Post by FEniksPost by JarosÅaw SokoÅowskiPost by FEniksPost by JarosÅaw SokoÅowskiTu pozwolę sobie zauważyć, że mieliśmy kiedyś w obrocie czasownik
"najdować".
A nie raczej "naleźć"? (stąd później dość popularne nazwisko Nalazek)
"Najdować" wygląda na niedokonaną wersję.
Szukam daléj: przez jaki lud ziemia została zamieszkaną została
od najwcześniejszych początków? i najduję prawie wszędzie ludy
zdziczałe, tułackie.
(X. Hugona Kołłątaja Rozbiór Krytyczny Historyi: o początkach
rodu Ludzkiego, Tom 1, str. 100)
Czyli najdować/najduję. Tak, niedokonany, bo dopiero szuka i prawie
wszędy najduje to samo. A gdy jeden lud najdzie, szuka dalej i najduje
wciąż nowych dzikusów.
A rzeczywiście użył gdzieś takiego słowa, czy to Pan wymyślił? Poniekąd
słusznie, ale jeśli "najdzie" to od słowa "najść" (też dokonanego), nie
"najdować".
Przepisałem dokładnie to, co x. Kołłątaj napisał w podanym źródle.
wszystko to pokazuje, że ziemia, na której były rozwinięte oliwne
drzewa i macice winne, nie musiała najdować się pod wodą [...]
Tak stoi na 9 stronie w tomie drugim. Słowa "najść" ksiądz dobrodziej
nie użył ni razu. Jeśli co źle wymyśliłem, nie zajrzawszy wcześniej
do źródeł, to użycie tego czasownika w formie innej niż zwrotna. To
nie zmieniło się od czasów Kołłątaja -- dzisiaj mówimy "znajduje się".
I to też jest figura retoryczna używana zamiast prostego "jest". Ale
tak głęboko wniknęła w gramatykę, że jej nie zauważmy. Zresztą zamiast
"znajduje się na stronie 9" mówimy też "można znaleźć na 9 stronie"
Wydłużyło nam się to "najduje" do "znajduje" na przestrzeni lat. Są
też i inne podobne przypadki. Mnamy teraz wspólników tworzących spółki.
Ale jeszcze na początku XXI wielu obowiązywały w Polsce akty prawne,
w których pisano o "spólnikach".
Post by FEniksPost by JarosÅaw SokoÅowskinaleźć, to się może gości nieproszonych, czy innych tułaczy, co ich
wypada nakarmić i napioć.
Natomiast najść może nas ochota, by coś pysznego ugotować dzisiaj na
obiad. I co z tym fantem zrobić?
Zgotować! Jak się już zlezą, będzie jak znalazł.
Post by FEniksPost by JarosÅaw SokoÅowskiPost by FEniksA dlaczegóż by nie? Z tym że tutaj mamy pierwotne znaczenie w stosunku
do znajdowania nowego kucharza.
Znajdowania nowego w sytuacji gdy starego trzeba było pogonić, bo za
każdym razem przypalał zraz? To tak. Ale przecież nie "znajdowania
kucharza" w sensie poddawania go ocenie na podstawie przyrządzonego
przezeń sufletu.
Raczej odwrotnie - znaczenie metaforyczne, czyli ocenianie kucharza,
jest wtórne. Z tym się Pan chyba zgodzi?
Bo ja wiem... To może być i równoległe. Mamy już najmniej trzy znaczenia
[z]najdowania -- znajduje (szedł aż znaszedł), znajduje się (nawet bez
wysyłania tam patrolu pieszego) i to trzecie, nazwane tu "metaforycznym".
Hugo Kołłątaj za Janem Śniadeckim pisze tak:
"Jakkolwiek ilość wody znajduje się w atmosferę wciągniona, póki
powietrze jest w stanie nasycenia, przezroczystości swej nie traci:
lecz skoro jego massa wodą nasycona oziębi się, stając się już dla
zniżonéj temperatury przesyconą, część zbytnią wody opuszcza, która
w maleńkich kropelkach zawiesza się i zaczepia w powietrzu, a zatém
psuje i burzy jego przezroczystość."
Prawda, że to "znajduje się" w jakiś niedzisiejszy sposób użyte? Może
więc to "znajdowanie" z przedrostkiem "z-", użyte jako wyrażenie oceny,
też z innych stron przyszło? "Znajduje się w atmosferę wciągniona",
czyli po prostu "jest w atmosferę wciągnięta". "Znajduję kucharza
bardzo uzdolnionym" znaczy tyleż, co "*jest* zdolny" (w mojej opinii).
Post by FEniksPost by JarosÅaw SokoÅowskiPost by FEniksPost by JarosÅaw SokoÅowskiZwykle bardzo ostrożnie podchodzę do teorii objaśniających co było
pierwsze. Tutaj też mi to obojętne -- ważne, że słowa te są ze sobą
związane.
Czasami jest to istotne w znajdowaniu pierwotnego rdzenia i śledzenia
zmieniającego się znaczenia.
Na jakiej podstawie ktoś rozstrzyga, czy wcześniejszy był czasownik
"gwajdolić", czy rzeczownik "gwajdolnica"?
Podejrzewam, że bierze się pod uwagę wiele różnych rzeczy, np. stopień
złożoności wyrazu. Im więcej formantów, tych wszystkich przyrostków,
przedrostków, tym słowo późniejsze. To chyba dość logiczne.
Logiczne jest też przyjąć, że jeśli w języku pojawia się nagle nowe
słowo (przez zapożyczenie), na przykład "leasing", to cała jego
zwariowana rodzinka (leasingować, wyleasingowć, leasingowy etc) pojawia
się wraz z nim jednocześnie. Oczywiście można bronić tezy, że słowa te
są późniejsze "w znaczeniu metaforycznym". Ale to daremna obrona -- można
znaleźć przykłady, w których to starszeństwo wygląda inaczej, nie tylko
metaforycznie. Na przykład rzeczownik "pierdoła" wygląda na dużo młodszy
od prastarego czasownika z nim powiązanego.
Jarek
--
Bierze "Die Sünden der Väter", otwiera książkę na stronicy 161 i szuka na
górze na przeciwległej stronicy, 160, słowa "Sache". Proszę panów, po raz
pierwszy słowo "Sache" znajdujemy na stronicy 160, jako kolejne słowo 52,
więc na przeciwległej stronicy 161 odszukujemy 52 literę na górze.