Post by JarosÅaw SokoÅowskiTaka sama. "Błędy w odczycie", to tylko dorobiona po fakcie teoryjka.
Nie. Czym innym są ewidentne błędy odczytu transkrypcji, czyli coś, co
ewidentnie zaszło za pośrednictwem pisma, a czym innym - zmiany, do których
dochodziło kiedyś, kiedy tego typu wyrazy obce przyswajano przede wszystkim
za pośrednictwem mowy, i które podlegały innym procesom rozwojowym języka.
Post by JarosÅaw SokoÅowskiNajprawdopodobniej (pewności w takich sprawach nie ma nigdy), gdyby
leczniczymi korzonkami handlowali niepiśmienni kupcy, to u nas też by
na to "żeńszeń" mówili.
A skąd niby taki wniosek? Gdyby niepiśmienni kupcy wędrowali po towar do
Chin i stykali się z nazwą po chińsku (oczywiście, zakładamy, że bierzemy
pod uwagę tylko dialekt mandaryński, tak dla uproszczenia rozważań), to
znacznie bardziej prawdopodobne jest, że mówiliby "żenszen"
Post by JarosÅaw SokoÅowskiTranskrypcję z czego? Z chińskiego?
Tak. Z chińskiego.
Post by JarosÅaw SokoÅowski"Żeńszeń", "ženšen" i "ginseng"
są tak dalekie od oryginału, że spory o to, które bliższe i "lepsze"
są bezproduktywne.
Nie są bezproduktywne. To akurat łatwo uchwytne. Oryginał to ??, czyli w
transkrypcji pinyin 'rénshen'. Rosjanie mają własną, cyrylicką transkrypcję
chińskiego, w której - wyłącznie na mocy konwencji - wygłosy tylnojęzykowe
zapisują jako '?', a przednio- - jako '??'. I teraz Polacy, nie wiedzący o
tej zasadzie, zinterpretowali transkrypcję '????????' tak, jakby znaki
miękkie oznaczały tu miękkość. Czesi albo potrafili przeczytać ją
prawidłowo, albo zapożyczyli wyraz z innego żródła.
Stiller wiele razy wspominał o niechlujstwie Polaków w podejściu do języków
egzotycznych.
Post by JarosÅaw SokoÅowskiPost by Horatio Valortylko dlatego, że uzus jest ponad takie szczegóły jak poprawność
transkrypcji.
A co to jest ten "uzus"? Zawsze "dowodzenie uzusem" kojarzyło mi
się z jakimiś regułami, które życie przełamuje.
Mylisz pojęcia, jakbyś pomylił przyczynę ze skutkiem, albo kota z myszą.
Otóż przypomnę, że to nie myszy polują na koty, podobnie jak to nie "życie
przełamuje regułu uzusu", tylko właśnie uzus stwarza te reguły. Albo jeszcze
dokładniej - on JEST tymi regułami.
Post by JarosÅaw SokoÅowskiSzczególnie dobrze
takie tłumaczenie wychodzi w sytuacjach, gdy kiedyś mówiono albo
pisano "poprawnie", a później ludowi przeszło i zaczął używać form
niedostatecznie uzasadnionych naukowo. Ale przy tworzeniu nowych
słów podpieranie się uzusem na nic się nie zda.
Ja może rozjaśnię sprawę, precyzując, że "uzus" nie jest nawiskiem
człowieka, który zasiada na pierwszym piętrze Pałacu Staszica w Komisji
Języka Polskiego. Raczej odwrotnie - ten człowiek raczej stara się z uzusem
walczyć.
Post by JarosÅaw SokoÅowskiZresztą gdyby szukać
jakichś reguł, to jest taka, że my w podobnych sytuacjach mówimy
miękko (a Czesi twardo). Gdybyśmy mieli żenszen, to by można było
to uznać za odstępstwo od reguły tłumaczone uzusem.
Pewnie tak, gdyby "żeńszeń" nie był wyrazem na tyle nowym i na tyle obcym,
że akurat w jego przypadku trasę, jak trafił do polszczyzny, dość łątwo
prześledzić.
Oj, ale po Wałęsowsku mi się powiedziało :-)
Post by JarosÅaw SokoÅowski"Język sam sobie ustala reguły za pośrednictwem swoich najlepszych
przedstawicieli zgromadzonych pod paprotką" -- tak to niektórzy widzą
i chcą, by tak to w praktyce wyglądało.
Tak, niektórzy tak. Jeszcze raz przypomnę, że to akurat nie jest uzus, tylko
coś jakby jego przeciwieństwo.