 15:24:13 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
"Ortografii" w jakim znaczeniu? W historii pisma było wiele różnych
wynalazków.
Stado nie wymyśla, tylko przyjmuje (albo nie). Wynalazki wymyślają
jednostki lub małe grupki. I wpływ na to, co się przyjmie, mają różne
czynniki.

Ludek
Jarosław Sokołowski
2011-10-21 16:18:24 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Post by Jarosław Sokołowski
"Ortografii" w jakim znaczeniu? W historii pisma było wiele różnych
wynalazków.
Stado nie wymyśla, tylko przyjmuje (albo nie). Wynalazki wymyślają
jednostki lub małe grupki. I wpływ na to, co się przyjmie, mają różne
czynniki.
Kto wymyślił pierwszy kawał o babie, co to przychodzi do lekarza? A ten
o blondynce? Wynalazcy językowi na ogół pozostają nieznani. Przynajmniej
do niedawna tak było, bo teraz słowa takie jak "pentium" wynajdowane są
przez zespoły fachowców z wielomilionowym budżetem. Język potoczny, to
wciąż efekt działania anonimowego stada (też wielomilionowego na ogół).

Jarek
--
Kto pierwszy w noc bezsenną wymyślił wielką armię?
Kto został bohaterem? Kto żył i umarł marnie?
Kto pierwszy został panem? Kto pierwszy został sługą?
Kto musiał wstawać wcześnie, a kto mógł spać za długo?
Janusz45
2011-10-21 17:46:44 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Stado nie wymyśla, tylko przyjmuje (albo nie). Wynalazki wymyślają
jednostki lub małe grupki. I wpływ na to, co się przyjmie, mają różne
czynniki.
(...) Wynalazcy językowi na ogół pozostają nieznani. (...).
Lektura "Źrodła" Ayn Rand daje pewną wykładnię wynalazczości.
I zarazem losów wynalazców. Rzecz polega na tym, że społeczność
potrzebuje wynalazców. Tak jak i przywódców. Ale nie po to,
żeby ich czcić czy lubić. Potrzebuje ich do przetrwania
i do zapewnienia sobie bezpieczeństwa - przez ich naśladowanie.
Wspólny język i zasady jego stosowania są potrzebne i dlatego
się tego uczymy. W okresach spokoju, jeśli trwają dłużej niż
życie jednego pokolenia, taka potrzeba słabnie - bo miecz
Damoklesa wydaje się iluzją bajkową. Szczególnie młodym, co to
nie poznali osobiście zagrożeń.

No i sobie figlują, dokazują i tworzą rzeczy od rzeczy.
Niby dlaczego nie? Stąd powtarzająca się historia.

Jan
Ludek Vasta
2011-10-21 19:39:44 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Ludek Vasta
Stado nie wymyśla, tylko przyjmuje (albo nie). Wynalazki wymyślają
jednostki lub małe grupki. I wpływ na to, co się przyjmie, mają różne
czynniki.
Kto wymyślił pierwszy kawał o babie, co to przychodzi do lekarza? A ten
o blondynce? Wynalazcy językowi na ogół pozostają nieznani.
No na przykład czeską diakrytykę wynalazł Jan Hus, którego później
spalono na stosie (czego mu pewnie życzą informatycy).
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Hus

Ludek
Jarosław Sokołowski
2011-10-21 20:56:22 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Ludek Vasta
Stado nie wymyśla, tylko przyjmuje (albo nie). Wynalazki wymyślają
jednostki lub małe grupki. I wpływ na to, co się przyjmie, mają różne
czynniki.
Kto wymyślił pierwszy kawał o babie, co to przychodzi do lekarza?
A ten o blondynce? Wynalazcy językowi na ogół pozostają nieznani.
No na przykład czeską diakrytykę wynalazł Jan Hus, którego później
spalono na stosie (czego mu pewnie życzą informatycy).
Fakt, wynalazł. Ale w tym był trochę jak Cyryl i Metody. Znalazł na rynku
mało zajętą niszę i postanowił ją zapełnić -- że użyję porównań właściwych
tematyce wynalazczości. *Tworzenie* języka, to coś innego niż wynalazki
*w* języku.
Post by Ludek Vasta
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Hus
Tu w rozdziale "Zasługi Husa dla rozwoju języka czeskiego" są też opisy
niepowodzeń -- próby *zmiany* tego, jak ludzie mówią. Z tym zwykle bywa
trudniej.

Jarek

PS
"Dbał o [...] zmniejszenie różnicy między wersją mówioną i pisaną" --
jeśli ktoś dzsiaj zaczyna narzekać na zbyt wielką "rużnicę", to mu można
przypomnić o tym stosie i koszuli nasączonej smołą.
Ludek Vasta
2011-10-21 21:03:53 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
tematyce wynalazczości. *Tworzenie* języka, to coś innego niż wynalazki
*w* języku.
A jak więc traktować czeskie słowa, które pojawiły się sztucznie
(wymyślone) w XIX wieku w czeskim? Wtedy przeprowadzono czystkę i
wyrzucono sporo germanizmów i innych słów obcego pochodzenia. Np. wtedy
sztucznie wymyślono dla słowa "sekunda" słowo "vteřina" i przyjęło się.
A w XX wieku wymyślono słowo dla autostrady "dálnice" z słów "DÁLková
silNICE" (dalekobieżna droga). Czy to jest "tworzenie języka", czy
"wynalazek w języku"? Może nie rozumiem tej różnicy.

Ludek
Jarosław Sokołowski
2011-10-21 21:36:59 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Post by Jarosław Sokołowski
tematyce wynalazczości. *Tworzenie* języka, to coś innego niż
wynalazki *w* języku.
A jak więc traktować czeskie słowa, które pojawiły się sztucznie
(wymyślone) w XIX wieku w czeskim? Wtedy przeprowadzono czystkę i
wyrzucono sporo germanizmów i innych słów obcego pochodzenia. Np. wtedy
sztucznie wymyślono dla słowa "sekunda" słowo "vteřina" i przyjęło się.
Traktować tak samo, jak (dużo późniejsze) pomysły naszych braci Śniadeckich.
Też niektóre się przyjęły -- na przykład całka i różniczka w miejsce
powszechnych w innych językach "integrałów" i "dyferencjałów". Większość
jednak popadła w zapomnienie -- wciąż mówimy "mikroskop" a nie "drobnowidz".
Post by Ludek Vasta
A w XX wieku wymyślono słowo dla autostrady "dálnice" z słów "DÁLková
silNICE" (dalekobieżna droga). Czy to jest "tworzenie języka", czy
"wynalazek w języku"?
Ani jedno, anie drugie. To jest całkiem normalny proces nadawania nazw
rzeczom nowym (nie uwierzę, że za Husa już mieliście Autobahn z Pragi
do Konstancji).
Post by Ludek Vasta
Może nie rozumiem tej różnicy.
Hus był rewolucjonistą. Totalnym rewolucjonistą. Rewolucje sprzyjają
powstawaniu nowomowy. Żadnego z tych określeń nie używam w sposób
wartościujący, staram się tylko znaleźć prawidłowość. Husa uznaje się
za twórcę literackiego (skodyfikowanego) języka czeskiego, który
powstał (niech będzie, że między innymi) *przeciwko* czemuś. Ci, co
go za przykładem Husa używali (husyci), też robili to "żeby dać wyraz".
W bliższych nam czasach również zachodziły (zachodzą) podobne procesy.
Powstał język słowacki, później serbski i chorwacki -- ale wszystko
to z jakichś zewnętrznych powodów. Sytuacja to zgoła odnienna od
normalnej ewolucji języka w nieciekawych czasach. Tu trzeba szukać
różnicy.
--
Jarek
Waldemar Krzok
2011-10-21 21:58:05 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Post by Jarosław Sokołowski
tematyce wynalazczości. *Tworzenie* języka, to coś innego niż wynalazki
*w* języku.
A jak więc traktować czeskie słowa, które pojawiły się sztucznie
(wymyślone) w XIX wieku w czeskim? Wtedy przeprowadzono czystkę i
wyrzucono sporo germanizmów i innych słów obcego pochodzenia. Np. wtedy
sztucznie wymyślono dla słowa "sekunda" słowo "vteřina" i przyjęło się.
A w XX wieku wymyślono słowo dla autostrady "dálnice" z słów "DÁLková
silNICE" (dalekobieżna droga). Czy to jest "tworzenie języka", czy
"wynalazek w języku"? Może nie rozumiem tej różnicy.
W tej XiX-wiecznej czystce języka mieszał chyba mój "kolega" od równowagi,
Jan Evangelista Purkyne (Purkinje). Wiesz może dlaczego np. vteřina przyjęła
się w czeskim, a w słowackim została sekunda? To samo z nazwami miesięcy. W
słowackim są nazwy łacińskie, w czeskim słowiańskie.
Co do XX-wiecznych nowinek, to wygląda na to, że w czeskim więcej dba się o
czystość języka. Nie jest aż tak posunięta, jak we francuskim czy islandzkim
(i dobrze), ale chyba dobrze działa.

Waldek
--
My jsme Borgové. Sklopte štíty a vzdejte se. Odpor je marný.
Jarosław Sokołowski
2011-10-21 22:19:30 UTC
Permalink
Wiesz może dlaczego np. vteřina przyjęła się w czeskim, a w słowackim
została sekunda? To samo z nazwami miesięcy. W słowackim są nazwy
łacińskie, w czeskim słowiańskie.
Ale przynajmniej tu Czesi nie mogą twierdzić, że mieli coś wcześniej
od innych -- kwiecień mają dopiero w maju. A Chowaci to są tacy szybcy,
że sierpień urządzili sobie już w lipcu, lipiec w czerwcu, a listopad
zrobili w październiku.
--
Jarek
Ludek Vasta
2011-10-22 04:12:50 UTC
Permalink
Post by Waldemar Krzok
W tej XiX-wiecznej czystce języka mieszał chyba mój "kolega" od równowagi,
Jan Evangelista Purkyne (Purkinje). Wiesz może dlaczego np. vteřina przyjęła
się w czeskim, a w słowackim została sekunda?
Bo Słowacy nie mają "ř"... :)

Chyba to ma związek z poglądami Štúra, który chciał usamodzielnić
słowacki. W pierwszej połowie część słowackiej inteligencji uważała, że
słowacki jest język niskich warstw (ludu ze wsi), a literaturę trzeba
pisać po czesku, stąd słowacki poeta Ján Kollár pisał po czesku. A Štúr
był przeciwko, zrobił (nową) kodyfikację języka słowackiego, która się
przyjęła.

Luděk
Jarosław Sokołowski
2011-10-22 14:10:54 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Chyba to ma związek z poglądami Štúra, który chciał usamodzielnić
słowacki. W pierwszej połowie część słowackiej inteligencji uważała, że
słowacki jest język niskich warstw (ludu ze wsi), a literaturę trzeba
pisać po czesku, stąd słowacki poeta Ján Kollár pisał po czesku. A Štúr
był przeciwko, zrobił (nową) kodyfikację języka słowackiego, która się
przyjęła.
A to w ogóle prawda (z tymi miesiącami)? Czy faktycznie Słowacy używają
tylko łacińskich nazw miesięcy, i to w dodatku w opozycji do Czechów?
Bo zdaje się istnieje równoległe nazewnictwo, i to całkiem interesujące
-- "mali traven" i "veliki traven" zamiast "april" i "maj".

Jak to było czasach Štúra -- nacisk był na używanie nazw słowiańskich,
czy łacińskich? Bo w Czechach zdaje sie to te słowiańskie wprowadzono
sztucznie w ramach rekonstrukcji języka.

No i jak jest dzisiaj -- czy Słowak mówi "oktober" a nie "vinotok"
żeby ktoś nie pomyślał, że jest ludek ze wsi?
--
Jarek
Ludek Vasta
2011-10-22 15:47:26 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
A to w ogóle prawda (z tymi miesiącami)? Czy faktycznie Słowacy używają
tylko łacińskich nazw miesięcy,
Spotkałem się tylko z nazwami wywodzącymi się z łaciny.
Post by Jarosław Sokołowski
i to w dodatku w opozycji do Czechów?
Z taką hipotezą się nigdy nie spotkałem.
Post by Jarosław Sokołowski
Bo zdaje się istnieje równoległe nazewnictwo, i to całkiem interesujące
-- "mali traven" i "veliki traven" zamiast "april" i "maj".
W życiu nie spotkałem się z tym, ale po googlowaniu się okazuje, że to
są nazwy słoweńskie (slovinské) a nie słowackie (slovenské):
http://www.hervardi.com/meseci.php

Słowackie miesiące są tu:
http://sk.wikipedia.org/wiki/Mesiac_%28%C4%8Dasov%C3%A1_jednotka%29
Post by Jarosław Sokołowski
Jak to było czasach Štúra -- nacisk był na używanie nazw słowiańskich,
czy łacińskich?
Nic mi na ten temat nie wiadomo.
Post by Jarosław Sokołowski
Bo w Czechach zdaje sie to te słowiańskie wprowadzono
sztucznie w ramach rekonstrukcji języka.
Tak, jeszcze w kronice prowadzonej przez czeskiego patriotę Františka
Vaváka, sołtysa we wsi Milčice niedaleko miasta Český Brod na przełomie
XVIII i XIX wieku, jest: "Dne 23. Juli [1809] v městě Berlíně o 11.
hodině v noci okázala se kometa".

Kronika miejscowości Drahotuše (niedaleko Ołomuńca) z kolei zawiera:
"Anno 1717 dne 11. augusti oheň večer lítal, že to k podivení bylo[...]"
(mowa o meteorach).

Korzystanie z miesięcy podczas podawania daty to chyba w miarę późny
wynalazek, bo dawniej datę określano w odniesieniu do jakichś pobliskich
świąt kościelnych. Znowu fragment kroniki miejscowości Drahotuše, tym
razem z 1607 r.: "Toho také roku v outerý před svatým Ondřejem velmi se
zablesklo, asi půl druhé hodiny na noc a to zablesknutí daleko i v
jiných zemích vidíno bylo[...]", tu więc date podano formą "we wtorek
przed świętym Andrzejem".

Zdaje się więc, że miesięcy w dacie zaczęto na Morawach używać gdzieś na
przełomie XVII i XVIII wieku. Ciekawy temat.
Post by Jarosław Sokołowski
No i jak jest dzisiaj -- czy Słowak mówi "oktober" a nie "vinotok"
żeby ktoś nie pomyślał, że jest ludek ze wsi?
Umówmy się, że tak mówi Słoweniec...

Ludek
Jarosław Sokołowski
2011-10-22 19:42:17 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Bo w Czechach zdaje sie to te słowiańskie wprowadzono sztucznie
w ramach rekonstrukcji języka.
Tak, jeszcze w kronice prowadzonej przez czeskiego patriotę Františka
Vaváka, sołtysa we wsi Milčice niedaleko miasta Český Brod na przełomie
XVIII i XIX wieku, jest: "Dne 23. Juli [1809] v městě Berlíně o 11.
hodině v noci okázala se kometa".
"Anno 1717 dne 11. augusti oheň večer lítal, že to k podivení bylo[...]"
(mowa o meteorach).
W polskich tekstach z tego (i wcześniejszego) okresu też tak mamy. Ale to
bardziej ogólne zjawisko makaronizmów w języku pisanym. I zapewne również
mówionym szlachty polskiej. Nie sądze, by podobnie było w mowie gminu.
Post by Ludek Vasta
Korzystanie z miesięcy podczas podawania daty to chyba w miarę późny
wynalazek, bo dawniej datę określano w odniesieniu do jakichś pobliskich
świąt kościelnych. Znowu fragment kroniki miejscowości Drahotuše, tym
razem z 1607 r.: "Toho také roku v outerý před svatým Ondřejem velmi se
zablesklo, asi půl druhé hodiny na noc a to zablesknutí daleko i v
jiných zemích vidíno bylo[...]", tu więc date podano formą "we wtorek
przed świętym Andrzejem".
To też znane zjawisko. Nie wiem jak w Czechach, ale w Polsce, to ja
jeszcze spotykałem ludzi podających czas w podobny sposób.
Post by Ludek Vasta
Zdaje się więc, że miesięcy w dacie zaczęto na Morawach używać gdzieś
na przełomie XVII i XVIII wieku. Ciekawy temat.
Bardzo ciekawy. Ale nie jestem przekonany, że "zaczęto". Owszem, każdy
mógł wiedzieć, że na św. Marcina, to należy gęsiom głowy poucinać,
ale te słowiańskie nazwy miesięcy skądeś się wzięły, nie są efektem
dziewiętnastowiecznej chłopomanii, ktoś ich wcześniej używał.
Post by Ludek Vasta
No i jak jest dzisiaj -- czy Słowak mówi "oktober" a nie "vinotok"
żeby ktoś nie pomyślał, że jest ludek ze wsi?
Umówmy się, że tak mówi Słoweniec...
No tak, moja wina, coś pamiętałem, a nie sprawdziłem. Jasne, że Słoweniec.
Ale chłop na górnym Madziarsku teź jednak wiedział kiedy zboże żąć. Ciekawym,
czy zawsze robił to w auguście (hmm..., trochę wątpię, ale kto wie), czy
w jakimś sierpniu.

Jarek
--
Może marzec lub sierpień, kto wie
nie pozwolił ci już dłużej na godzenie się ze złem
Ludek Vasta
2011-10-23 07:40:58 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Ale chłop na górnym Madziarsku teź jednak wiedział kiedy zboże żąć. Ciekawym,
czy zawsze robił to w auguście (hmm..., trochę wątpię, ale kto wie), czy
w jakimś sierpniu.
W Czechach mamy tzw. pranostiki, tzn. przepowiednie pogodowe. I zdaje
się, że niekoniecznie miesiąc był ważny.

Svatá Markéta vede žence do žita.
Święta Małgorzata prowadzi kosiarzy do żyta

To znaczy 13 lipca. Oczywiście w okolicach tego dnia zaczynały się
żniwa, a nie zawsze 13 lipca.

Ludek
Jarosław Sokołowski
2011-10-23 10:10:36 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Post by Jarosław Sokołowski
Ale chłop na górnym Madziarsku teź jednak wiedział kiedy zboże żąć.
Ciekawym, czy zawsze robił to w auguście (hmm..., trochę wątpię,
ale kto wie), czy w jakimś sierpniu.
W Czechach mamy tzw. pranostiki, tzn. przepowiednie pogodowe. I zdaje
się, że niekoniecznie miesiąc był ważny.
Svatá Markéta vede žence do žita.
Święta Małgorzata prowadzi kosiarzy do żyta
To znaczy 13 lipca. Oczywiście w okolicach tego dnia zaczynały się
żniwa, a nie zawsze 13 lipca.
Tu już wykraczamy poza zagadnienia językowe. W czasach gdy chodziłem
do szkoły, edukacyjna machina włożyła wiele wysiłku w to, by wpoić mi
jak ciężka była dola chłopa pańszczyźnianego. Miał on pracować bez
wytchnienia w każdy dzień tygodnia, nie licząc świętej niedzieli. Nie
powiedzieli mi tylko tego, że naówczas obchodzono w roku kilkadziesiąt
ważnych świąt. Takich, w których nie godziło się imać żadnej pracy,
za to zjeść można było skwarkę w polewce, nawet jak wypadłał piątek.
Statystycznie na każdy tydzień przypadało więcej niż jedno święto,
więc z czasem wolnym mogło być lepiej niż teraz przy wolnych sobotach.

Gdy się jakie święto zbliżało, to na wiele dni naprzód było głośno o tym
we wsi, a chłop radował się, że propinacja wespół ze św. Małgorzatą
powiodą go do karczmy na półkwaterkę żyta, a nie z kosą na pole do pana.

Takiej funkcji można się upatrywać w onych pronastykach. Kalendarza nie
tworzyły one jednak żadnego, bo kalendarz, to regularność. Ktoś, kto musiał
myśleć w dłuższej perspektywie -- ekonom dworski, ale i chłop zagrodowy
przecież -- musiał też znać pożytek płynący z nazywania miesięcy i w ogóle
z kalendarza.

Jarek
--
Do Świętego Ducha nie zdejmuj kożucza,
a po Świętym Duchu chodź dalej w kożuchu.
Ludek Vasta
2011-10-23 11:13:19 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Tu już wykraczamy poza zagadnienia językowe. W czasach gdy chodziłem
do szkoły, edukacyjna machina włożyła wiele wysiłku w to, by wpoić mi
jak ciężka była dola chłopa pańszczyźnianego. Miał on pracować bez
wytchnienia w każdy dzień tygodnia, nie licząc świętej niedzieli.
Nas też tak uczono. Ale co innego średniowiecze, kiedy był w sumie luz
(kilka dni pańszczyzny w ciągu roku), a co innego okres ok. 130 lat po
trzydziestoletniej wojnie (podczas wojny u nas spadek mieszkańców o
1/3), a reszta musiała zarobić na swoich panów (pańszczyzna 3 dni w
tygodniu), żeby oni mieli na opłaty dla króla.
Post by Jarosław Sokołowski
Takiej funkcji można się upatrywać w onych pronastykach. Kalendarza nie
tworzyły one jednak żadnego, bo kalendarz, to regularność. Ktoś, kto musiał
myśleć w dłuższej perspektywie -- ekonom dworski, ale i chłop zagrodowy
przecież -- musiał też znać pożytek płynący z nazywania miesięcy i w ogóle
z kalendarza.
Nie wiem. Ale sądzę, że chłop musiał znać pożytek z różnych okresów
roku, ale niekoniecznie mu były potrzebne miesiące i ich *nazwy* . Ale
to tylko moje domysły.

Ludek
Jarosław Sokołowski
2011-10-23 13:35:11 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Post by Jarosław Sokołowski
do szkoły, edukacyjna machina włożyła wiele wysiłku w to, by wpoić mi
jak ciężka była dola chłopa pańszczyźnianego. Miał on pracować bez
wytchnienia w każdy dzień tygodnia, nie licząc świętej niedzieli.
Nas też tak uczono. Ale co innego średniowiecze, kiedy był w sumie luz
(kilka dni pańszczyzny w ciągu roku), a co innego okres ok. 130 lat po
trzydziestoletniej wojnie (podczas wojny u nas spadek mieszkańców o
1/3), a reszta musiała zarobić na swoich panów (pańszczyzna 3 dni w
tygodniu), żeby oni mieli na opłaty dla króla.
A gdy mu się nie daj Boże trafiła do odrobienia C.K. pańszczyzna, to
chłop musiał uwijać się za dwóch.
Post by Ludek Vasta
Post by Jarosław Sokołowski
Takiej funkcji można się upatrywać w onych pronastykach. Kalendarza
nie tworzyły one jednak żadnego, bo kalendarz, to regularność. Ktoś,
kto musiał myśleć w dłuższej perspektywie -- ekonom dworski, ale
i chłop zagrodowy przecież -- musiał też znać pożytek płynący
z nazywania miesięcy i w ogóle z kalendarza.
Nie wiem. Ale sądzę, że chłop musiał znać pożytek z różnych okresów
roku, ale niekoniecznie mu były potrzebne miesiące i ich *nazwy* .
Ale to tylko moje domysły.
Nawet ja pamiętam do dzisiaj, że fasoli nie należy siać przed św. Zofii.
Ale ta mnemotechnika dotyczy fasoli, nie kalendarza. Czyli trzeba najpierw
dowiedzieć się kiedy jest tej Zośki. Byłobyż tak, że chłop uherski musiał
zdać się w sprawie świętych na łaskę pana, wójta lub plebana, a galicyjski
potrafił sobie to sam wyrachować z kalendarza?

Jarek
--
-- Co sądzicie, Szwejku, jak też długo trwać będzie ta wojna?
-- Piętnaście lat -- odpowiedział Szwejk. -- To całkiem jasne, ponieważ
już raz była wojna trzydziestoletnia, a teraz jesteśmy połowę mądrzejsi
niż dawniej, więc trzydzieści podzielić przez dwa równa się piętnaście.
Ludek Vasta
2011-10-23 13:55:33 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Nawet ja pamiętam do dzisiaj, że fasoli nie należy siać przed św. Zofii.
Ale ta mnemotechnika dotyczy fasoli, nie kalendarza. Czyli trzeba najpierw
dowiedzieć się kiedy jest tej Zośki.
Wcale nie - dzień "świętej Zofii" i "15 maja" to dwa niezależne od
siebie określenia dnia. Świętej Zofii jest tuż po zimnych ogrodnikach. A
zimni ogrodnicy są po innych świętach lub świętych, którzy z kolei są
znowu w sąsiedztwie innych świąt lub świętych.

Chłop jeszcze 200 lat temu odróżniał pory dnia na świt, rano,
przedpołudnie, południe, popołudnie, wieczór, noc, prawdopodobnie
potrafił jeszcze szczegółowiej odróżniać pory dnia (np. na podstawie
regularnych prac w gospodarstwie, takich jak dojenie), ale nie
potrzebował do tego zegarka, żeby wiedzieć, kiedy pora podoić krowę. A
na mszę poszedł, kiedy w kościele dzwonili, a nie według zegara.

Chłop raczej miał kalendarz z kościoła: adwent, boże narodzenie, wielki
post, triduum, Wielkanoc... http://pl.wikipedia.org/wiki/Rok_liturgiczny
Chłop raczej potrzebował określać dni i tygodnie, ale niekoniecznie
miesiące.

Ludek
Jarosław Sokołowski
2011-10-23 15:05:08 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Post by Jarosław Sokołowski
Nawet ja pamiętam do dzisiaj, że fasoli nie należy siać przed
św. Zofii. Ale ta mnemotechnika dotyczy fasoli, nie kalendarza.
Czyli trzeba najpierw dowiedzieć się kiedy jest tej Zośki.
Wcale nie - dzień "świętej Zofii" i "15 maja" to dwa niezależne od
siebie określenia dnia. Świętej Zofii jest tuż po zimnych ogrodnikach.
A zimni ogrodnicy są po innych świętach lub świętych, którzy z kolei
są znowu w sąsiedztwie innych świąt lub świętych.
I co, niepiśmienny chłop pamietał jak ci święci idą jeden po drugim?
Wszystkich 365 (nie zapominając o współistnieniu Kosmy i Damiana czy
Perpetuy i Felicyty)? Umiał w mig policzyć, że jak dzisiaj Teodora,
to co będzie we wtorek za tydzień?
Post by Ludek Vasta
Chłop raczej miał kalendarz z kościoła: adwent, boże narodzenie, wielki
post, triduum, Wielkanoc... http://pl.wikipedia.org/wiki/Rok_liturgiczny
Chłop raczej potrzebował określać dni i tygodnie, ale niekoniecznie
miesiące.
Ksiądz pleban miał do tego mszał. Tam też były daty, tyle że po łacinie.
Jak chłop przyszedł na mszę, to mu powiedzieli co i jak. Dłużej niż do
przyszłej niedzieli głowy zaprzątać sobie nie musiał. A jak co ważnego,
to mu kilka razy z wyprzedzeniem wielebny anonsował.

Jednak miesiące i tak miały swoje ludowe (słowiańskie) nazwy, nieraz
starsze od chrześcijaństwa. O to, czy chłop ich potrzebował czy nie,
nie warto się spierać. Na terenie Rzplitej musiały być w powszechnym
użyciu, bo uchowały się w języku polskim, ukraińskim i białoruskim.
A nawet zaraziły trochę niesłowiański litewski. Zastanowić się można
czemu nie ma ich w rosyjskim i słowackim -- czy chłop był tak zajęty
pańszczyzną, że na kalendarz brakło mu już czasu, czy wręcz przeciwnie,
tak był oświecony, że aż mu się łacina udzieliła.

Jak ktoś chce porównać, to dobre zestawienie słowiańskich nazw miesięcy
i dni tygodnia jest w rosyjskiej Wikipedii:

http://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%94%D1%80%D0%B5%D0%B2%D0%BD%D0%B5%D1%81%D0%BB%D0%B0%D0%B2%D1%8F%D0%BD%D1%81%D0%BA%D0%B8%D0%B9_%D0%BA%D0%B0%D0%BB%D0%B5%D0%BD%D0%B4%D0%B0%D1%80%D1%8C

Jarek
--
Oh, when the saints go marching in
Oh, when the saints go marching in
Lord, how I want to be in that number
When the saints go marching in
Raf :-)
2011-10-24 15:21:48 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Ludek Vasta
Post by Jarosław Sokołowski
Nawet ja pamiętam do dzisiaj, że fasoli nie należy siać przed
św. Zofii. Ale ta mnemotechnika dotyczy fasoli, nie kalendarza.
Czyli trzeba najpierw dowiedzieć się kiedy jest tej Zośki.
Wcale nie - dzień "świętej Zofii" i "15 maja" to dwa niezależne od
siebie określenia dnia. Świętej Zofii jest tuż po zimnych ogrodnikach.
A zimni ogrodnicy są po innych świętach lub świętych, którzy z kolei
są znowu w sąsiedztwie innych świąt lub świętych.
I co, niepiśmienny chłop pamietał jak ci święci idą jeden po drugim?
Wszystkich 365 (nie zapominając o współistnieniu Kosmy i Damiana czy
Perpetuy i Felicyty)? Umiał w mig policzyć, że jak dzisiaj Teodora,
to co będzie we wtorek za tydzień?
Myślę, że mógł pamiętać tych ważniejszych świętych. Jeszcze na początku XIX
wieku większość ludzi nie wiedziała ile ma lat, ale wiedzieli kto jest
starszy od kogo (no bo wiadomo, że Józwy Michał się urodził w następne lato
po śmierci Jana spode młyna, a Agnieszka od młynarza 5 lata później, jak
lipa co ją Jan zasadził wedle stawu zanim zachorzał była już wielkości
chałupy). Ludzie nie umieli liczyć i nie byli w stanie powiedzieć ile to
jest 75, ale kopę i jeszcze mendel jajek każdy potrafił odłożyć.
Cywilizacja niepiśmienna z natury rzeczy opierała się na pamięci i
zapamiętywaniu.

Weź też pod uwagę, że nikt nie potrzebował wiedzieć, co będzie we wtorek za
tydzień, jeśli dziś jest Teodora. Albo było święto kościelne, i wtedy to
było jasne określenie samo w sobie, albo nie było święto kościelne, i wtedy
co najwyżej mówiło się, że we wtorek po Teodorze chłopy cepami przegoniły
ze wsi inflanckich maruderów.

Raf :-)
Jarosław Sokołowski
2011-10-24 16:13:03 UTC
Permalink
Post by Raf :-)
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Ludek Vasta
Post by Jarosław Sokołowski
Nawet ja pamiętam do dzisiaj, że fasoli nie należy siać przed
św. Zofii. Ale ta mnemotechnika dotyczy fasoli, nie kalendarza.
Czyli trzeba najpierw dowiedzieć się kiedy jest tej Zośki.
Wcale nie - dzień "świętej Zofii" i "15 maja" to dwa niezależne od
siebie określenia dnia. Świętej Zofii jest tuż po zimnych ogrodnikach.
A zimni ogrodnicy są po innych świętach lub świętych, którzy z kolei
są znowu w sąsiedztwie innych świąt lub świętych.
I co, niepiśmienny chłop pamietał jak ci święci idą jeden po drugim?
Wszystkich 365 (nie zapominając o współistnieniu Kosmy i Damiana czy
Perpetuy i Felicyty)? Umiał w mig policzyć, że jak dzisiaj Teodora,
to co będzie we wtorek za tydzień?
Myślę, że mógł pamiętać tych ważniejszych świętych.
Dzisiaj może mniej, ale też pamięta. I powie, że ileś lat temu pojechał
na Boże Ciało do Wenecji. Bo akurat się bardzo długi weekend uskładał.
Ale konkretnej daty oczywiście nie pamięta. To praktyczne jest, takie
określanie czasu. Funkcjonuje niezależnie od kalendarza, jak słusznie
zauważył wcześniej p.Ludek.
Post by Raf :-)
Jeszcze na początku XIX wieku większość ludzi nie wiedziała ile ma lat,
ale wiedzieli kto jest starszy od kogo (no bo wiadomo, że Józwy Michał
się urodził w następne lato po śmierci Jana spode młyna, a Agnieszka od
młynarza 5 lata później, jak lipa co ją Jan zasadził wedle stawu zanim
zachorzał była już wielkości chałupy).
Tatko Kaziuka w "Konopielce", zapytany o to ile ma lat, odpowiadał na
podstawie obserwacji swoich paznokci. Ale z tą "wiekszością", to ja bym
był ostrożny.
Post by Raf :-)
Ludzie nie umieli liczyć i nie byli w stanie powiedzieć ile to jest
75, ale kopę i jeszcze mendel jajek każdy potrafił odłożyć.
"A te Niemce, to wcale nie umieją mówić, bo tego szwargotania w ogóle
nie można zrozumieć" -- nie jeden system dziesiętny jest na świecie,
liczenie na tuziny, mendle i kopy, to też liczenie. Albo na tygodnie
czy miesiące.
Post by Raf :-)
Weź też pod uwagę, że nikt nie potrzebował wiedzieć, co będzie we
wtorek za tydzień, jeśli dziś jest Teodora.
Po raz wtóry proszę o nie popadanie w przesadę i nie wymachiwanie
wielkim kwantyfikatorem. Jak ktoś potrzebował, to wiedział.
Post by Raf :-)
Albo było święto kościelne, i wtedy to było jasne określenie samo
w sobie, albo nie było święto kościelne, i wtedy co najwyżej mówiło
się, że we wtorek po Teodorze chłopy cepami przegoniły ze wsi
inflanckich maruderów.
Albo na mszy w Teodora usłyszał, że w przyszły wtorek będzie wspomnienie
św. Antoniego, więc pracować się nie godzi, tylko przyjśc do kościoła
gdy dzwony zabiją.

Znowu muszę zaapelować o nie spieranie się z faktami -- słowiańskie
nazwy miesięcy znane były od dawna, od czasów przedchrześcijańskich.
Nasi praojcowie nie byli głupsi niż Rzymianie.

Jarek
--
-- Na zamku w Konopiszcie jest dziesięć czarnych chorągwi.
-- A powinno być dwanaście -- rzekł Szwejk popiwszy piwa.
-- Dlaczego sądzi pan, że dwanaście? -- zapytał Bretschneider.
-- Żeby był równy rachunek, akurat tuzin. Łatwiej to zliczyć,
no i na tuziny wszystko jest tańsze -- odpowiedział Szwejk.
Jan45
2011-10-25 08:43:53 UTC
Permalink
W dniu 10/24/2011 6:13 PM, Jarosław Sokołowski pisze:
(...)
(...) nie jeden system dziesiętny jest na świecie,
liczenie na tuziny, mendle i kopy, to też liczenie. Albo na tygodnie
czy miesiące.
System dziesiętny nie wziął się znikąd. Rzyć mamy
jedną i jedno życie, ale palców dziesięć akurat.
To było najstarsze liczydło. Swoja drogą ciekawe,
jak po staropolsku nazywano półdupek. Których
mamy jedną parę.
(...)
Nasi praojcowie nie byli głupsi niż Rzymianie.
A że nie mieli tylu niewolników tak jak to było u Rzymian,
to i nie umieli czytać. W większości w każdym razie.
Ale liczyć do dziesięciu każdy rozgarnięty umiał.
Co prawda system metryczny jest młodziutki, ale
oparty jednak jest na ilości palców.

Jan
Jarosław Sokołowski
2011-10-25 09:10:51 UTC
Permalink
Post by Jan45
(...) nie jeden system dziesiętny jest na świecie,
liczenie na tuziny, mendle i kopy, to też liczenie.
Albo na tygodnie czy miesiące.
System dziesiętny nie wziął się znikąd. Rzyć mamy
jedną i jedno życie, ale palców dziesięć akurat.
To było najstarsze liczydło.
Jak komuś trzeba porachować kości, to się nada. Ale do
bardziej wyrafinowanych zadań, w handlu i przy rachubie
czasu, lepsze mogą być choćby tuziny.
Post by Jan45
Swoja drogą ciekawe, jak po staropolsku nazywano
półdupek. Których mamy jedną parę.
Zależy od diety -- czasem widać tych par jakby więcej.
Post by Jan45
(...)
Nasi praojcowie nie byli głupsi niż Rzymianie.
A że nie mieli tylu niewolników tak jak to było u Rzymian,
To nie jest tak do końca pewne.
Post by Jan45
to i nie umieli czytać. W większości w każdym razie.
Ale liczyć do dziesięciu każdy rozgarnięty umiał.
I już do wojska już się nadawał -- tam mieli centurionów
i centurie dzielone na dziesiątki.
Post by Jan45
Co prawda system metryczny jest młodziutki, ale
oparty jednak jest na ilości palców.
Że oparty, w to nikt nie wątpi. A że młodziutki -- to świadczy
o tym, że praojce zabierali się za liczenie w sposób bardziej
przemślany.

Jarek
--
By uniknąć ambarasu,
Wzięto rok za miarę czasu.
Dzielą go (bardzo wygodnie)
Na miesiące i tygodnie.
Janusz
2011-10-26 09:02:13 UTC
Permalink
(...) Swoja drogą ciekawe,
jak po staropolsku nazywano półdupek. Których
mamy jedną parę. (...)
Trafiłem na informację, że półdupki nazywano półrzytkami.
Podano w tej wiadomości, że tak było w Wielkopolsce
i na Kujawach. Ale nie podano, czy to był półrzytek,
czy to była półrzytka. Może ktoś coś o tym wie?

Jan
WM
2011-10-24 18:47:09 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Chłop raczej miał kalendarz z kościoła: adwent, boże narodzenie, wielki
post, triduum, Wielkanoc... http://pl.wikipedia.org/wiki/Rok_liturgiczny
Chłop raczej potrzebował określać dni i tygodnie, ale niekoniecznie
miesiące.
Encyklopedia staropolska, Zygmunta Glogera wspomina o kalendarzach.
http://literat.ug.edu.pl/glogers/0021.htm
Cytuję:
''Mikołaj z Szadka, autor tego kalendarza (1525), wskazuje nawet dni,
w które najlepiej strzydz włosy i obłóczyć nowe odzienie, puszczać krew,
stawiać bańki. Ale nie należy zapominać, że dziwaczne te przepisy były
przestrzegane przez najuczeńszych na owe czasy lekarzów całej Europy
i są wytworem ówczesnej nauki.
Wierzono wówczas i dziś są jeszcze ludzie, którzy wierzą,
że najlepiej strzydz włosy na nowiu, aby rosły z rosnącym księżycem.''

WM
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Jarosław Sokołowski
2011-10-24 22:24:46 UTC
Permalink
Post by WM
Post by Ludek Vasta
Chłop raczej miał kalendarz z kościoła: adwent, boże narodzenie, wielki
post, triduum, Wielkanoc... http://pl.wikipedia.org/wiki/Rok_liturgiczny
Chłop raczej potrzebował określać dni i tygodnie, ale niekoniecznie
miesiące.
Encyklopedia staropolska, Zygmunta Glogera wspomina o kalendarzach.
http://literat.ug.edu.pl/glogers/0021.htm
''Mikołaj z Szadka, autor tego kalendarza (1525), wskazuje nawet dni,
w które najlepiej strzydz włosy i obłóczyć nowe odzienie, puszczać krew,
stawiać bańki. Ale nie należy zapominać, że dziwaczne te przepisy były
przestrzegane przez najuczeńszych na owe czasy lekarzów całej Europy
i są wytworem ówczesnej nauki.
Wierzono wówczas i dziś są jeszcze ludzie, którzy wierzą,
że najlepiej strzydz włosy na nowiu, aby rosły z rosnącym księżycem.''
$ man pom

POM(6) BSD Games Manual POM(6)

NAME
pom -- display the phase of the moon

SYNOPSIS
pom [-d num] [[[[[cc]yy]mm]dd]HH]

DESCRIPTION
The pom utility displays the current phase of the moon. Useful for
selecting software completion target dates and predicting managerial
behavior.
--
Jarek
WM
2011-10-25 05:28:46 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
$ man pom
POM(6) BSD Games Manual POM(6)
NAME
pom -- display the phase of the moon
SYNOPSIS
pom [-d num] [[[[[cc]yy]mm]dd]HH]
DESCRIPTION
The pom utility displays the current phase of the moon. Useful for
selecting software completion target dates and predicting managerial
behavior.
Chłopi, po szkołkach parafialnych, nie byli analfabetami
i mogli kupować kalendarze.
Szkolnictwo parafialne istniało w Polsce od XIV wieku.
http://www.niedziela.diecezja.torun.pl/arch_old/2002/old/g0220wr.html

''Dla przykładu wiemy, że w parafii Rumian w 1706 roku szkoła funkcjonowała
od św. Michała (29 IX) do Niedzieli Palmowej.
Okres jesienny i zimowy działalności szkoły wynikał z faktu,
że wtedy zawieszone były prace polowe, w których uczestniczyły
przecież dzieci od najmłodszych lat. ''

WM
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
WM
2011-10-21 08:52:54 UTC
Permalink
.... Może gdyby system jako
tak nie istniał, to nie patrzylibyśmy na stokrotki i inne chwasty
jak na groźnych szaleńców, tylko jak na niegroźnych wariatów.
W końcu nie są niczym innym.
Jest jeszcze jedna możliwość.
Może Stokrotka prowadzi grupę wsparcia dla dysortografów?

WM
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Jarosław Sokołowski
2011-10-21 09:11:12 UTC
Permalink
Post by WM
.... Może gdyby system jako tak nie istniał, to nie patrzylibyśmy
na stokrotki i inne chwasty jak na groźnych szaleńców, tylko jak
na niegroźnych wariatów. W końcu nie są niczym innym.
Jest jeszcze jedna możliwość.
Może Stokrotka prowadzi grupę wsparcia dla dysortografów?
Ich należy wspierać zupełnie inaczej (sam mam chyba takie skłonności,
gdybym był w wieku szkolnym, to bym chyba nie miał problemu z załatwieniem
sobie papierka).
--
Jarek
WM
2011-10-21 09:43:58 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by WM
Jest jeszcze jedna możliwość.
Może Stokrotka prowadzi grupę wsparcia dla dysortografów?
Ich należy wspierać zupełnie inaczej (sam mam chyba takie skłonności,
gdybym był w wieku szkolnym, to bym chyba nie miał problemu z załatwieniem
sobie papierka).
Ktoś kto nie mieści się w normie, nie musi sam się zmieniać,
tylko zmienia te normy i problem z głowy.

Łysy samuraj wprowadził modę na golenie głowy i problem miał z głowy.

WM
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Jan45
2011-10-21 10:26:14 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Po chwili zastanowienia stwierdzam, że na likwidację ortografii,
to ja bym nawet przystał. Język regulują zachowania stadne.
Ortografię również. Jest tak, jak w ławicy śledzi -- ludzie starają
się mówić i pisać jak inni. (...)
Masz rację z tym dostosowywaniem się do innych.
W handlu obowiązuje zasada 10%. Jeśli taki odsetek
populacji zakupi nowy produkt, sprzedaż rośnie
znacznie szybciej - przez naśladownictwo. Najpierw
trzeba przekonać do kupienia osoby najbardziej
aktywne. To przywódcy stad, czyli społeczności.

Ale są też inne sytuacje, dające do myślenia
o mechanizmie tworzenia się reguł. Moja matka
polonistka sprawdzała prace klasowe, w tym dyktanda,
i czasem dzieliła się spostrzeżeniem takim oto.
Kiedy po raz któryś napotkała taki sam błąd,
zaczynała odczuwać niepokój, czy aby to ona
nie błądzi poprawiając ucznia.

Jan
Jarosław Sokołowski
2011-10-21 16:16:11 UTC
Permalink
Post by Jan45
Ale są też inne sytuacje, dające do myślenia
o mechanizmie tworzenia się reguł. Moja matka
polonistka sprawdzała prace klasowe, w tym dyktanda,
i czasem dzieliła się spostrzeżeniem takim oto.
Kiedy po raz któryś napotkała taki sam błąd,
zaczynała odczuwać niepokój, czy aby to ona
nie błądzi poprawiając ucznia.
Mechanizm z grubsza prawidłowy. Grupa osób pisze inaczej niż
inni, powstaje sytuacja, w której ortografia może ulec zmianie.
Przez "ortografia" rozumiem tu "sposób pisania przyjęty przez
większość". Skąd to "inaczej" -- to nie takie istotne.

Tak mogło być na przykład ze słowem "pasorzyt", czyli "taki,
co pasie swoją rzyć cudzym kosztem". Wraz z zanikaniem
w polszczyźnie pięknego słowa "rzyć", zanikła też świadomość
pochodzenia słowa. Zaczęto pisać "pasożyt" -- być może przez
skojarzenie z rdzeniem "żyć", jak choćby w słowie "użytek".
Może więc ten "urzytkownik", to odwet za pasożyta i element
równowagi?

Inny mechanizm zadziałał przy zmianie (przed wojną) ugruntowanej
pisowni "żóraw" na "żuraw". Choćbym nie wiem jak długo myślał,
nie jestem w stanie pojąć tego, czym kierowała się stosowna
komisja.

Jarek
--
Stójmy! jak cicho! słyszę ciągnące żórawie,
Którychby nie dościgły źrenice sokoła;
Słyszę, kędy się motyl kołysa na trawie,
Kędy wąż śliską piersią dotyka się zioła.
Janusz45
2011-11-04 20:45:49 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
(...)
Tak mogło być na przykład ze słowem "pasorzyt", czyli "taki,
co pasie swoją rzyć cudzym kosztem". (...)
Trafiłem na nieco odmienne wytłumaczenie znaczenia
pasorzyta. Sam też kiedyś mniemałem, że to analogia
do pasibrzucha, tyle że mocniejsza co do wydźwięku
emocjonalnego. Według przekazu sieciowego (ponoć Miodek
tak podał) pasorzyt to stworzenie pasące się w czyjejś
rzyci. Czyli raczej włazidupek niż pasący własną rzyć.

Jan
Stokrotka
2011-10-21 18:20:54 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
"szuru buru", "szuruburu" czy "szuru-buru" i żaden mędrzec na
NIe bądź taki pewny: dawniej biało-czerwony mogło oznaczać n naszą flagę,
ale białoczerwony oznaczało rużowy.
I była na to reguła ortograficzna, być może zniesiona/zmieniona.

Twoje szuru-buru oznaczało by więc szuru-buru-szuru-buru-szuru-buru.....
a szuruburu oznaczało by szuru buru buru szu bu bu ru ru szu bu szu ru ....
--
(tekst w nowej ortografi: ó->u, ch->h, rz->ż lub sz, -ii -> -i)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom.
http://reforma.ortografi.w.interia.pl/
Eneuel Leszek Ciszewski
2011-10-30 01:53:23 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Przez wieki język radził sobie bez centralnej regulacji, a mimo to
nie pojawiały się takie kwiatki jak "pszyszedł". Za to były oboczności
w mniej oczywistych przypadkach -- sam mogę decydować, czy napiszę
"szuru buru", "szuruburu" czy "szuru-buru" i żaden mędrzec na
dyktandzie nie odejmnie mi za to punktu.
No właśnie -- przez które wieki konkretnie? ;)
A poważniej -- w jaki sposób funkcjonuje ta centralna regulacja?
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Janusz
A skoro ich grupa rośnie bardzo szybko, wzrasta też
prawdopodobieństwo braku zrozumienia.
A to nie jest tak, że oni buntują się przeciwko *systemowi*? Taki
bunt zawsze mile łechtał ego buntowników. Może gdyby system jako
tak nie istniał, to nie patrzylibyśmy na stokrotki i inne chwasty
jak na groźnych szaleńców, tylko jak na niegroźnych wariatów.
Ja tak właśnie patrzę.
Post by Jarosław Sokołowski
W końcu nie są niczym innym.
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
Eneuel Leszek Ciszewski
2011-10-26 10:46:26 UTC
Permalink
Post by Janusz
(...) Osobiście uważam, że lepiej jest jednak się ortografii
podporządkować, jej reforma jest może konieczna, ale na pewno nie w
kierunku proponowanym przez Stokrotkę. (...)
Problem w tym, że piszący nieortograficznie nie tylko
chcą zmiany ortografii, ale wręcz chcą jej likwidacji.
A skoro ich grupa rośnie bardzo szybko, wzrasta też
prawdopodobieństwo braku zrozumienia.
[zrozumienie? -- a komuż ono jest potrzebne! potrzebujemy pieniędzy,
nie zrozumienia!!! pieniędzy, seksu i władzy -- poniekąd tylko pieniędzy,
bo za pieniądze można kupić dosłownie wszystko -- kochanka lub kochankę,
dom, aby mieć gdzie ruchać, służbę, popularność, sławę, zdrowie... a ruchamy,
aby mieć dzieci -- aby mogły nas doglądać, gdy będziemy niedołężni...]

O -- przesada! Zauważ, że język mówiony pozbawiony jest ortografii
a jednak nie wyklucza porozumienia. [wykluczać nie wyklucza -- ale
utrudnia czasami bardzo skutecznie] Poza mową mamy także język
rysunkowy, który także nie wyklucza porozumienia. [pokażę wszystkim,
że on jest zacofany... a może nawet uda się mi ukazać go jako pedała?...
nie... teraz pedały idą w górę... pokażę go jako wroga wolności
seksualnej i obrońcę ciemnogrodu...] Właśnie zbyt rygorystyczna
ortografia doprowadza do braku porozumienia -- ci, którzy nie
znają jej [zakamarków? -- nie mam słowa... którzy nie znają
tejże ortografii...] niuansów mogą zostać na marginesie życia
społecznego właśnie z uwagi na nieporozumienia. Możesz mi odpowiedzieć,
że każdy powinien uczyć się tych niuansów, ale przyznasz mi [mój
serdeczny przyjacielu? chyba muszę wymyślić jakieś lepsze
określenie -- to jakoś nie przypadło ludziom do gustu] rację
co do tego, że czas nauki to jednocześnie czas nieporozumień!!!

Właśnie dlatego, aby zapobiec nieporozumieniom, musimy rezygnować
z zawiłej ortografii. [chęć wyruchania możemy okazać zupełnie bez
używania i języka, i rozumu!!!] Zapewniam Cię o tym, że język
uproszczony [zuboży? -- to do Boga? uprości -- proste, czyli
niepokrętne...] nie spłyci, nie sprymitywizuje relacji międzyludzkich,
a jedynie usunie niepotrzebne nikomu [jak ja lubie te nie-, ni-, nie-]
nieporozumienia.
Post by Janusz
Stanowisko Stokrotki jest ambiwalentne. Postuluje ona
zmiany, ale w stopce deklaruje niechęć do reguł.
[ten, kto chce coś budować, wie o tym, że bez reguł i praw
nie można niczego osiągnąć, zatem nic w tym dziwnego, że ten,
kto nie chce niczego osiągnąć poza rozładowaniem napięcia
seksualnego, nie chce też żadnych reguł]

Ależ skąd!! Ona chce reguł!!!
Post by Janusz
A przecież zmiany, i to konkretne, także oznaczają reguły.
[tak -- ale po co to pisać?]
Post by Janusz
Natomiast rzesza niedbających o ortografię po
prostu jej nie chce.
[bo ci ludzie nie chcą niczego poza seksem oraz niszczeniem
życia innych ludzi, zwykle mądrzejszych i zdolniejszych
od nich? -- zwykle bardziej pracowitych...]

Ależ chce!!! Chce -- chce ortografii zmodyfikowanej, nowoczesnej,
dostosowanej do obecnych czasów! Po prostu nie rozumiem, jak
możesz być aż tak zacofanym -- przecież wszystko potrzebuje
reform, czyli dostosowania do potrzeb czasów!!!

[lata czytania cudzego pierdolenia nauczyły mnie sporo -- sam
Kaczyński zawzięcie mówił, iż nikt nie będzie mu wmawiał, że
białe jest białe a czarne jest czarne -- tak zwanym życiem
potwierdza (i on, i jego pobratymcy potwierdzają) że prawda
jest szkodliwa!!!]
Post by Janusz
I nic poza tym. Dlatego tworzę
sobie słownik polsko-polskawy. Ale sam piszę ortograficznie
i czytam głównie teksty pisane według reguł ortografii.
Dla przyjemności, bo szybko i bez potknięć na rzyciowych
sprawach. Co prawda to prawda, nie zawsze od razu wiadomo,
czy tekst jest pisany poprawnie, ale ryzyko to sprawa
naturalna. Po kilku zdaniach już wiadomo, czy da się
czytać szybko.
[a po kilkunastu -- że Stokrotka nie ma ,,głębszych myśli''
do przekazania a jedynie chce prymitywizowania życia
oraz ściągania tegoż życia w swe/jej odmętne czeluści...]

Pamiętaj [muszę!!! muszę!! znaleźć lepsze słowo -- 'przyjacielu'
już przejadło się a nowego nie mam] o tym, że każdy człowiek
jest kopalnią mądrości i pomijanie Stokrotki może poskutkować
utratą jakże przepięknych i wartościowych dóbr intelektualnych
i duchowych. [zanim ktoś zauważy, że dobro intelektualne to
inaczej dobro duchowe, minie sporo czasu; a nawet jeśli ktoś
tak napisze lub powie -- zetnę :) go jakoś cwanie tak, aby
wiedział, że ze mną nie należy zadzierać -- Stokrotka to
umie, dlaczego ja miałbym się tego nie nauczyć?]
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
Janusz
2011-10-27 10:12:54 UTC
Permalink
(...)-- zetnę :) go jakoś cwanie tak, aby
wiedział, że ze mną nie należy zadzierać -- Stokrotka to
umie, dlaczego ja miałbym się tego nie nauczyć?]
Pragnienie władzy nad innymi, choćby we śnie, bywa
bardzo silne. Już jako student usłyszałem dowcipne
(a może dowdupne?) zaproszenie do gry w breżniewki.

Na pytanie o reguły odpowiadano; Regułą jest, że
ja zawsze wygrywam.

Co rusz spotykam kogoś breżniewopdobnego. Tyle że
nie należy liczyć na wymianę zdań. Co najwyżej na
pouczenie.

Jan
Eneuel Leszek Ciszewski
2011-10-28 23:04:35 UTC
Permalink
Post by Janusz
Pragnienie władzy nad innymi, choćby we śnie, bywa
bardzo silne. Już jako student usłyszałem dowcipne
(a może dowdupne?) zaproszenie do gry w breżniewki.
Na pytanie o reguły odpowiadano; Regułą jest, że
ja zawsze wygrywam.
Co rusz spotykam kogoś breżniewopdobnego. Tyle że
nie należy liczyć na wymianę zdań. Co najwyżej na
pouczenie.
Ja też miałem dobre dzieciństwo, ale do tej gry zapraszano mnie
już w ogólniaku. ;) W podstawówce uczono nas, że różnica pomiędzy
rządzonymi i rządzącymi bywa niejasna. Strażnik pilnujący więźnia
potrafi być swym więźniem zniewolony w nie mniejszym stopniu niż
więzień jest zniewolony tymże strażnikiem -- to jasne. :)

Nierzadko ktoś wygrywa wojnę tak, że w wyniku wygranej wiele traci.
To też jasne. :)


Tak naprawę (a przynajmniej tego mnie uczyli w podstawówce) trudno
określić, kto w danej sytuacji panuje i zazwyczaj panowanie należne
jest tym ludziom, którzy są mocniejsi w myśleniu. Do tej filozofii
dodawano także wiarę w sprawiedliwość Boską, która nieomylnie :)
windowała w górę uczciwszych a gnoiła nieuczciwych...


Tu jednak powstaje problem...

() Gdy Olewnika przetrzymywano w nieludzkich
warunkach -- wg TV Trwam było to przetrzymywanie
objawem złej woli Policji.

() Ale gdy w tym samym czasie ja traciłem swoje zdrowie
z wyroku białostockiego duszpasterstwa -- przetrzymywanie
to było objaw sprawiedliwości Boskiej, czy raczej
uzasadnionego gniewu Bożego.

Poniekąd jakaś sprawiedliwość tutaj jest -- Olewnik nie żyje,
gdy ja tymczasem mam jedynie ;) mocno sfatygowane zęby, kolana
i uszkodzenia kręgosłupa w okolicy lędźwi i szyi oraz straciłem
masę pięknych szans życiowych tak zwanych i masę czasu...

-=-

Zabawa, o której piszesz, trwa stale -- zapraszają nas do niej
nasi ,,władcy'' -- Tusk czy Kaczyński, zapominając o tym, że
zostali wybrani nie na władców, którym my mamy służyć, ale na...
Na naszych służących!!!

-- Dlaczego wyprowadziłeś się z tego osiedla?
-- Bo ciecie nie tyle nas reprezentowały przed
innymi, lecz reprezentowali tych innych (zewnętrzny
świat -- MPEC chociażby czy urzędy) przed nami...

W wypadku Tuska czy Kaczyńskich -- my zyskujemy na tej odwrotności,
bo jednak prawo UE czy amerykańskie jest dla nas lepsze niż nasze
własne... Jednak jeśli nie my jesteśmy reprezentowani, lecz nam
reprezentują -- nie my tak naprawdę wybieramy, ale ci, których
Tusk czy Kaczyński reprezentują... My możemy co najwyżej wpływać ;)
na tych, którzy nam :) wybierają rząd czy parlament... :)

-=-

Po polsku ;) to zowie się jakoś tak:

-- Złapał Kozak Tatarzyna a Tatarzyn za łeb trzyma. :)

W domyśle -- a te cholerne Lachy są zawsze górą w tej
Rzeczypospolitej obojga narodów i biją zarówno swego
Tatarzyna, jak i swego Kozaka... Biją zarówno szablami
po dupach i czerepach, jak i biją po sakiewkach... A po
co biją po sakwach? Aby następnie dać się oskubać żydowi...
(karczmarzowi upijającemu Lachów po zwycięstwie tychże Lachów
nad polskimi Kozakami czy polskimi Tatarami?)

-=-

Była kiedyś gra w karty -- ,,w wuja'' lub po prostu ,,w chuja''. :)
Ja miałem zwyczaj wygrywania, :) o ile nie trafiłem absolutnie najgorszych
kart -- nie pamiętam już, czy 4 asów, czy 4 dziewiątek. Zupełnie zapomniałem,
jakie były reguły tej gry, ale wygrywałem nie za sprawą fuksu czy oszustwa,
lecz za sprawą uczciwego i beznamiętnego stosowania wymyślonego/opracowanego
algorytmu... Oczywiście wygrać mogłem tylko z kimś, kto nie stosował tego
(a innego ponoć nie było) algorytmu lub kto stosując ów algorytm, pomylił się...
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
Eneuel Leszek Ciszewski
2011-10-20 16:15:53 UTC
Permalink
Post by Jan45
nieortograficznej, tracimy możliwość porozumiewania
się z tymi, którym ortografia nie jest potrzebna.
A ile tracimy rezygnując z jedzenia odchodów czy rzygowin? :)
Post by Jan45
Może to oni mają rację?
Rzadko.
Post by Jan45
Może trzeba odrzucić zasady
pisowni jako relikt z minionej epoki? I przestawić
swój komputer mentalny na czytanie nieco wolniejsze,
ale z gotowością do natychmiastowego przekładu na
zapis dla nas poprawny? Trzeba ćwiczyć, bo ćwiczenie
czyni mistrza. To jest coraz łatwiejsze, bo ilość
A nie liczba?
Post by Jan45
wypowiedzi z błędami rośnie szybko.
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
Jan45
2011-10-25 10:08:53 UTC
Permalink
Znowu potknąłem się na urzytkowniku, (...)
A dziś się potknąłem na czymś takim:

Gdzie morzna znaleść kody do gry BUS DRIVER?

Może i morze jakoś trawię, nawet gdy są użyte
błędnie, ale morzna już wybija mnie z tempa przy
czytaniu. Znaleść trochę mniej mnie razi, coraz
mniej mi przeszkadza. Może tak właśnie doświadczam
ewolucji nawyków? Może niedługo nauczę się czytać
szybko teksty nieortograficzne? Ciekawa sprawa.

Jan
Jan45
2011-11-21 07:57:27 UTC
Permalink
(...) Najlepszy wydał mi się
przykład taki: Usuwanie kąta urzytkownika w Windows.
(...)
Tak sobie myślę, że to mogłoby być ciekawe, taka zamiana
konta na kąt. W końcu każdy chce mieć jakiś swój kąt,
więc dlaczego nie w banku? Mam kąt w banku. To brzmi
całkiem przyjemnie. No i mamy błędów mniej, przynajmniej
o jeden mniej. Może piszący dziś błędnie podświadomie
dąży do swojego kąta?

Jan
Eneuel Leszek Ciszewski
2011-11-21 22:42:52 UTC
Permalink
Post by Jan45
Tak sobie myślę, że to mogłoby być ciekawe, taka zamiana
konta na kąt. W końcu każdy chce mieć jakiś swój kąt,
więc dlaczego nie w banku? Mam kąt w banku. To brzmi
całkiem przyjemnie. No i mamy błędów mniej, przynajmniej
o jeden mniej. Może piszący dziś błędnie podświadomie
dąży do swojego kąta?
Twe dążenia sa nierealne. :)


.
/_\ -- trójkąt

_
[] czy /_\ -- czworokąty


/\
|__| -- pięciokąt


/\
| | -- sześciokąt
\/


/\
| | -- siedmiokąt
\__/

_
/ \
| | -- ośmiokąt
\_/

A teraz narysuj bank z milionem kątów. :)
Cyrk Ci wyjdzie (lub sejm) nie bank. ;)
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
Jan
2011-11-22 09:38:20 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Twe dążenia sa nierealne. :)
(...)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
A teraz narysuj bank z milionem kątów. :)
(...)

To nie jest aż takie trudne, jak Ci się wydaje.
Wystarczy mnożyć kąty tworząc podzbiory.
W każdym pomieszczeniu czworokątnym postawić tyle
parawanów, żeby najważniejsi klienci mogli uznać,
że każdy z nich ma swój kąt. Aby zwiększyć ilość
kątów tworzymy następnie podzbiory w czwartym
wymiarze, czyli dany kąt istniejący w trzech
wymiarach jest wielokrotnie wykorzystywany w tym
czwartym. A czas jako czwarty wymiar daje duże
możliwości. W tym wymiarze klientów da się upakować
bardzo gęsto. I starczy kątów dla wszystkich.
Przy danej kasie stoi zawsze jeden klient, taka
zasada. To samo jest z kątami. Komputeryzacja
zapewni każdemu własny kąt w czterech wymiarach.
Na cmentarzu mamy tak nawet bez komputerów.
I bez konfliktów.

Jan
Eneuel Leszek Ciszewski
2011-11-23 00:53:02 UTC
Permalink
Post by Jan
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Twe dążenia sa nierealne. :)
(...)
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
A teraz narysuj bank z milionem kątów. :)
(...)
To nie jest aż takie trudne, jak Ci się wydaje.
Wystarczy mnożyć kąty tworząc podzbiory.
W każdym pomieszczeniu czworokątnym postawić tyle
parawanów, żeby najważniejsi klienci mogli uznać,
że każdy z nich ma swój kąt. Aby zwiększyć ilość
kątów tworzymy następnie podzbiory w czwartym
wymiarze, czyli dany kąt istniejący w trzech
wymiarach jest wielokrotnie wykorzystywany w tym
czwartym. A czas jako czwarty wymiar daje duże
Czyli Ty wpłacasz w kącie B12 o 11 rano a ja wypłacam
z kąta B12 o piątej po południu? Niech będzie. :)
Post by Jan
możliwości. W tym wymiarze klientów da się upakować
bardzo gęsto. I starczy kątów dla wszystkich.
Przy danej kasie stoi zawsze jeden klient, taka
zasada. To samo jest z kątami. Komputeryzacja
zapewni każdemu własny kąt w czterech wymiarach.
Na cmentarzu mamy tak nawet bez komputerów.
I bez konfliktów.
Tak, to prawda, że po jakimś czasie ten sam kąt
cmentarny jest przyznawany innemu ciału.

Dobrze, że mi przypomniałeś -- chyba muszę odwiedzić grób
mojej pociechy. Wkrótce druga rocznica śmierci. Na 01 listopada
nie mogłem odwiedzić mogiły, albowiem leżałem złożony niemocą. :)

Jeśli do Bożego Narodzenia nie wpłacę grabarzowi stówki
(chyba stówki) kąt mojej pociechy (prawie przez całe swe
życie wychowywana była przez moją krewną, ale to jednak
moja pociecha) może zostać przydzielony innym zwłokom. :)
Zupełnie nieludzkie traktowanie ciała zmarłej...
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
!sp
2011-11-23 17:05:00 UTC
Permalink
Użytkownik "Eneuel Leszek Ciszewski" <***@czytac.fontem.lucida.console>
napisał w wiadomości

Jak żyć, jak rzyć , jak Twoja rzyć?
Waldek
2011-11-23 21:44:25 UTC
Permalink
Post by !sp
napisał w wiadomości
Jak żyć, jak rzyć , jak Twoja rzyć?
Pewnie jego rzyć ma sie dobrze,
przynajmniej póki nie zaliczy buta ;)
Eneuel Leszek Ciszewski
2011-11-23 23:47:04 UTC
Permalink
Post by Waldek
Pewnie jego rzyć ma sie dobrze,
przynajmniej póki nie zaliczy buta ;)
To prawda, że kupiłem w sklepie sieci Bata buty do dupy,
ale nieprawdą jest jakobym nosił je na dupie... Skąd te
niemądre skojarzenia?! Hm?!


Mam obecnie 4 pary zimowych butów... Trzeba kupować, kupować,
kupować... Lepiej mieć dużo niż mało. :) Rok temu miałem jedną
parę zimowych butów, której już nie mam...


Buty to podstawa, na której opiera się cały człowiek -- póki nie padnie. ;)
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
Eneuel Leszek Ciszewski
2011-11-25 01:38:23 UTC
Permalink
Post by !sp
Jak żyć, jak rzyć , jak Twoja rzyć?
Jak to rzyć. :) Sra codziennie...
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....

w torby wkładam powoli okruchy tamtych dni
już nie ma dzikich plaż i gwarnej kafejki przy molo
WM
2011-11-23 18:12:51 UTC
Permalink
(...) Najlepszy wydał mi się
przykład taki: Usuwanie kąta urzytkownika w Windows.
(...)
Tak sobie myślę, że to mogłoby być ciekawe, taka zamiana
konta na kąt. W końcu każdy chce mieć jakiś swój kąt,
więc dlaczego nie w banku? Mam kąt w banku. To brzmi
całkiem przyjemnie. No i mamy błędów mniej, przynajmniej
o jeden mniej. Może piszący dziś błędnie podświadomie
dąży do swojego kąta?
Najwyżej będziesz miał kata w banku, zamiast kąta, bo utną ci ogonek.

WM
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Loading...