Discussion:
Zostałem odurzony odorem...
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
Eneuel Leszek Ciszewski
2014-05-09 20:58:49 UTC
Permalink
odór
odurzenie
Odór odurza?...
Smród smrodzi, nie smrudzi. :)
Brud brudzi, bród do brodzenia w wodzie...
Bruk i zbrukanie...

A ja dzisiaj napisałem na grupie odór a ręcznie -- odur.
I nawet zastanowiłem się przed napisaniem ręcznym -- odó/ur odurza?

Więc jak to jest z tym odorem? Dlaczego w wypadku
odoru mamy odurzenie a nie odórzenie?

-=-

Na usprawiedliwienie popełnienia wiadomego błędu mam swe
odurzenie, gdyż naprawdę zostałem porażony odorem. :)

-=-

Proszę jednak o wyjaśnienie -- dlaczego ze słowa odór mamy odurzenie?
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
Qrczak
2014-05-10 09:44:56 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
odór
odurzenie
Odór odurza?...
Smród smrodzi, nie smrudzi. :)
Brud brudzi, bród do brodzenia w wodzie...
Bruk i zbrukanie...
A ja dzisiaj napisałem na grupie odór a ręcznie -- odur.
I nawet zastanowiłem się przed napisaniem ręcznym -- odó/ur odurza?
Więc jak to jest z tym odorem? Dlaczego w wypadku
odoru mamy odurzenie a nie odórzenie?
-=-
Na usprawiedliwienie popełnienia wiadomego błędu mam swe
odurzenie, gdyż naprawdę zostałem porażony odorem. :)
-=-
Proszę jednak o wyjaśnienie -- dlaczego ze słowa odór mamy odurzenie?
Odór <- łac. odor
Odurzyć <- prsł. dur, duriti

Żeby się nie musieć usprawiedliwiać to już lepiej nic nie wąchaj.

Q
Eneuel Leszek Ciszewski
2014-05-10 16:59:35 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Odór <- łac. odor
Odurzyć <- prsł. dur, duriti
Już po wrzuceniu pytania znalazłem, że słowo
'odurzenie' nawiązuje do słowa 'dur', które
chyba znaczy tyle, co tyfus.
Post by Qrczak
Żeby się nie musieć usprawiedliwiać to już lepiej nic nie wąchaj.
Właśnie niemożliwość powąchania piłki w czasie jej
kupowania ściągnęła na mnie to nieszczęście. Na
szczęście ;) dowiedziałem się, że 'odór' nie jest
powiązany z 'odurzeniem'.


Oczywiście rodzi się (ciekawe, czy w bólach
rodzenia) pytanie -- co z toksynami bezwonnymi?

Piłka jest produktem polskim, blady strach
może znaleźć sobie miejsce.

Przecież każda rzecz może być toksyczna -- buty z podeszwami
plastykowymi, telefon czy komputer, materac, czy cokolwiek!
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
FEniks
2014-05-11 11:50:25 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
odór
odurzenie
Odór odurza?...
Smród smrodzi, nie smrudzi. :)
Brud brudzi, bród do brodzenia w wodzie...
Bruk i zbrukanie...
A ja dzisiaj napisałem na grupie odór a ręcznie -- odur.
I nawet zastanowiłem się przed napisaniem ręcznym -- odó/ur odurza?
Więc jak to jest z tym odorem? Dlaczego w wypadku
odoru mamy odurzenie a nie odórzenie?
-=-
Na usprawiedliwienie popełnienia wiadomego błędu mam swe
odurzenie, gdyż naprawdę zostałem porażony odorem. :)
-=-
Proszę jednak o wyjaśnienie -- dlaczego ze słowa odór mamy odurzenie?
Odór <- łac. odor
Odurzyć <- prsł. dur, duriti
Może niewykluczone, że u obu gdzieś tam w głębi głębi na początku był wodór.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-11 13:09:23 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Qrczak
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Proszę jednak o wyjaśnienie -- dlaczego ze słowa odór mamy odurzenie?
Odór <- łac. odor
Odurzyć <- prsł. dur, duriti
Może niewykluczone, że u obu gdzieś tam w głębi głębi na początku był wodór.
A może też i tlen. Po rosyjsku "kisłorod". Mnie się to zawsze nie najlepiej
kojarzyło -- jak co skisłe, to pachnieć dobrze nie może. Choć wiem, że nie
są to skojarzenia do końca słuszne. Łaciński odor od naszego odoru też się
różni.

Jarek
--
Jeden jest rytm, jeden rytm, jeden jest węgiel i tlen
Zwykłą losu koleją -- praca, posiłek i sen
Jeden przypada na dzień, świt jeden i jeden zmrok
Pierwsi odchodzą w cień, a drudzy równają krok
FEniks
2014-05-11 19:15:41 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Qrczak
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Proszę jednak o wyjaśnienie -- dlaczego ze słowa odór mamy odurzenie?
Odór <- łac. odor
Odurzyć <- prsł. dur, duriti
Może niewykluczone, że u obu gdzieś tam w głębi głębi na początku był wodór.
A może też i tlen. Po rosyjsku "kisłorod". Mnie się to zawsze nie najlepiej
kojarzyło -- jak co skisłe, to pachnieć dobrze nie może. Choć wiem, że nie
są to skojarzenia do końca słuszne. Łaciński odor od naszego odoru też się
różni.
No tak, łaciński jest bardziej uniwersalny. Podobnie jak grecki (a
właściwie grecka) "odode" i czasownik "odzo" (pachnieć lub wonieć
nieprzyjemnie).
Ciekawe, czy mają coś wspólnego z wodą (gr. hydor) poza deltą i omegą. ;)

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-11 22:28:27 UTC
Permalink
Post by FEniks
Łaciński odor od naszego odoru też się różni.
No tak, łaciński jest bardziej uniwersalny. Podobnie jak grecki
(a właściwie grecka) "odode" i czasownik "odzo" (pachnieć lub
wonieć nieprzyjemnie).
Zaraz, zaraz -- "podobnie jak grecki", to jest nasz, a nie łaciński.
Łacińskie odory mogą być przyjemne, a nasze i greckie -- nie. Roślinki,
co są po łacinie "odorata", po naszemu najczęściej są "wonne". Czasem
też "pachnące". "Woń" jest po polsku uniwersalna, to znaczy może być
dobra i zła. Ale jak coś pachnie, to ładnie. Ładne jest pachnienie
nieokreślone. Ale zdarza się, że coś "brzydko pachnąć". Za to "ładnie
śmierdzieć" już się nie da. W czeskim zdaje się jest odwrotnie -- woń
też jest neutralna, ale pachnie się domyślnie brzydko.
Post by FEniks
Ciekawe, czy mają coś wspólnego z wodą (gr. hydor) poza deltą i omegą. ;)
Jeśli śmierdzą, to pewnie z wodą od dawna nie mają nic wspólnego.

Jarek
--
Co mnie to obchodzi
Że dźwięk jest po to abym dźwięczał
A stęk jest po to abym stęczał
A głód jest po to żebym głodził
A smród jest po to żebym smrodził
Co mnie to obchodzi
Ja na rozbitej płynę łodzi
bbjk
2014-05-12 07:11:33 UTC
Permalink
Za to "ładnie śmierdzieć" już się nie da.
Ale da się nie śmierdzieć.
Na przykład groszem.
--
Bbjk, po latach.
Jarosław Sokołowski
2014-05-12 09:11:17 UTC
Permalink
Post by bbjk
Za to "ładnie śmierdzieć" już się nie da.
Ale da się nie śmierdzieć.
Na przykład groszem.
Biorąc pod uwagę, że pecunia non olet, to nawet
nie tyle "da się", co inaczej nie można.

Jarek

PS
Oczywiście już od samego progu serdecznie witamy.
Czym chata bogata.
--
Jestem młody, nie mam nic i mieć nie będę
Wokół wszyscy na wyścigi się bogacą
Są i tacy, którym płacą nie wiem za co
Ale cieszą się szacunkiem i urzędem
bbjk
2014-05-12 10:23:37 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Biorąc pod uwagę, że pecunia non olet, to nawet
nie tyle "da się", co inaczej nie można.
Taaa...
Już ja wiem, czym to pachnie.
Post by Jarosław Sokołowski
Oczywiście już od samego progu serdecznie witamy.
Czym chata bogata.
Chata zbiedniała ostatnimi laty, ale znów widzę, że dobrobyt wraca, więc
i zastukałam.
--
Bbjk
Żyje na węch... nie słucha wcale.
Pachnie gniciem półmroku,
Pachnie wiatrem od rzeki,
Pachnie ludzki niepokój
Zwierzęciem kalekim...
Jarosław Sokołowski
2014-05-12 10:37:14 UTC
Permalink
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
Oczywiście już od samego progu serdecznie witamy.
Czym chata bogata.
Chata zbiedniała ostatnimi laty, ale znów widzę,
że dobrobyt wraca, więc i zastukałam.
No, tak tu powoli życie nam płynie.

Jarek
--
Pachnie maciejką, naftą i serkiem,
Cipritykowscy kopią w ogrodzie,
Dreptak po wódkę idzie spacerkiem,
-- Można powiedzieć, że dzień, jak codzień!
Qrczak
2014-05-12 10:08:31 UTC
Permalink
Post by bbjk
Za to "ładnie śmierdzieć" już się nie da.
Ale da się nie śmierdzieć.
Na przykład groszem.
Bajarka!

Q
bbjk
2014-05-12 10:28:59 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Bajarka!
Baju, baju, będziesz w raju.

Qra, Ewa, Jarek. I jeszcze Ludek nieopodal.
Cieszę się, że Was widzę.

--
Bbjk
FEniks
2014-05-12 10:33:18 UTC
Permalink
Post by bbjk
Post by Qrczak
Bajarka!
Baju, baju, będziesz w raju.
Qra, Ewa, Jarek. I jeszcze Ludek nieopodal.
Cieszę się, że Was widzę.
http://youtu.be/NeWYgFQYAF0
My też się cieszymy!
A witał już w naszym imieniu Jarek. ;)

Ewa
bbjk
2014-05-12 11:06:13 UTC
Permalink
Post by FEniks
My też się cieszymy!
Można powiedzieć, że zwabił mnie odór.
--
Bbjk
Eneuel Leszek Ciszewski
2014-05-12 21:44:56 UTC
Permalink
Post by bbjk
Można powiedzieć, że zwabił mnie odór.
Chyba raczej zwabiła Cię woń odoru. ;)
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
bbjk
2014-05-13 04:29:53 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Chyba raczej zwabiła Cię woń odoru. ;)
A nie, tak raczej nie mawiam, po co mi tautologia.
Ewo, czy to raczej pleonazm?
Ty jesteś dobra w teorii, stąd pytam Ciebie.
--
B.
FEniks
2014-05-13 13:45:40 UTC
Permalink
Post by bbjk
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Chyba raczej zwabiła Cię woń odoru. ;)
A nie, tak raczej nie mawiam, po co mi tautologia.
Ewo, czy to raczej pleonazm?
Ty jesteś dobra w teorii, stąd pytam Ciebie.
Masło maślane. ;)

Tautologia to raczej pojęcie z logiki, o ile się nie mylę. A swojskie
masło maślane to pleonazm.

W łacinie coś podobnego nazywało się figura etymologica (typu: walczyć
walkę) i było jak najbardziej pożądane z punktu widzenia stylistycznego.
W polskim akceptujemy chyba tylko "przeżyć życie".

Ewa, teoretycznie
Jarosław Sokołowski
2014-05-13 15:00:29 UTC
Permalink
swojskie masło maślane to pleonazm.
Czasy teraz takie nastały, że tego pleonazma musimy specjalnie wyszukiwać
na półkach sklepowych. Albo zamawiać u baby ze wsi -- wtedy on jeszcze
bardziej swojski.
W łacinie coś podobnego nazywało się figura etymologica (typu: walczyć
walkę) i było jak najbardziej pożądane z punktu widzenia stylistycznego.
W polskim akceptujemy chyba tylko "przeżyć życie".
Co znaczy "akceptujemy"? Czy "zrobić robotę" jest źle? Wiem, można ją
wykonać -- ale czy trzeba, by być akceptowanym? Da się też wytwarzać
wytwory. W wytwórni. Tylko czy wolno? Albo czy napisać pismo można?

Jarek
--
Cietrzew się zacietrzewił słysząc takie słowa,
Sęp się zasępił strasznie, osowiała sowa
Kura dała drapaka, aż się zakurzyło,
Zając zajęczał smętnie, kurczę się skurczyło
Eneuel Leszek Ciszewski
2014-05-13 17:02:42 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Co znaczy "akceptujemy"? Czy "zrobić robotę" jest źle?
Wiem, można ją wykonać -- ale czy trzeba, by być
akceptowanym? Da się też wytwarzać wytwory. W wytwórni.
Tylko czy wolno? Albo czy napisać pismo można?
IMO:

można napisać pismo
'zwabiła mnie woń' to tautologia
'fakt autentyczny' to pleonazm
masło maślane można bez trudu
kupić w każdym sklepie mlecznym

Ale czym jest 'szansa na sukces'?
Ponoć nie ma 'szansy na przegraną'.
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
Eneuel Leszek Ciszewski
2014-05-13 18:03:04 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Post by Jarosław Sokołowski
Co znaczy "akceptujemy"? Czy "zrobić robotę" jest źle?
Wiem, można ją wykonać -- ale czy trzeba, by być
akceptowanym? Da się też wytwarzać wytwory. W wytwórni.
Tylko czy wolno? Albo czy napisać pismo można?
można napisać pismo
można coś napisać i to coś nazywane jest właśnie pismem
można napisać zdanie, można list, piosenkę, wiersz, podanie czy inne pismo...
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
'zwabiła mnie woń' to tautologia
'zwabiła mnie woń odoru' to tautologia
'zwabiła mnie woń Arabii niekoniecznie
może mnie przecież zwabić (czyli
przyciągnąć) woń (lub kolor) fiołków;
w przypadku odoru musi mnie ciągnąć
(raczej odpychać?) woń, więc dostawienie
słowa 'woń' niewiele wnosi; odór jest
zapachem, czyli wonią (choć raczej
przykrym zapachem i przykrą wonią)

'skusił mnie zapach zapachu
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
'fakt autentyczny' to pleonazm
masło maślane można bez trudu
kupić w każdym sklepie mlecznym
Ale czym jest 'szansa na sukces'?
Ponoć nie ma 'szansy na przegraną'.
-=-

tautologia ż I, DCMs. ~gii; lm D. ~gii (~gij)

1. <<wypowiedź, w której wyraz określający nie
wzbogaca treści wyrazu określanego, powtarzając
ją tylko, np. cofnąć się do tyłu; tautologizm>>

2. log. <<schemat zdania, w którym każde zdanie
podpadające pod ten schemat jest prawdziwe
(np. Każde A jest A); w szerszym sensie - takie
zdanie podpadające pod ten schemat>>

gr.
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
Eneuel Leszek Ciszewski
2014-05-13 18:55:24 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
'zwabiła mnie woń odoru' to tautologia
'zwabiła mnie woń Arabii niekoniecznie
może mnie przecież zwabić (czyli
przyciągnąć) woń (lub kolor) fiołków;
w przypadku odoru musi mnie ciągnąć
(raczej odpychać?) woń, więc dostawienie
słowa 'woń' niewiele wnosi; odór jest
zapachem, czyli wonią (choć raczej
przykrym zapachem i przykrą wonią)
Natomiast 'przykry odór' to pleonazm.

Choć niekoniecznie, bo czasami piszę, że
coś jest smutne, czyli ma fatalne skutki.
Wówczas jeden odór zabija (jest smutny)
zaś inny jest tylko nieszkodliwym smrodem.
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
FEniks
2014-05-13 20:27:07 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Co znaczy "akceptujemy"? Czy "zrobić robotę" jest źle? Wiem, można ją
wykonać -- ale czy trzeba, by być akceptowanym? Da się też wytwarzać
wytwory. W wytwórni. Tylko czy wolno? Albo czy napisać pismo można?
Hm, no rzeczywiście pewnie więcej jest takich, które brzmią zupełnie
normalnie, np. napisać pismo. Nie wiem, od czego to zależy.
"Zrobić robotę" kolokwialne mi się wydaje. "Wytwarzać wytwory" też
trochę nadmiarowe, tak jak "produkować produkty" albo "zawiązywać związki".
Może to tylko moje odczucie.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-13 21:50:42 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Co znaczy "akceptujemy"? Czy "zrobić robotę" jest źle? Wiem, można ją
wykonać -- ale czy trzeba, by być akceptowanym? Da się też wytwarzać
wytwory. W wytwórni. Tylko czy wolno? Albo czy napisać pismo można?
Hm, no rzeczywiście pewnie więcej jest takich, które brzmią zupełnie
normalnie, np. napisać pismo. Nie wiem, od czego to zależy.
Jest tego dużo. Kwiaty kwitną, światło świeci, buty się obuwa. A potem
tańczy taniec. Mnie tu co innego zastanowiło. Ci starożytni Rzymianie
poczytywali sobie takie konstrukcje za coś pożądanego, a współcześnie
pojawia się nurt negacji.

Niektórzy ludzie z obsesyjnym natręcwem wyszukują pleonazmów. Mało tego,
że wyszukują, usiłują je tępić z całą bezwzględnością gdzie tylko znajdą.
Nie podejrzewam ich o to, by wiedzieli dlaczego to robią. Pewnie ktoś im
powiedział, że tak należy. Tylko kto? Nie znam szczegółowo planu nauczania
z gimnazjum, ale tam bym się najpewniej spodziewał źródeł tego zjawiska.

Światło świeci, bo co innego ma robić? Ono wiele więcej nie potrafi.
Ażeby sklecić jakieś niezdegenerowane zdanie, potrzebny jest czasownik.
Tu jest odpowiedź na pani pytanie: zależy to od tego, czy są jakieś
inne sensowne możliwności. Pismo można równie dobrze sprokurować, ale
napisanie go jest czymś daleko bardziej oczywistym.

Maniacy owi czepiają się też takiego wyrażenia jak "idziemy pieszo".
Że niby oni inaczej niż pieszo chodzić nie potrafią, więc słowo to jako
zbędne należy przemilczeć. Ja bym potrafił -- mogą mnie całym orszakiem
nieść w lektyce. Taki orszak porusza się pieszo, a ja wraz z nim. Mogę
zademonstrować, jeśli się kiedy zbiorą w jakąś większą grupę.
Post by FEniks
"Zrobić robotę" kolokwialne mi się wydaje. "Wytwarzać wytwory" też
trochę nadmiarowe, tak jak "produkować produkty" albo "zawiązywać
związki". Może to tylko moje odczucie.
"Wytwórcy wytwarzają wytwory" i "wyrobnicy wyrabiają wyroby" -- dwie
trójce oparte o dwa pokrewne sobie znaczeniowo rdzenie. Ale wydźwięk
całości jakże inny. Jasne, możemy też sobie mieszać i powiedzieć, że
"wyrobnicy wytwarzają produkty" -- tak na przekór Rzymianom.

Jarek

PS
Oprócz zawiązywania związków można też związywać zawiązki.
--
A do kawy jajecznicę,
A jak już podeżre zdrowo,
To przynoszą mu w lektyce
Bardzo fajną cysorzową.
Eneuel Leszek Ciszewski
2014-05-13 22:59:27 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Światło świeci, bo co innego ma robić? Ono wiele więcej nie potrafi.
Fotografia to malowanie światłem? Mnie trudno oślepić,
ale wielu kierowców na to narzeka. Można też nagrzać
coś (lub kogoś) za pomocą światła i można tak ogólnie
przesłać energię oraz informację.
Post by Jarosław Sokołowski
Ażeby sklecić jakieś niezdegenerowane zdanie,
potrzebny jest czasownik.
Deszcz pada. Bez czasownika wypowiedź jest
zrozumiała, bez rzeczownika -- także, choć
padać może także grad lub śnieg.
Post by Jarosław Sokołowski
Tu jest odpowiedź na pani pytanie: zależy to od tego,
czy są jakieś inne sensowne możliwności. Pismo można
równie dobrze sprokurować, ale napisanie go jest czymś
daleko bardziej oczywistym.
Pismo można odtworzyć (ze strzępów czy skrawków) oraz przesłać faxem.
Post by Jarosław Sokołowski
Maniacy owi czepiają się też takiego wyrażenia jak "idziemy pieszo".
Zegarek nie chodzi. Nie wchodź w ten interes! Nie idź tą drogą.
(nie próbuj rozwiązania tą metodą) Okręt szedł pod pełnymi żaglami
a statek szedł całą naprzód.

Jeśli dziewczyna chciała iść -- mogła zajść i dochodzić
(mieć orgazm) ale dochodzić mogła także do wniosku, wsi
i do przekonania.
Post by Jarosław Sokołowski
Że niby oni inaczej niż pieszo chodzić nie potrafią, więc słowo to jako
zbędne należy przemilczeć. Ja bym potrafił -- mogą mnie całym orszakiem
nieść w lektyce. Taki orszak porusza się pieszo, a ja wraz z nim. Mogę
zademonstrować, jeśli się kiedy zbiorą w jakąś większą grupę.
Post by FEniks
"Zrobić robotę" kolokwialne mi się wydaje. "Wytwarzać wytwory" też
trochę nadmiarowe, tak jak "produkować produkty" albo "zawiązywać
związki". Może to tylko moje odczucie.
"Wytwórcy wytwarzają wytwory" i "wyrobnicy wyrabiają wyroby" -- dwie
trójce oparte o dwa pokrewne sobie znaczeniowo rdzenie. Ale wydźwięk
całości jakże inny. Jasne, możemy też sobie mieszać i powiedzieć, że
"wyrobnicy wytwarzają produkty" -- tak na przekór Rzymianom.
Wytwórca do wyrobnika: Co ty wyrabiasz? ;)
Wyrobnik do wytwórcy: Nic. Przenoszę do realu
wytwory mojej wyobraźni.
Post by Jarosław Sokołowski
Oprócz zawiązywania związków można też związywać zawiązki.
Można zawierać związki małżeńskie; związki zawodowe można
tworzyć, rozwiązywać, delegalizować lub zastraszać; chemik
uzyska związki chemiczne; związki frazeologiczne znają
grupowicze... Kiedyś jeszcze po prostu był :) Związek
Radziecki.
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
bbjk
2014-05-14 04:03:55 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Maniacy owi
Maniaków nie sieją. Są ortograficzni, co to z lupą tropią każdą
literówkę, czy błąd i z triumfem podają linki do słownika, internetowego
zresztą. Są i tacy, co lubią internetowo definiować prawie każde słowo.
A jaki cel im przyświeca?
Trzeba może zapytać.
Post by Jarosław Sokołowski
czepiają się też takiego wyrażenia jak "idziemy pieszo".
Że niby oni inaczej niż pieszo chodzić nie potrafią, więc słowo to jako
zbędne należy przemilczeć. Ja bym potrafił
Ja także potrafię.
Idę się przejechać, to u mnie częste wyjście.
Idę się przelecieć - nieco rzadziej, ale też. Ale lecę się przejść, o,
to już pachnie sprzecznością. Bo jak latam, to nie idę, ale jak idę, to
mogę lecieć.

Zrobić robotę często mi się zdarza. Czasem odwalić, to już trochę
gorzej, a jednak znacznie lepiej, niż odwalić kitę.

No to lecę robić tę swoją robotę.
--
BBjk
Jarosław Sokołowski
2014-05-14 10:57:46 UTC
Permalink
Post by bbjk
czepiają się też takiego wyrażenia jak "idziemy pieszo". Że niby oni
inaczej niż pieszo chodzić nie potrafią, więc słowo to jako zbędne
należy przemilczeć. Ja bym potrafił
Ja także potrafię.
Idę się przejechać, to u mnie częste wyjście.
To już co innego. Tutaj określony jest cel, a nie charakter chodzenia,
jak było w wyrażeniu "iść pieszo". Icek, gdy zajechali po niego kibitką,
powiedział krótko: "jadę iść siedzieć". Bardzo dobrze powiedział, bo
w stwierdzeniu "poszedł siedzieć" nie ma żadnej informacji o środkach
czy metodach transportu.

Dzisiaj jeżdżenie oznacza przeważnie poruszanie się na kołach. Kiedyś
tak nie było. W takich przypadkach trzeba było korzystać z dookreśleń
-- jadę koleśnie. Jechał jeźdźec. Na koniu. Gdy mu konia kto odjął,
zostawał spieszony i stawał się piechotą. Jak miał szczęście, mógł iść
dalej. Koń samopas też idzie, nie jedzie. Tak więc jeżdżenie opisywało
niegdyś relację -- dwa stwory, gdy są oddzielnie, to oba chodzą, a gdy
jeden na drugiego wsiędzie, wtedy odbywa się jazda.
Post by bbjk
Idę się przelecieć - nieco rzadziej, ale też. Ale lecę się przejść,
o, to już pachnie sprzecznością.
Tu mamy przykład unikania sprzeczności przez podmiot liryczny:

-- Kiedy biegam, to jestem biegaczem,
kiedy fruwam, to jestem fruwaczem,
kiedy się boję, to jestem baczem,
a tak w ogóle to jestem Gżdaczem.
Więc podziwiaj mnie i patrz:
Jestem fruwający Gżdacz!
Post by bbjk
Bo jak latam, to nie idę, ale jak idę, to mogę lecieć.
Z wyrażonym w tym zdaniu pesymizmem nie mogę się zgodzić. Bo przecież
niektórym latanie dobrze idzie.
Post by bbjk
Zrobić robotę często mi się zdarza. Czasem odwalić, to już trochę
gorzej, a jednak znacznie lepiej, niż odwalić kitę.
Ciekawe, czy w świetle poprzednio prowadzonych dywagacji można powiedzieć,
że dezodorant odwalił robotę.
Post by bbjk
No to lecę robić tę swoją robotę.
Jarek
--
będzie wspaniale
kiedy definitywnie
szlag mnie trafi kiedy kitę odwalę
bbjk
2014-05-14 16:29:42 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Dzisiaj jeżdżenie oznacza przeważnie poruszanie się na kołach. Kiedyś
tak nie było. W takich przypadkach trzeba było korzystać z dookreśleń
-- jadę koleśnie. Jechał jeźdźec. Na koniu. Gdy mu konia kto odjął,
zostawał spieszony i stawał się piechotą. Jak miał szczęście, mógł iść
dalej. Koń samopas też idzie, nie jedzie. Tak więc jeżdżenie opisywało
niegdyś relację -- dwa stwory, gdy są oddzielnie, to oba chodzą, a gdy
jeden na drugiego wsiędzie, wtedy odbywa się jazda.
Ostra jazda.
Przeważnie na kołach jeździmy, ale nie tylko. Sanie, narty, łyżwy. Po
bandzie i na całego.
A "gdy jeden na drugiego wsiędzie"... pojechałeś, Jarku.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by bbjk
Bo jak latam, to nie idę, ale jak idę, to mogę lecieć.
Z wyrażonym w tym zdaniu pesymizmem nie mogę się zgodzić. Bo przecież
niektórym latanie dobrze idzie.
Ależ tutaj jest wyłącznie optymizm!
Latam i mogę lecieć. To lepiej, niż skakać choćby i po górach,
przeskakując pagórki.
Post by Jarosław Sokołowski
Ciekawe, czy w świetle poprzednio prowadzonych dywagacji można powiedzieć,
że dezodorant odwalił robotę.
Jednak jestem zwolenniczką wcześniejszej przed jego użyciem kąpieli, by
niczego nie musiał odwalać.
--
Bbjk
FEniks
2014-05-14 16:38:59 UTC
Permalink
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
Dzisiaj jeżdżenie oznacza przeważnie poruszanie się na kołach. Kiedyś
tak nie było. W takich przypadkach trzeba było korzystać z dookreśleń
-- jadę koleśnie. Jechał jeźdźec. Na koniu. Gdy mu konia kto odjął,
zostawał spieszony i stawał się piechotą. Jak miał szczęście, mógł iść
dalej. Koń samopas też idzie, nie jedzie. Tak więc jeżdżenie opisywało
niegdyś relację -- dwa stwory, gdy są oddzielnie, to oba chodzą, a gdy
jeden na drugiego wsiędzie, wtedy odbywa się jazda.
Ostra jazda.
Przeważnie na kołach jeździmy, ale nie tylko. Sanie, narty, łyżwy. Po
bandzie i na całego.
A "gdy jeden na drugiego wsiędzie"... pojechałeś, Jarku.
(Po)jeździć też niektórzy lubią na kimś, zwłaszcza jak mają zły dzień,
choć to wcale nie jest dla tego kogoś przyjemna jazda.

Ewa
bbjk
2014-05-14 16:47:33 UTC
Permalink
Post by FEniks
(Po)jeździć też niektórzy lubią na kimś, zwłaszcza jak mają zły dzień,
choć to wcale nie jest dla tego kogoś przyjemna jazda.
Tak, bywają tacy, co to pasjami lubią jeździć po kimś. Aproposik mały,
przejrzałam niedawno pl.rec.kuchnię sprzed 10 lat, to dopiero były
zabawne jazdy. Zatęskniłam do tamtych niewinnych czasów.
--
Bbjk
FEniks
2014-05-14 20:06:03 UTC
Permalink
Post by bbjk
Post by FEniks
(Po)jeździć też niektórzy lubią na kimś, zwłaszcza jak mają zły dzień,
choć to wcale nie jest dla tego kogoś przyjemna jazda.
Tak, bywają tacy, co to pasjami lubią jeździć po kimś.
No racja, po kimś.
Post by bbjk
Aproposik mały, przejrzałam niedawno pl.rec.kuchnię sprzed 10 lat, to
dopiero były zabawne jazdy. Zatęskniłam do tamtych niewinnych czasów.
I kto tam po kim jeździł? To chyba epoka dużej aktywności dżdżownic,
Władysława Łosia i Magdy Basset. Mnie chyba jeszcze wtedy nie było.
Też czasem lubię wracać do starych postów (także z innych grup) i czasem
dziwię się sobie sprzed lat i mam ochotę sama po sobie pojeździć. ;)

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-14 20:56:49 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by bbjk
Post by FEniks
(Po)jeździć też niektórzy lubią na kimś, zwłaszcza jak mają zły
dzień, choć to wcale nie jest dla tego kogoś przyjemna jazda.
Tak, bywają tacy, co to pasjami lubią jeździć po kimś.
No racja, po kimś.
Niektórzy jeżdża po kimś jak po łysej kobyle. Kiedyś jeździło się na
kobyle. Na łysej również. I w tym powiedzeniu też kiedyś występowało
*na*. Teraz przeważnie *po*.

Jarek
--
A ja sobie jeżdżę | Może jestem wariat
na motorowerze | lecz nie jestem głupi
i nocą na szosie | tak szybko nie jeżdże
łapię w worek jeże | by jeża utrupić
Qrczak
2014-05-15 09:17:09 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by bbjk
Post by FEniks
(Po)jeździć też niektórzy lubią na kimś, zwłaszcza jak mają zły
dzień, choć to wcale nie jest dla tego kogoś przyjemna jazda.
Tak, bywają tacy, co to pasjami lubią jeździć po kimś.
No racja, po kimś.
Niektórzy jeżdża po kimś jak po łysej kobyle. Kiedyś jeździło się na
kobyle. Na łysej również. I w tym powiedzeniu też kiedyś występowało
*na*. Teraz przeważnie *po*.
Łysek idzie przodkiem, to i reszta po nim.

Q, zza węgla
Jarosław Sokołowski
2014-05-15 12:08:14 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by bbjk
Post by FEniks
(Po)jeździć też niektórzy lubią na kimś, zwłaszcza jak mają zły
dzień, choć to wcale nie jest dla tego kogoś przyjemna jazda.
Tak, bywają tacy, co to pasjami lubią jeździć po kimś.
No racja, po kimś.
Niektórzy jeżdża po kimś jak po łysej kobyle. Kiedyś jeździło się na
kobyle. Na łysej również. I w tym powiedzeniu też kiedyś występowało
*na*. Teraz przeważnie *po*.
Łysek idzie przodkiem, to i reszta po nim.
Łysek -- jaka tam z niego kobyła! Łyska (Fulica atra) -- nad tym można
się zastanowić.
Post by Qrczak
Q, zza węgla
Jarek (Łysek, z pokładu idy, na myły Boh!)
--
Dawne życie poszło w dal,
dziś pierogi, dzisiaj bal,
tylko koni, tylko koni,
tylko koni, tylko koni żal.
bbjk
2014-05-15 04:23:50 UTC
Permalink
Post by FEniks
I kto tam po kim jeździł? To chyba epoka dużej aktywności dżdżownic,
Władysława Łosia i Magdy Basset. Mnie chyba jeszcze wtedy nie było.
Tak, przejrzyj sobie. Były jazdy, ale przeważnie inteligentne.
Trafiłam przypadkiem, szukając przepisu.
--
Bbjk
Jarosław Sokołowski
2014-05-14 19:59:16 UTC
Permalink
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
Dzisiaj jeżdżenie oznacza przeważnie poruszanie się na kołach. Kiedyś
tak nie było. W takich przypadkach trzeba było korzystać z dookreśleń
-- jadę koleśnie. Jechał jeźdźec. Na koniu. Gdy mu konia kto odjął,
zostawał spieszony i stawał się piechotą. Jak miał szczęście, mógł iść
dalej. Koń samopas też idzie, nie jedzie. Tak więc jeżdżenie opisywało
niegdyś relację -- dwa stwory, gdy są oddzielnie, to oba chodzą, a gdy
jeden na drugiego wsiędzie, wtedy odbywa się jazda.
Ostra jazda.
Przeważnie na kołach jeździmy, ale nie tylko. Sanie, narty, łyżwy.
Bo to nowe idzie. Kiedyś chadzano "ślizgać się na łyżwach". Na ślizgawkę.
Gdy dawno temu uczyli mnie rosyjskiego, to nauczyli, że tam na nartach
się *chodzi*, a nigdy "jeździ". Nie wiem jak jest teraz, czy coś i tam
się zmieniło. Z saniami łatwiej, bo one za koniem jadą. Koń z prastarych
czasów jest warunkiem wystarczającym do jazdy.
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
Post by bbjk
Bo jak latam, to nie idę, ale jak idę, to mogę lecieć.
Z wyrażonym w tym zdaniu pesymizmem nie mogę się zgodzić.
Bo przecież niektórym latanie dobrze idzie.
Ależ tutaj jest wyłącznie optymizm!
Optymizm jest w drugiej części zdania, w pierwszej -- pesymizm.
W dodatku zbędny -- nie ma co się ograniczać, że "jak latam,
to nie idę".
Post by bbjk
Latam i mogę lecieć. To lepiej, niż skakać choćby i po górach,
przeskakując pagórki.
Gdy w telewizji pokazują takich na nartach bez kijków, to po czymś
rozróżniają kiedy który skacze, a kiedy leci.
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
Ciekawe, czy w świetle poprzednio prowadzonych dywagacji można
powiedzieć, że dezodorant odwalił robotę.
Jednak jestem zwolenniczką wcześniejszej przed jego użyciem kąpieli,
by niczego nie musiał odwalać.
Pogląd mam ten sam i nie zamierzam nikogo *odwodzić* od kąpieli.

Jarek
--
To nie do wiary, że niedawno tak to było --
w słuchawce głos: "Kochany, dzwonisz -- jak to miło!",
A gdy pytałem, czy to z kranu gdzieś tak siąpie --
mówiłaś: "Tak, bo ja się często kąpię".
FEniks
2014-05-14 20:07:19 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Bo to nowe idzie. Kiedyś chadzano "ślizgać się na łyżwach". Na ślizgawkę.
Gdy dawno temu uczyli mnie rosyjskiego, to nauczyli, że tam na nartach
się *chodzi*, a nigdy "jeździ". Nie wiem jak jest teraz, czy coś i tam
się zmieniło.
Jeśli to biegówki, to się nawet biega.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-14 21:02:53 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Gdy dawno temu uczyli mnie rosyjskiego, to nauczyli, że tam na
nartach się *chodzi*, a nigdy "jeździ". Nie wiem jak jest teraz,
czy coś i tam się zmieniło.
Jeśli to biegówki, to się nawet biega.
Zdarzało mi się. Chociaż biegówki, to nie dałem się zasugerować. Chodziłem.

Jarek
--
Patrz -- na białym śniegu
ślady miękkich łap
ścieżką przeszedł sen
znikł w lesie
Może to co było
może to co jest
może to co będzie
przyniesie...
bbjk
2014-05-15 04:34:25 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Optymizm jest w drugiej części zdania, w pierwszej -- pesymizm.
W dodatku zbędny -- nie ma co się ograniczać, że "jak latam,
to nie idę".
Tutaj będę uparta. Latanie to wyższy stopień od iścia.
Iść to sobie mogę do warzywniaka po kapustę, nawet powlec się noga za
nogą, a lecę na randkę, choć niekoniecznie Lufthansą, czy LOTem.
Post by Jarosław Sokołowski
Gdy w telewizji pokazują takich na nartach bez kijków, to po czymś
rozróżniają kiedy który skacze, a kiedy leci.
No właśnie, po czym? po odległości przemieszczania się w powietrzu, czy
po intensywności uwielbienia dla polatuchy?
Post by Jarosław Sokołowski
Pogląd mam ten sam i nie zamierzam nikogo *odwodzić* od kąpieli.
Tak, to byłoby zwodne, choć niektórzy twierdzą, że to i owo skraca życie.
--
Bbjk
Jarosław Sokołowski
2014-05-15 12:06:19 UTC
Permalink
Post by bbjk
Tutaj będę uparta. Latanie to wyższy stopień od iścia.
Iść to sobie mogę do warzywniaka po kapustę, nawet powlec się noga
za nogą, a lecę na randkę, choć niekoniecznie Lufthansą, czy LOTem.
A potem źli ludzie gadają, że latawica. Jeśli kto chce iść stopień
wyżej, może kroczyć. Albo stąpać.
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
Gdy w telewizji pokazują takich na nartach bez kijków, to po czymś
rozróżniają kiedy który skacze, a kiedy leci.
No właśnie, po czym? po odległości przemieszczania się w powietrzu,
czy po intensywności uwielbienia dla polatuchy?
Za uwielbienie czynne grozi dyskwalifikacja. Więc chyba to pierwsze.

Jarek
--
Dwóch ich weszło do sklepu w zapusty
jeden sok pił na kaca z kapusty.
A jak wypił to zniknął za progiem
więc na drogę powiedzmy mu: "z Bogiem".
FEniks
2014-05-14 06:34:05 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
"Wytwórcy wytwarzają wytwory" i "wyrobnicy wyrabiają wyroby" -- dwie
trójce oparte o dwa pokrewne sobie znaczeniowo rdzenie. Ale wydźwięk
całości jakże inny. Jasne, możemy też sobie mieszać i powiedzieć, że
"wyrobnicy wytwarzają produkty" -- tak na przekór Rzymianom.
No ale właśnie chyba nie do końca na przekór, bo, jak Pan sam zauważył,
te słowa sobie znalazły niuanse znaczeniowe.
Wytwory (własnej wyobraźni) tworzą (może bardziej wykorzystują?) twórcy,
a raczej przerzucają je na papier, płótno, czy co tam jeszcze. Wytwórcy
wytwarzają wyroby, w szczególnych przypadkach są to przetwory. A
wyrobnicy robią to, co im każą.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-14 10:59:21 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
"Wytwórcy wytwarzają wytwory" i "wyrobnicy wyrabiają wyroby" -- dwie
trójce oparte o dwa pokrewne sobie znaczeniowo rdzenie. Ale wydźwięk
całości jakże inny. Jasne, możemy też sobie mieszać i powiedzieć, że
"wyrobnicy wytwarzają produkty" -- tak na przekór Rzymianom.
No ale właśnie chyba nie do końca na przekór, bo, jak Pan sam zauważył,
te słowa sobie znalazły niuanse znaczeniowe.
Na przekór, bo -- jak się od Pani dowiedziałem -- Rzymianie ci mieli
upodobanie w zestawianiu słów jednakiej etymologii.
Post by FEniks
Wytwory (własnej wyobraźni) tworzą (może bardziej wykorzystują?) twórcy,
a raczej przerzucają je na papier, płótno, czy co tam jeszcze. Wytwórcy
wytwarzają wyroby, w szczególnych przypadkach są to przetwory. A
wyrobnicy robią to, co im każą.
Ktoś mnie kiedyś nauczył słowa "wypłody". "Wypłody wyobraźni" -- tak się
tego używa. Wyrobnicy, gdy dokładnie nie opowiedzieć im co i jak, albo
zgoła nie kazać nic wcale, robią właśnie coś takiego.

Jarek
--
Wyobraźnia w takich razach
zwykle leczy i pomaga,
Lecz i ona -- pełna klęska,
odmówiła posłuszeństwa.
FEniks
2014-05-14 16:20:29 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
"Wytwórcy wytwarzają wytwory" i "wyrobnicy wyrabiają wyroby" -- dwie
trójce oparte o dwa pokrewne sobie znaczeniowo rdzenie. Ale wydźwięk
całości jakże inny. Jasne, możemy też sobie mieszać i powiedzieć, że
"wyrobnicy wytwarzają produkty" -- tak na przekór Rzymianom.
No ale właśnie chyba nie do końca na przekór, bo, jak Pan sam zauważył,
te słowa sobie znalazły niuanse znaczeniowe.
Na przekór, bo -- jak się od Pani dowiedziałem -- Rzymianie ci mieli
upodobanie w zestawianiu słów jednakiej etymologii.
O ile "na przekór" nie mam rozumieć jak "przekornie", czy "dla
przekory", to w porządku.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Wytwory (własnej wyobraźni) tworzą (może bardziej wykorzystują?) twórcy,
a raczej przerzucają je na papier, płótno, czy co tam jeszcze. Wytwórcy
wytwarzają wyroby, w szczególnych przypadkach są to przetwory. A
wyrobnicy robią to, co im każą.
Ktoś mnie kiedyś nauczył słowa "wypłody". "Wypłody wyobraźni" -- tak się
tego używa. Wyrobnicy, gdy dokładnie nie opowiedzieć im co i jak, albo
zgoła nie kazać nic wcale, robią właśnie coś takiego.
Wypłody wyobraźni to bardziej mi się kojarzą z grafomanami czy innymi
landszafciarzami (jak się właściwie mówi na odpowiednik grafomana wśród
malarzy?)

Ewa
bbjk
2014-05-14 16:36:57 UTC
Permalink
Post by FEniks
Wypłody wyobraźni to bardziej mi się kojarzą z grafomanami czy innymi
landszafciarzami
Ej! Lubię pejzażystów.
Chełmoński, Wyczółkowski,Turner, Pissarro. Same landszafty.

(jak się właściwie mówi na odpowiednik grafomana wśród
Post by FEniks
malarzy?)
Pacykarz, malarzyna.
--
B.
Marek Włodarz
2014-05-14 19:47:45 UTC
Permalink
Post by bbjk
Post by FEniks
Wypłody wyobraźni to bardziej mi się kojarzą z grafomanami czy innymi
landszafciarzami
Ej! Lubię pejzażystów.
Chełmoński, Wyczółkowski,Turner, Pissarro. Same landszafty.
(jak się właściwie mówi na odpowiednik grafomana wśród
Post by FEniks
malarzy?)
Pacykarz, malarzyna.
Jeszcze oleodrukarz... (to akurat z Makuszyńskiego)

Pozdrawiam (i wracam do lurkowania)
Marek W.
--
Suma inteligencji ludzkości jest stała. Tylko ludzi jest coraz więcej.
FEniks
2014-05-14 20:10:00 UTC
Permalink
Post by bbjk
Post by FEniks
Wypłody wyobraźni to bardziej mi się kojarzą z grafomanami czy innymi
landszafciarzami
Ej! Lubię pejzażystów.
Chełmoński, Wyczółkowski,Turner, Pissarro. Same landszafty.
Podzielam tę sympatię. Nie każdy pejzażysta to dla mnie landszafciarz. ;)
Post by bbjk
(jak się właściwie mówi na odpowiednik grafomana wśród
Post by FEniks
malarzy?)
Pacykarz, malarzyna.
A czy pacykarz to nie malarz pokojowy?

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-14 20:52:44 UTC
Permalink
Post by FEniks
Wypłody wyobraźni to bardziej mi się kojarzą z grafomanami czy innymi
landszafciarzami
Ej! Lubię pejzażystów. Chełmoński, Wyczółkowski,Turner, Pissarro.
Same landszafty.
Podzielam tę sympatię. Nie każdy pejzażysta to dla mnie landszafciarz. ;)
A co jeśli niemiecki?
Post by FEniks
(jak się właściwie mówi na odpowiednik grafomana wśród malarzy?)
Pacykarz, malarzyna.
A czy pacykarz to nie malarz pokojowy?
Też. Tym bardziej nazwanie w ten sposób kolegi olejnego jest obelżywe.

Jarek
--
W pobliżu świątynia stała sztuk, | Dziwi się wszystko w tej budzie:
Stamtąd się zakradł najpierwszy wróg, | Cóż tu się schodzą za ludzie!
Malaria lokal obsiadła, | Chłop w chłopa dziki, kosmaty,
Iżby w nim piła i jadła. | A portki na nim -- na raty.
FEniks
2014-05-15 13:38:55 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Wypłody wyobraźni to bardziej mi się kojarzą z grafomanami czy innymi
landszafciarzami
Ej! Lubię pejzażystów. Chełmoński, Wyczółkowski,Turner, Pissarro.
Same landszafty.
Podzielam tę sympatię. Nie każdy pejzażysta to dla mnie landszafciarz. ;)
A co jeśli niemiecki?
To wtedy będzie landschaftsmaler.

Pejzaż - to brzmi dumnie! A landszafty kojarzą mi się z promenadą w
Kołobrzegu.

Ewa

Jarosław Sokołowski
2014-05-14 19:55:27 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
"Wytwórcy wytwarzają wytwory" i "wyrobnicy wyrabiają wyroby" -- dwie
trójce oparte o dwa pokrewne sobie znaczeniowo rdzenie. Ale wydźwięk
całości jakże inny. Jasne, możemy też sobie mieszać i powiedzieć, że
"wyrobnicy wytwarzają produkty" -- tak na przekór Rzymianom.
No ale właśnie chyba nie do końca na przekór, bo, jak Pan sam zauważył,
te słowa sobie znalazły niuanse znaczeniowe.
Na przekór, bo -- jak się od Pani dowiedziałem -- Rzymianie ci mieli
upodobanie w zestawianiu słów jednakiej etymologii.
O ile "na przekór" nie mam rozumieć jak "przekornie", czy "dla
przekory", to w porządku.
Słownikowe "na przekór" ma dwa znaczenia: (1) "niezgodnie z czymś lub
z czyjąś wolą"; (2) "mimo jakichś okoliczności". To jest niezgodne
z rzymskimi zasadami i upodobaniami, tak rozumiałem to moje "na przekór".

A że ja w ogóle z natury jestem przekorny, to już inna sprawa.
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Ktoś mnie kiedyś nauczył słowa "wypłody". "Wypłody wyobraźni" -- tak
się tego używa. Wyrobnicy, gdy dokładnie nie opowiedzieć im co i jak,
albo zgoła nie kazać nic wcale, robią właśnie coś takiego.
Wypłody wyobraźni to bardziej mi się kojarzą z grafomanami czy
innymi landszafciarzami
Przy uprawianiu landszafciarstwa wyobraźnia nie należy do rzeczy
najbardziej potrzebnych. Nawet dobrego landszafciarstwa. Niektórzy
powiedzą, że zwłaszcza dobrego. Grafomanowi też wyobraźnia potrzebna
jest jak zającowi dzwonek -- bez niej będzie radził sobie równie
dobrze.
Post by FEniks
(jak się właściwie mówi na odpowiednik grafomana wśród malarzy?)
Mnie też od razu przyszedł do głowy "pacykarz". Pacykarz to taki
grafoman-landszafciarz, ten od jeleni. Taki od wypłodów, to może
być "chlapacz". Wpółcześnie ten podtyp przeważa.

Jarek
--
siedzimy wieczorami
oglądamy malarstwo włoskie,
rany boskie jak nudno,
rany boskie
FEniks
2014-05-14 20:13:19 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Mnie też od razu przyszedł do głowy "pacykarz". Pacykarz to taki
grafoman-landszafciarz, ten od jeleni. Taki od wypłodów, to może
być "chlapacz". Wpółcześnie ten podtyp przeważa.
Czyli chlapacz to byłby taki abstrakciarz.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-14 21:04:30 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Mnie też od razu przyszedł do głowy "pacykarz". Pacykarz to taki
grafoman-landszafciarz, ten od jeleni. Taki od wypłodów, to może
być "chlapacz". Wpółcześnie ten podtyp przeważa.
Czyli chlapacz to byłby taki abstrakciarz.
Taki, co to czasem chlapnie jedno czy drugie streszczenie?

Jarek
--
§4. Typ C, C+Co, Et, C+H, C+Co+Et, itp. Typy te wykonywane przy pomocy C2H5OH,
i narkotyków wyższego rzędu -- obecnie, wykluczone. Charakteryzacja modelu
subiektywna -- spotęgowania karykaturalne tak formalne, jak psychologiczne
nie wykluczone. W granicy kompozycja abstrakcyjna, czyli tzw. "Czysta Forma".
Eneuel Leszek Ciszewski
2014-05-13 22:41:30 UTC
Permalink
Hm, no rzeczywiście pewnie więcej jest takich, które brzmią zupełnie normalnie, np. napisać pismo. Nie wiem, od czego to zależy.
"Zrobić robotę" kolokwialne mi się wydaje. "Wytwarzać wytwory" też trochę nadmiarowe, tak jak "produkować produkty" albo
"zawiązywać związki".
Budowane są budynki i budowle?
Fotografowane są osoby i twarze.
Malowane są malunki. Rysowane -- rysunki.
Nie widzę w tym nic dziwnego. Jak jest tworzony rysunek?
Rysunek musi być rysowany. Ale rysować można także wykres
a malować można płoty. Budować można nie tylko budynki,
ale także drogi i dobre relacje. ;)
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
FEniks
2014-05-14 06:36:43 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Post by FEniks
Hm, no rzeczywiście pewnie więcej jest takich, które brzmią zupełnie
normalnie, np. napisać pismo. Nie wiem, od czego to zależy. "Zrobić
robotę" kolokwialne mi się wydaje. "Wytwarzać wytwory" też trochę
nadmiarowe, tak jak "produkować produkty" albo "zawiązywać związki".
Budowane są budynki i budowle?
Fotografowane są osoby i twarze.
Malowane są malunki. Rysowane -- rysunki.
Nie widzę w tym nic dziwnego. Jak jest tworzony rysunek?
Rysunek musi być rysowany. Ale rysować można także wykres
a malować można płoty. Budować można nie tylko budynki,
ale także drogi i dobre relacje. ;)
No dobrze, dobrze, już mnie przekonaliście.
Idę pójść sobie posiedzieć na chodniku. ;)

Ewa
Eneuel Leszek Ciszewski
2014-05-14 22:02:00 UTC
Permalink
Post by FEniks
No dobrze, dobrze, już mnie przekonaliście.
Idę pójść sobie posiedzieć na chodniku. ;)
123456789abcdef 123456789abcdef 123456789abcdef <-- do 50 nie doszedłem
Poszłam po rozum do głowy i doszedłem do wniosku,
że nie uchodzi takie zachowanie, bo to pójście na
łatwiznę, czego skutki (gdy już nadejdą) mogą być
daleko idące -- albowiem dojdzie do tego, że nikt
inny nie zechce pójść tak trudną drogą, a to jest
jedyny sposób, dzięki któremu idzie się do nieba.

Możesz posiedzieć w więzieniu, pochodzić z chłopakiem
lub w ciąży, podejść kogoś, aby wyjść na swoje, gdy
już dojdzie do rozejścia, czyli rozwodu, i zawsze
dojdziesz do wniosku, że chodzi o to, aby nie wyjść
na idiotkę, gdy nie można ot tak sobie wyjść na swoje,
dochodząc do wychodka, ;) który choć już jest dochodowy,
nadal nie śmierdzi groszem... ;) Doszło bowiem do tego,
że nie idzie ten interes zbyt dobrze, bo ludziom nie
chce się iść piechotą aż tak daleko, a pociągi nie
chodzą w tej okolicy, bo nie dochodzą tam żadne tory...

Dochodzą listy i wieści oraz informacje...

IMO można by tak bez końca.
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
Qrczak
2014-05-12 11:32:38 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by bbjk
Post by Qrczak
Bajarka!
Baju, baju, będziesz w raju.
Qra, Ewa, Jarek. I jeszcze Ludek nieopodal.
Cieszę się, że Was widzę.
http://youtu.be/NeWYgFQYAF0
My też się cieszymy!
A witał już w naszym imieniu Jarek. ;)
Pan.

Q
Jarosław Sokołowski
2014-05-12 17:22:31 UTC
Permalink
Post by FEniks
My też się cieszymy!
A witał już w naszym imieniu Jarek. ;)
Pan.
Gdybym miał fletnię, to bym nie zawahał się jej użyć przy powitaniu.

Jarek
--
...albo cymbał brzmiący.
Qrczak
2014-05-13 06:34:42 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
My też się cieszymy!
A witał już w naszym imieniu Jarek. ;)
Pan.
Gdybym miał fletnię, to bym nie zawahał się jej użyć przy powitaniu.
Miło mi. Qra. Daję dzioba.

Q
FEniks
2014-05-14 06:54:21 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
My też się cieszymy!
A witał już w naszym imieniu Jarek. ;)
Pan.
Gdybym miał fletnię, to bym nie zawahał się jej użyć przy powitaniu.
Miło mi. Qra. Daję dzioba.
No i z tego pana zrobiła się satyra.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-14 11:01:26 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Qrczak
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
My też się cieszymy!
A witał już w naszym imieniu Jarek. ;)
Pan.
Gdybym miał fletnię, to bym nie zawahał się jej użyć przy powitaniu.
Miło mi. Qra. Daję dzioba.
No i z tego pana zrobiła się satyra.
Zaraz ktoś zauważy, że leniwy ze mnie chłop.

Jarek
--
Chytrze bydlą z pany kmiecie,
Wiele się w jich siercu plecie.
Gdy dzień panu robić mają,
Częstokroć odpoczywają,
FEniks
2014-05-14 06:58:17 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
My też się cieszymy!
A witał już w naszym imieniu Jarek. ;)
Pan.
Gdybym miał fletnię, to bym nie zawahał się jej użyć przy powitaniu.
Proszę bardzo:



Ewa
Qrczak
2014-05-12 11:36:07 UTC
Permalink
Post by bbjk
Post by Qrczak
Bajarka!
Baju, baju, będziesz w raju.
Qra, Ewa, Jarek. I jeszcze Ludek nieopodal.
Cieszę się, że Was widzę.
http://youtu.be/NeWYgFQYAF0
Dziękujemy, cieszymy się i my.
I wciąż odbija-my. Jeszcze.

Q
FEniks
2014-05-12 09:44:09 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Łaciński odor od naszego odoru też się różni.
No tak, łaciński jest bardziej uniwersalny. Podobnie jak grecki
(a właściwie grecka) "odode" i czasownik "odzo" (pachnieć lub
wonieć nieprzyjemnie).
Zaraz, zaraz -- "podobnie jak grecki", to jest nasz, a nie łaciński.
Łacińskie odory mogą być przyjemne, a nasze i greckie -- nie.
Skąd taki pomysł? Grecka "odode" jak najbardziej może pachnieć
przyjemnie, a "odzo" znaczy pachnąć, wonieć przykro lub przyjemnie,
krótko mówiąc - wydzielać zapach.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-12 10:28:32 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Łaciński odor od naszego odoru też się różni.
No tak, łaciński jest bardziej uniwersalny. Podobnie jak grecki
(a właściwie grecka) "odode" i czasownik "odzo" (pachnieć lub
wonieć nieprzyjemnie).
Zaraz, zaraz -- "podobnie jak grecki", to jest nasz, a nie łaciński.
Łacińskie odory mogą być przyjemne, a nasze i greckie -- nie.
Skąd taki pomysł? Grecka "odode" jak najbardziej może pachnieć
przyjemnie, a "odzo" znaczy pachnąć, wonieć przykro lub przyjemnie,
krótko mówiąc - wydzielać zapach.
E tam od razu pomysł -- przeczytałem 'czasownik "odzo" (pachnieć lub
wonieć nieprzyjemnie)' i uwierzyłem. Widać zbyt pochopnie. No i kto
tu udaje Greka?

Jarek
--
Nie wierz nigdy kobiecie, dobrą radę ci dam.
Nic gorszego na świecie nie przytrafia się nam.
FEniks
2014-05-12 10:34:51 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Łaciński odor od naszego odoru też się różni.
No tak, łaciński jest bardziej uniwersalny. Podobnie jak grecki
(a właściwie grecka) "odode" i czasownik "odzo" (pachnieć lub
wonieć nieprzyjemnie).
Zaraz, zaraz -- "podobnie jak grecki", to jest nasz, a nie łaciński.
Łacińskie odory mogą być przyjemne, a nasze i greckie -- nie.
Skąd taki pomysł? Grecka "odode" jak najbardziej może pachnieć
przyjemnie, a "odzo" znaczy pachnąć, wonieć przykro lub przyjemnie,
krótko mówiąc - wydzielać zapach.
E tam od razu pomysł -- przeczytałem 'czasownik "odzo" (pachnieć lub
wonieć nieprzyjemnie)' i uwierzyłem. Widać zbyt pochopnie. No i kto
tu udaje Greka?
"Pachnieć" to chyba po polsku ładnie, jeśli bez dodatkowych określeń?
"Nieprzyjemnie" było do wonieć.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-12 10:53:44 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Łaciński odor od naszego odoru też się różni.
No tak, łaciński jest bardziej uniwersalny. Podobnie jak grecki
(a właściwie grecka) "odode" i czasownik "odzo" (pachnieć lub
wonieć nieprzyjemnie).
Zaraz, zaraz -- "podobnie jak grecki", to jest nasz, a nie łaciński.
Łacińskie odory mogą być przyjemne, a nasze i greckie -- nie.
Skąd taki pomysł? Grecka "odode" jak najbardziej może pachnieć
przyjemnie, a "odzo" znaczy pachnąć, wonieć przykro lub przyjemnie,
krótko mówiąc - wydzielać zapach.
E tam od razu pomysł -- przeczytałem 'czasownik "odzo" (pachnieć lub
wonieć nieprzyjemnie)' i uwierzyłem. Widać zbyt pochopnie. No i kto
tu udaje Greka?
"Pachnieć" to chyba po polsku ładnie, jeśli bez dodatkowych określeń?
Po polsku ładnie, a po czesku -- brzydko. Taką obserwacją podzieliłem
się już wcześniej.
Post by FEniks
"Nieprzyjemnie" było do wonieć.
"Wonieć", a czasem też "waniać", to faktycznie przeważnie nieprzyjemnie.
Ale jeśli gdzieś się "roztacza woń", to co innego! Można się spodziewać
lip kwitnących, siana zrzętego, wieczornej wilgoci nad rzeką. A nawet
heliotropów. No chyba żeby sąsied taczkami nawóz woził (można powiedzieć
że "roztaczał"?) -- wtedy to co innego. To już proza życia.

Jarek
--
Marzyła mi się ta dziewczyna,
Jak się po pracy marzy święto,
Nade mną błękit się rozpinał,
Pachniało wrzosem i pachniało miętą...
FEniks
2014-05-12 11:04:56 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Łaciński odor od naszego odoru też się różni.
No tak, łaciński jest bardziej uniwersalny. Podobnie jak grecki
(a właściwie grecka) "odode" i czasownik "odzo" (pachnieć lub
wonieć nieprzyjemnie).
Zaraz, zaraz -- "podobnie jak grecki", to jest nasz, a nie łaciński.
Łacińskie odory mogą być przyjemne, a nasze i greckie -- nie.
Skąd taki pomysł? Grecka "odode" jak najbardziej może pachnieć
przyjemnie, a "odzo" znaczy pachnąć, wonieć przykro lub przyjemnie,
krótko mówiąc - wydzielać zapach.
E tam od razu pomysł -- przeczytałem 'czasownik "odzo" (pachnieć lub
wonieć nieprzyjemnie)' i uwierzyłem. Widać zbyt pochopnie. No i kto
tu udaje Greka?
"Pachnieć" to chyba po polsku ładnie, jeśli bez dodatkowych określeń?
Po polsku ładnie, a po czesku -- brzydko. Taką obserwacją podzieliłem
się już wcześniej.
Post by FEniks
"Nieprzyjemnie" było do wonieć.
"Wonieć", a czasem też "waniać", to faktycznie przeważnie nieprzyjemnie.
Ale jeśli gdzieś się "roztacza woń", to co innego!
Dlatego właśnie doprecyzowałam. A wyszło i tak niejednoznacznie, jak się
okazuje.

A tak na marginesie - czy różnica między wonieć i waniać ma się tak jak
w siedzieć i siadać? Hm...
Post by Jarosław Sokołowski
Można się spodziewać
lip kwitnących, siana zrzętego, wieczornej wilgoci nad rzeką. A nawet
heliotropów. No chyba żeby sąsied taczkami nawóz woził (można powiedzieć
że "roztaczał"?) -- wtedy to co innego. To już proza życia.
Rozczarowania związane z zapachami mogą być różne. To, co jednemu
pachnie, drugiemu może niezbyt przyjemnie wonieć.

Ewa
--
To był maj
Pachniała Saska Kępa
Szalonym zielonym bzem
To był maj
bbjk
2014-05-12 11:38:58 UTC
Permalink
Post by FEniks
A tak na marginesie - czy różnica między wonieć i waniać ma się tak jak
w siedzieć i siadać? Hm...
Chyba nie, waniać to raczej rusycyzm (waniat' - jednoznacznie
śmierdzieć), a wonieć - mieć woń (łądną lub brzydką).
--
Bbjk
FEniks
2014-05-12 11:48:08 UTC
Permalink
Post by FEniks
A tak na marginesie - czy różnica między wonieć i waniać ma się tak jak
w siedzieć i siadać? Hm...
Chyba nie, waniać to raczej rusycyzm (waniat' - jednoznacznie śmierdzieć)
Tak też mi to rusycyzmem zalatywało, ale nie byłam pewna. ;)

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-12 12:01:37 UTC
Permalink
(waniat' - jednoznacznie śmierdzieć)
W bardzo starym witzu Icka napadli zbójcy, krzycząc przy tym "śmierć
albo pieniądze". A on, tak jak mu kazali, zaczął śmierdzieć. Mamy
przeto dowód, że da się również śmierdzieć dwuznacznie.

Jarek
--
Raz słowik śliczne pienia wywodził na żerdzi,
A obok usiadł śmierdziel, wypiął się i śmierdzi.
Przestań -- błaga go słowik -- bo mnie tu szlag trafi.
Trudno -- odrzekł śmierdziel -- każdy robi co potrafi.
Jarosław Sokołowski
2014-05-12 11:49:18 UTC
Permalink
Post by FEniks
A tak na marginesie - czy różnica między wonieć i waniać ma się tak jak
w siedzieć i siadać? Hm...
Sądzę, że nie, że użycie czasownika "wanianć" ma nadać relacji, że się
tak wyrażę, rytu wschodniego. A powiew ze wschodu nie pachnie dobrze
-- takie panuje przekonanie.
Post by FEniks
Można się spodziewać lip kwitnących, siana zrzętego, wieczornej wilgoci
nad rzeką. A nawet heliotropów. No chyba żeby sąsied taczkami nawóz
woził (można powiedzieć że "roztaczał"?) -- wtedy to co innego. To już
proza życia.
Rozczarowania związane z zapachami mogą być różne. To, co jednemu
pachnie, drugiemu może niezbyt przyjemnie wonieć.
Wszystko to prawda. Ale mamy też rzeczownik "wonności". Wschodnie wonności.
Te się jednoznacznie z czymś przyjemnym kojarzą.

Jarek
--
Weź sobie najlepsze wonności: pięćset syklów obficie płynącej mirry, połowę
tego, to jest dwieście pięćdziesiąt syklów wonnego cynamonu i tyleż, to jest
dwieście pięćdziesiąt syklów wonnej trzciny, wreszcie pięćset syklów kasji,
według wagi przybytku, oraz jeden hin oliwy z oliwek.
bbjk
2014-05-12 11:18:31 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
"Wonieć", a czasem też "waniać", to faktycznie przeważnie nieprzyjemnie.
Obłoki pachną wiosną,
Wonieje ziemia świętem.

I dym kadzideł wonieje jałowcem...

A tam przy brzegu marzą łabędzie
O gwiazdach spadłych na wody dna
Wonieje ziemia i płoną zorze!...

Woniejące od pola, z traw wywiane losy
Złączyły nas na wspólny bieg w tamte niebiosy
I w tamten las...

Dziwnie się srebrzysz, aniele mój,
w tęczowym piórze -
fontanny szemrzą, gwiazd iskrzy rój
wonieją róże...

Nacechowanie "wonienia" przyjemnością lub nie, chyba zmieniło się w czasie.
Teraz nikt już nie powie: pięknie wonieją te konwalie, a raczej pokręci
nosem: ależ tu coś waniajet.
Czy to szkoda?
--
Bbjk
Jarosław Sokołowski
2014-05-12 17:13:32 UTC
Permalink
Post by bbjk
Nacechowanie "wonienia" przyjemnością lub nie, chyba zmieniło się
w czasie. Teraz nikt już nie powie: pięknie wonieją te konwalie,
a raczej pokręci nosem: ależ tu coś waniajet.
Czy to szkoda?
Konwalie jednak wciąż są wonne. Chwła im za to. Zmiany w czasie nie
działają jednako na rdzeń z całym dobrodziejstwem inwentarza, tylko
na każdą z form z osobna. Rzeczownik (woń) jest w miarę neutralny,
przymiotnik (wonny) pozytywny, a czasownik (wonieć) -- negatywny.

Próbowałem znaleźć podobną trójcę, bo może to jest jakaś prawidłowość.
Neutralny jest "strój". Ale "strojny", jeśli nawet nie jest samo
w sobie nacechowane pozytywnie, to w związkach idzie w tym kierunku.
Prędzej ktoś/coś będzie strojne w kolorowe piórka, niż w łachmany.
"Stroić (się)" może nie jest jednoznacznie negatywne, ale o takim,
co lubi się stroić, swoje myślimy. Co innego niż o tym, który dobrze
się ubiera. Czy to już jest prawidłowość? Nie wiem, dalszych poszukiwań
zaniechałem.

Są jeszcze aromaty. Aromaty są miłe. Przeważnie jest nam przyjemnie,
gdy coś jest aromatyczne. Chyba żeby to były węglowodory. Te nie dość,
że zapach mają okropny, to jeszcze zdradliwie trują.

Jarek
--
Ptaszek idiota
głupszy niż się zdaje
strojny barwną krajką
z głową jak makówka
bbjk
2014-05-12 18:31:28 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Konwalie jednak wciąż są wonne. Chwła im za to. Zmiany w czasie nie
działają jednako na rdzeń z całym dobrodziejstwem inwentarza, tylko
na każdą z form z osobna. Rzeczownik (woń) jest w miarę neutralny,
przymiotnik (wonny) pozytywny, a czasownik (wonieć) -- negatywny.
Zastanawiam się nad tym, czy wonieć na pewno ma zawsze negatywny
wydźwięk? Czy może zależy od okoliczności?
Post by Jarosław Sokołowski
Próbowałem znaleźć podobną trójcę, bo może to jest jakaś prawidłowość.
Próbuję i ja, ciężko idzie.
Post by Jarosław Sokołowski
Neutralny jest "strój". Ale "strojny", jeśli nawet nie jest samo
w sobie nacechowane pozytywnie, to w związkach idzie w tym kierunku.
Prędzej ktoś/coś będzie strojne w kolorowe piórka, niż w łachmany.
"Stroić (się)" może nie jest jednoznacznie negatywne, ale o takim,
co lubi się stroić, swoje myślimy. Co innego niż o tym, który dobrze
się ubiera.
Tak, swoje myślimy. (Dlaczego "myśleć swoje", znaczy myśleć negatywnie?).
"A to dopiero strojnisia". "Aleś się wystroił".
A jak strojniś, to jeszcze gorzej, jakiś podejrzany musi być.
Strojniś się też wypachnił.
I co teraz, dobrze zrobił, czy źle?
Post by Jarosław Sokołowski
Są jeszcze aromaty. Aromaty są miłe. Przeważnie jest nam przyjemnie,
gdy coś jest aromatyczne.
"...i przepłynął zapach
Biblijnego balsamu z palestyńskich narodów...
Tak, piękny jest aromat angielskiej herbaty".
--
Bbjk
Jarosław Sokołowski
2014-05-12 20:30:43 UTC
Permalink
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
Konwalie jednak wciąż są wonne. Chwła im za to. Zmiany w czasie nie
działają jednako na rdzeń z całym dobrodziejstwem inwentarza, tylko
na każdą z form z osobna. Rzeczownik (woń) jest w miarę neutralny,
przymiotnik (wonny) pozytywny, a czasownik (wonieć) -- negatywny.
Zastanawiam się nad tym, czy wonieć na pewno ma zawsze negatywny
wydźwięk? Czy może zależy od okoliczności?
Och, na pewno wiele zależy od towarzystwa. Towarzystwa słownego. Nie ma
wyraźnego zakazu ładnego wonienia, takiego jak przypadku śmierdzenia,
co ładne nigdy nie jest.

I woniał ciężar włosów twych ujętych w węzły,
Jakby w nich dusze wszystkich ogrodów uwięzły. -
Tan giął cię: tak się las gnie wonny, dziki, młody,
Jako twe ciało gibkiej i leśnej urody;

Towarzystwo tych czterech wierszy sprawia, że wydźwięk wonienia jest
pozytywny. Ale gdyby zostawić tylko pierwszy z nich, to byśmy tacy
pewni charakteru wonienia być nie mogli.

Czasem jest wprost powiedziane co wonieje -- fijołek albo podła
garkuchnia. I od razu wiemy, czy to woń dobra, czy zła. Trywialne
spostrzeżenie. Ale o woni możemy już coś powiedzieć nawet zanim ją
sobie uzmysłowimy. Jak ona się "roztacza", to nam zmysły ucieszy,
choć nie wiemy jeszcze, czy róża, czy skoszone siano. A gdy na
przykład woń "wali", to trzeba się przygotować na najgorsze.
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
Neutralny jest "strój". Ale "strojny", jeśli nawet nie jest samo
w sobie nacechowane pozytywnie, to w związkach idzie w tym kierunku.
Prędzej ktoś/coś będzie strojne w kolorowe piórka, niż w łachmany.
"Stroić (się)" może nie jest jednoznacznie negatywne, ale o takim,
co lubi się stroić, swoje myślimy. Co innego niż o tym, który dobrze
się ubiera.
Tak, swoje myślimy. (Dlaczego "myśleć swoje", znaczy myśleć negatywnie?).
Może dla równowagi? Bo trzeba robić swoje -- i to jest pozytywne,
godne poparcia.
Post by bbjk
"A to dopiero strojnisia". "Aleś się wystroił".
A jak strojniś, to jeszcze gorzej, jakiś podejrzany musi być.
Strojniś się też wypachnił.
I co teraz, dobrze zrobił, czy źle?
Łatwiej wyczuć takiego z daleka, więc może dobrze.
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
Są jeszcze aromaty. Aromaty są miłe. Przeważnie jest nam przyjemnie,
gdy coś jest aromatyczne.
"...i przepłynął zapach
Biblijnego balsamu z palestyńskich narodów...
Tak, piękny jest aromat angielskiej herbaty".
Chloroform, mimo iż czuć go z daleka, nie jest związkiem aromatycznym
(paskudne to, ale lepsze niż kości na żywca nastawiać).

Jarek
--
A ja wdycham Londynu grypogenne opary
I kosztuję Paryża zgniłowonny roquefort,
Po La Manczy się błąkam, w Rzymie szukać mam wiary,
Bezskutecznie za swój pragnąc brać każdy port.
bbjk
2014-05-13 04:47:59 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Nie ma
wyraźnego zakazu ładnego wonienia, takiego jak przypadku śmierdzenia,
co ładne nigdy nie jest.
I woniał ciężar włosów twych ujętych w węzły,
[...]
Post by Jarosław Sokołowski
Ale gdyby zostawić tylko pierwszy z nich, to byśmy tacy
pewni charakteru wonienia być nie mogli.
O zapachu włosów kobiecych, którym upajał się jeden z bohaterów, już nie
pomnę, czyich, czytałam u Sienkiewicza przed laty. Chyba w Trylogii.
Ponieważ w XVII wieku nie myto się przesadnie często, mdliło mnie na
wyobrażenie owego zapachu.
Masz rację Jarku, wszystko zależy od kontekstu, nie tylko słownego
zresztą. (Czy powinnam napisać "Panie Jarku"? Żeby nie miotać się w
podobnych dylematach proponuję bruderszaft).
Post by Jarosław Sokołowski
Czasem jest wprost powiedziane co wonieje -- fijołek albo podła
garkuchnia. I od razu wiemy, czy to woń dobra, czy zła. Trywialne
spostrzeżenie. Ale o woni możemy już coś powiedzieć nawet zanim ją
sobie uzmysłowimy. Jak ona się "roztacza", to nam zmysły ucieszy,
choć nie wiemy jeszcze, czy róża, czy skoszone siano. A gdy na
przykład woń "wali", to trzeba się przygotować na najgorsze.
Również nie jest dobrze, gdy nam woń zajeżdża. Nie jest to tak
ostentacyjne, jak walenie, ale może bardziej dolegliwe. Gdy wali,
uciekamy stamtąd. A gdy zajeżdża, kręcimy nosem, zastanawiamy się nad
źródłem, a nie zawsze można się ewakuować. A po chwili już nos się
przyzwyczaja i nie odbieramy alarmu. I to jest jeszcze gorzej.
Przywyknąć do złego.
Post by Jarosław Sokołowski
Może dla równowagi? Bo trzeba robić swoje -- i to jest pozytywne,
godne poparcia.
"Swoje wiedzieć", o, to już brzmi mniej przyjaźnie.
Post by Jarosław Sokołowski
Chloroform, mimo iż czuć go z daleka, nie jest związkiem aromatycznym
(paskudne to, ale lepsze niż kości na żywca nastawiać).
A czy teraz jeszcze używa się oficjalnie chloroformu?
Miałam z nim do czynienia tylko na starych filmach kryminalnych, gdy
nasączoną szmatą zatykano komuś twarz, czasem na zawsze.
A w szpitalu, to głupi Jaś był w robocie.
--
Bbjk,
Jarosław Sokołowski
2014-05-13 14:57:18 UTC
Permalink
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
I woniał ciężar włosów twych ujętych w węzły,
[...]
Post by Jarosław Sokołowski
Ale gdyby zostawić tylko pierwszy z nich, to byśmy tacy
pewni charakteru wonienia być nie mogli.
O zapachu włosów kobiecych, którym upajał się jeden z bohaterów, już
nie pomnę, czyich, czytałam u Sienkiewicza przed laty. Chyba w Trylogii.
Ponieważ w XVII wieku nie myto się przesadnie często, mdliło mnie na
wyobrażenie owego zapachu.
Czasem znajomość faktów mąci radość obcowania z literaturą.
Post by bbjk
Masz rację Jarku, wszystko zależy od kontekstu, nie tylko słownego
zresztą. (Czy powinnam napisać "Panie Jarku"?
Tak, od kontekstu wiele zależy. Formy również. Formy należy dobierać
indywidualnie. Względem wygody, czy co akurat jest ważne. Ja tak
dobieram. Inne wybory nic a nic mi nie przeszkadzają.
Post by bbjk
Żeby nie miotać się w podobnych dylematach proponuję bruderszaft).
W zasadzie to ja też bym się czegoś napił.
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
Czasem jest wprost powiedziane co wonieje -- fijołek albo podła
garkuchnia. I od razu wiemy, czy to woń dobra, czy zła. Trywialne
spostrzeżenie. Ale o woni możemy już coś powiedzieć nawet zanim ją
sobie uzmysłowimy. Jak ona się "roztacza", to nam zmysły ucieszy,
choć nie wiemy jeszcze, czy róża, czy skoszone siano. A gdy na
przykład woń "wali", to trzeba się przygotować na najgorsze.
Również nie jest dobrze, gdy nam woń zajeżdża. Nie jest to tak
ostentacyjne, jak walenie, ale może bardziej dolegliwe. Gdy wali,
uciekamy stamtąd. A gdy zajeżdża, kręcimy nosem, zastanawiamy się
nad źródłem, a nie zawsze można się ewakuować. A po chwili już nos
się przyzwyczaja i nie odbieramy alarmu. I to jest jeszcze gorzej.
Przywyknąć do złego.
Walenie i zajeżdżanie zyskało już pewną samodzielność, co w tym wątku
zostało wcześniej zauważone. "Zajeżdżało od niego jak z gorzelni",
"waliło rybami z pobliskiej przetwórni" -- od razu wiemy, że to o woń
czy o zapach chodzi. Nie spodziewamy się furgonetki ze skrzynkami wódki,
ani że ktoś rzucał flądrami przez mur. Tak samo jest też z zalatywaniem.

Teoria zapachów nie będzie kompletna, jeśli pominiemy określenia
specjalizowane. Smród jest złym zapachem -- tylko tyle wiemy, bo słowo
to nie niesie innych informacji. Podobnie jest z odorem. Ale jest też
swąd. Słowo "swąd" odnosi się do dobrze określonej klasy zapachów,
których nie da się z czymś innym pomylić.
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
Może dla równowagi? Bo trzeba robić swoje -- i to jest pozytywne,
godne poparcia.
"Swoje wiedzieć", o, to już brzmi mniej przyjaźnie.
Bezokolicznik w życiu pobrzmiewa rzadko. "Ja swoje wiem" -- jak od
tej deklaracji zaczniemy, to jest nadzieja, że również zrobimy swoje
i będziemy z tego zadowoleni. "On swoje wie" -- to znaczy, że trzeba
się z nim liczyć, choćby na wszelki wypadek (jeśli on "wie swoje",
to sprawy mogą nawet przybrać gorszy obrót).
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
Chloroform, mimo iż czuć go z daleka, nie jest związkiem aromatycznym
(paskudne to, ale lepsze niż kości na żywca nastawiać).
A czy teraz jeszcze używa się oficjalnie chloroformu?
Miałam z nim do czynienia tylko na starych filmach kryminalnych,
gdy nasączoną szmatą zatykano komuś twarz, czasem na zawsze.
A w szpitalu, to głupi Jaś był w robocie.
W czasach, gdy roztaczał się aromat tamtej angielskiej herbaty, używano.
I jeszcze długo potem. Na mnie użyto, kiedy miałem trzy lata. Do dzisiaj
pamiętam świetliste wizje pojawiające się w czasie zasypiania, tuż przed
utratą świadomości. Takie same postaci w charakterystycznych dopełniających
się kolorach wiele lat później widziałem na malunkach południowoamerkańskich
Indian. W artykule, którego autor dowodził, że przedstawiają one kosmitów
i inaczej być nie może.

Dzisiaj anestezjologia poczyniła znaczące postępy. Nie ma już na twarzach
pacjentów drucianych sitek okrytych ligniną, na którą skapywał chloroform.
Głupi Jaś (hydroksyzyna) też jest tylko na początek.

Jarek
--
Pani pachnie jak tuberozy.
To nastraja i to podnieca.
A ja lubię zapach narkozy,
A najbardziej gdy jest kobieca.
bbjk
2014-05-13 17:28:41 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Czasem znajomość faktów mąci radość obcowania z literaturą.
W ogóle czasem znajomość faktów mąci radość życia. Ale to tylko dygresja.
Post by Jarosław Sokołowski
Podobnie jest z odorem. Ale jest też
swąd. Słowo "swąd" odnosi się do dobrze określonej klasy zapachów,
których nie da się z czymś innym pomylić.
Natomiast trącić może różnie, zwykle mało przyjemnie. Bo trącanie w
ogóle nie jest zbyt miłe.
Post by Jarosław Sokołowski
"Ja swoje wiem" -- jak od
tej deklaracji zaczniemy, to jest nadzieja, że również zrobimy swoje
i będziemy z tego zadowoleni."On swoje wie" -- to znaczy, że trzeba
się z nim liczyć, choćby na wszelki wypadek (jeśli on "wie swoje",
to sprawy mogą nawet przybrać gorszy obrót).
Tak! Jeśli "wie swoje", to znaczy, że za chwilę może "kogoś załatwić".
--
B.
Ale powiedz mi, wieszczuniu,
archaniele i proroku,
kto załatwi te drobnostki:
szczęście, zgodę, wolność, pokój?
Jarosław Sokołowski
2014-05-13 18:48:02 UTC
Permalink
Post by bbjk
Podobnie jest z odorem. Ale jest też swąd. Słowo "swąd" odnosi
się do dobrze określonej klasy zapachów, których nie da się
z czymś innym pomylić.
Natomiast trącić może różnie, zwykle mało przyjemnie. Bo trącanie
w ogóle nie jest zbyt miłe.
Bardzo często trąci myszką. Myszki są w trąceniu frazeologicznie
nadreprezentowane. Jeśli trafimy na trącącą skorupkę, w dodatku
strarą, to znak, że ona tym za młodu nasiąkła. Jednak o procesie
nasiąkania myszką wiemy bardzo mało.
Post by bbjk
"Ja swoje wiem" -- jak od tej deklaracji zaczniemy, to jest nadzieja,
że również zrobimy swoje i będziemy z tego zadowoleni. "On swoje wie"
-- to znaczy, że trzeba się z nim liczyć, choćby na wszelki wypadek
(jeśli on "wie swoje", to sprawy mogą nawet przybrać gorszy obrót).
Tak! Jeśli "wie swoje", to znaczy, że za chwilę może "kogoś załatwić".
I może dzięki temu "wyjść na swoje".

Jarek
--
a my w miskach sprzed lat trzech tysięcy
jak co rano jemy ryż na śniadanie,
i twierdzimy z uporem dziecięcym,
że nie śmierć to a zmartwychwstanie.
FEniks
2014-05-13 20:33:45 UTC
Permalink
Post by bbjk
O zapachu włosów kobiecych, którym upajał się jeden z bohaterów, już
nie pomnę, czyich, czytałam u Sienkiewicza przed laty. Chyba w
Trylogii. Ponieważ w XVII wieku nie myto się przesadnie często, mdliło
mnie na wyobrażenie owego zapachu.
Sama nie czytałam, ale jakiś kolega historyk mi kiedyś mówił, że
Sobieski w listach do Marysieńki prosił ją przed swoim powrotem, żeby
zaniechała mycia. Miał ponoć upodobanie do szczególnych doznań
zapachowych w czasie miłości francuskiej. ;)
Post by bbjk
Masz rację Jarku, wszystko zależy od kontekstu, nie tylko słownego
zresztą. (Czy powinnam napisać "Panie Jarku"? Żeby nie miotać się w
podobnych dylematach proponuję bruderszaft).
A nie lepiej zadbać o propagowanie oficjalnych form grzecznościowych? ;)

Ewa
FEniks
2014-05-12 19:12:18 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Konwalie jednak wciąż są wonne. Chwła im za to. Zmiany w czasie nie
działają jednako na rdzeń z całym dobrodziejstwem inwentarza, tylko
na każdą z form z osobna. Rzeczownik (woń) jest w miarę neutralny,
przymiotnik (wonny) pozytywny, a czasownik (wonieć) -- negatywny.
Próbowałem znaleźć podobną trójcę, bo może to jest jakaś prawidłowość.
Może nie dokładnie taka sama trójca, ale coś podobnego pojawiło się
niedawno, choć Pan chyba się ze mną nie zgodził.
Można się ku czemuś skłaniać i to jest raczej pozytywne, można być
skłonnym do czegoś - to chyba też się liczy zwykle na plus, ale
skłonności ma się zazwyczaj do czegoś negatywnego, choć też nie zawsze.

Ewa
bbjk
2014-05-12 19:27:44 UTC
Permalink
Post by FEniks
Może nie dokładnie taka sama trójca, ale coś podobnego pojawiło się
niedawno, choć Pan chyba się ze mną nie zgodził.
Można się ku czemuś skłaniać i to jest raczej pozytywne, można być
skłonnym do czegoś - to chyba też się liczy zwykle na plus, ale
skłonności ma się zazwyczaj do czegoś negatywnego, choć też nie zawsze.
Jestem skłonna przyznać Ci rację :)
A nasze wzajemne skłonności z pewnym panem wzbudzają żywe
zainteresowanie otoczenia.
--
Bbjk
FEniks
2014-05-13 13:52:32 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Konwalie jednak wciąż są wonne. Chwła im za to. Zmiany w czasie nie
działają jednako na rdzeń z całym dobrodziejstwem inwentarza, tylko
na każdą z form z osobna. Rzeczownik (woń) jest w miarę neutralny,
przymiotnik (wonny) pozytywny, a czasownik (wonieć) -- negatywny.
Próbowałem znaleźć podobną trójcę, bo może to jest jakaś prawidłowość.
Może nie dokładnie taka sama trójca, ale coś podobnego pojawiło się
niedawno, choć Pan chyba się ze mną nie zgodził.
Można się ku czemuś skłaniać i to jest raczej pozytywne, można być
skłonnym do czegoś - to chyba też się liczy zwykle na plus, ale
skłonności ma się zazwyczaj do czegoś negatywnego, choć też nie zawsze.
Pan Jarek się nie odzywa, to próbuję dalej. I proponuję takie trójce:

miły - miłość - miłować

lubić - luby - lubość

W dodatku powymieniały się trochę między sobą - lubego kochamy
(miłujemy), ale kogoś miłego zazwyczaj tylko lubimy. Obecnie, bo bywało
kiedyś inaczej. A u krewniaków chyba nadal jest inaczej.

Ewa
bbjk
2014-05-13 14:30:08 UTC
Permalink
Post by FEniks
miły - miłość - miłować
lubić - luby - lubość
Ale te słowa są nacechowane pozytywnie, w odróżnieniu od odorku, tj.
waniania, o którym pisaliśmy. Nawet, jeśli ktoś powie ironicznie: o,
luby cię zaniedbuje.
A miłowanie... O, to już bez dwóch zdań.
Post by FEniks
W dodatku powymieniały się trochę między sobą - lubego kochamy
(miłujemy), ale kogoś miłego zazwyczaj tylko lubimy.
Faktycznie, ciekawostkę zauważyłaś.
Podobnie chyba ewoluował przyjaciel.
...Usta jego przesłodkie
i cały jest pełen powabu.
Taki jest miły mój, taki jest przyjaciel mój...
Post by FEniks
A u krewniaków chyba nadal jest inaczej.
To poczekajmy na Ludka.
--
Bbjk
Jarosław Sokołowski
2014-05-13 15:43:13 UTC
Permalink
Post by bbjk
Post by FEniks
miły - miłość - miłować
lubić - luby - lubość
Ale te słowa są nacechowane pozytywnie, w odróżnieniu od odorku, tj.
waniania, o którym pisaliśmy. Nawet, jeśli ktoś powie ironicznie: o,
luby cię zaniedbuje.
A miłowanie... O, to już bez dwóch zdań.
Pewnym analogiem "lubego" jest tu "miłośnik". Ale nie mówimy,
że miłośnik motocykli miłuje harleye.
Post by bbjk
Post by FEniks
A u krewniaków chyba nadal jest inaczej.
To poczekajmy na Ludka.
Analogie między językami słowiańskimi, to bardzo interesujący temat.
My możemy jakiś zapach wyniuchać. W polszczyźnie słowo to pełni rolę
pomocniczą, jest wyrazem bliskoznacznym do wąchania. Na tyle rzadko
używanym, że jeszcze nikt o nim w tworzonej teraz monografii nie
wspomniał. Tymczasem Chorwaci (oni sami o sobie mówią, że pochodzą
spod Krakowa, a na Bałkany sobie poszli by mieć cieplej) utrzymali
słowo "njuh" jako kanoniczne -- oznacza ono po prostu "węch" (albo
"nos" -- w wyrażeniach typu "svoj njuh").
--
Jarek
bbjk
2014-05-13 17:13:02 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Pewnym analogiem "lubego" jest tu "miłośnik". Ale nie mówimy,
że miłośnik motocykli miłuje harleye.
Jeszcze mamy wielbiciela.
Ale tu wkrada mi się delikatny powiew smutku bezzwrotności uczuć.
Bo trudno, żeby taki na przykład harley miłował swojego wielbiciela,
(choć może i on tak czasem mniema).
Post by Jarosław Sokołowski
Analogie między językami słowiańskimi, to bardzo interesujący temat.
My możemy jakiś zapach wyniuchać. W polszczyźnie słowo to pełni rolę
pomocniczą, jest wyrazem bliskoznacznym do wąchania.
Niuchać. Węszyć.
Chyba wolę niuchanie, bo węszenie jakoś źle mi się kojarzy, ale ja
jestem z ubiegłego wieku.
Chyba, że wąchanie, ono jest w porządku, na mój nos.
--
Bbjk
Jarosław Sokołowski
2014-05-13 18:51:28 UTC
Permalink
Post by bbjk
Jeszcze mamy wielbiciela.
Kto wie, może nawet nie jednego.
Post by bbjk
Ale tu wkrada mi się delikatny powiew smutku bezzwrotności uczuć.
Bo trudno, żeby taki na przykład harley miłował swojego wielbiciela,
(choć może i on tak czasem mniema).
To jest przykład na bezwzajemność, nie bezzwrotność. Można rozmiłować
*się* (czyli zwrotnie) bez wzajemności. Nie tylko w motocyklu.
Post by bbjk
Post by Jarosław Sokołowski
Analogie między językami słowiańskimi, to bardzo interesujący temat.
My możemy jakiś zapach wyniuchać. W polszczyźnie słowo to pełni rolę
pomocniczą, jest wyrazem bliskoznacznym do wąchania.
Niuchać. Węszyć.
Chyba wolę niuchanie, bo węszenie jakoś źle mi się kojarzy, ale ja
jestem z ubiegłego wieku.
Chyba, że wąchanie, ono jest w porządku, na mój nos.
Jeszcze można wietrzyć. Nie wietrzyć, by wywietrzyć, tylko wietrzyć,
aby zwietrzyć. Na przykład zwietrzyć pismo nosem. Jak można zwietrzyć
coś czym innym niż nos, tego nie umiem sobie wyobrazić. Podejrzewam
więc, że to znowu jakaś figura o mądrej łacińskiej nazwie. Teoretycznej
podpory nam tu znów potrzeba.

Jarek
--
Ala ma kota,
a kot ma Alę.
Ala go kocha,
a kot jej wcale.
FEniks
2014-05-13 20:40:41 UTC
Permalink
Jak można zwietrzyć coś czym innym niż nos, tego nie umiem sobie
wyobrazić. Podejrzewam więc, że to znowu jakaś figura o mądrej
łacińskiej nazwie. Teoretycznej podpory nam tu znów potrzeba.
Można zwietrzyć coś z wiatrem i będzie ok.

Ewa, tyczka pomocniczka
FEniks
2014-05-13 20:38:24 UTC
Permalink
Post by bbjk
Post by FEniks
miły - miłość - miłować
lubić - luby - lubość
Ale te słowa są nacechowane pozytywnie, w odróżnieniu od odorku, tj.
waniania, o którym pisaliśmy.
Dokładnie takiej samej trójcy to możemy nie znaleźć, obawiam się. Jednak
natężenie uczuć oraz ich wymieszanie w tym zestawieniu jest ciekawe.

Ewa
FEniks
2014-05-13 20:46:23 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by bbjk
Post by FEniks
miły - miłość - miłować
lubić - luby - lubość
Ale te słowa są nacechowane pozytywnie, w odróżnieniu od odorku, tj.
waniania, o którym pisaliśmy.
Dokładnie takiej samej trójcy to możemy nie znaleźć, obawiam się.
Jednak natężenie uczuć oraz ich wymieszanie w tym zestawieniu jest
ciekawe.
A wkrótce - jak nam się fejsbukowe powiedzonka jeszcze bardziej
rozprzestrzenią - to "lubię" pewnie będzie znaczyło tyle, co dzisiejsze
"podoba mi się".

Ewa
Qrczak
2014-05-12 11:38:14 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Łaciński odor od naszego odoru też się różni.
No tak, łaciński jest bardziej uniwersalny. Podobnie jak grecki
(a właściwie grecka) "odode" i czasownik "odzo" (pachnieć lub
wonieć nieprzyjemnie).
Zaraz, zaraz -- "podobnie jak grecki", to jest nasz, a nie łaciński.
Łacińskie odory mogą być przyjemne, a nasze i greckie -- nie.
Skąd taki pomysł? Grecka "odode" jak najbardziej może pachnieć
przyjemnie, a "odzo" znaczy pachnąć, wonieć przykro lub przyjemnie,
krótko mówiąc - wydzielać zapach.
E tam od razu pomysł -- przeczytałem 'czasownik "odzo" (pachnieć lub
wonieć nieprzyjemnie)' i uwierzyłem. Widać zbyt pochopnie. No i kto
tu udaje Greka?
"Pachnieć" to chyba po polsku ładnie, jeśli bez dodatkowych określeń?
"Nieprzyjemnie" było do wonieć.
Włączając nowąmowę jest jeszcze "jedzie", "wali".
Chcecie porozkładać?

Q
bbjk
2014-05-12 11:41:15 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Włączając nowąmowę jest jeszcze "jedzie", "wali".
Chcecie porozkładać?
Capi.
--
Bbjk
FEniks
2014-05-12 11:48:40 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Włączając nowąmowę jest jeszcze "jedzie", "wali".
Chcecie porozkładać?
Capi.
Zalatuje, zajeżdża.

Ewa
FEniks
2014-05-12 11:51:56 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Qrczak
Włączając nowąmowę jest jeszcze "jedzie", "wali".
Chcecie porozkładać?
Capi.
Zalatuje, zajeżdża.
Albo - cuchnie. I to jest też bardzo jednoznaczne, a przy tym
niekolokwialne.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-12 12:18:09 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by FEniks
Post by Qrczak
Włączając nowąmowę jest jeszcze "jedzie", "wali".
Chcecie porozkładać?
Capi.
Zalatuje, zajeżdża.
Albo - cuchnie. I to jest też bardzo jednoznaczne,
a przy tym niekolokwialne.
Dla zrównoważenia rusycyzmu waniat' mamy "sztynk" albo
"sztynks" -- powiew zachodu. Czasownik "sztynksić" też
bywa używany.

Jarek
--
Popatrz: -- tutaj stoisz ty
a tutaj chyba ja
własnie od nabrzeża ktoś odchodzi
Dobre zdjęcie -- widać
że z zachodu wieje wiatr
siedzą chłopcy na drewnianej łodzi
bbjk
2014-05-12 12:24:28 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Dla zrównoważenia rusycyzmu waniat' mamy "sztynk" albo
"sztynks" -- powiew zachodu. Czasownik "sztynksić" też
bywa używany.
Dla wyrównania proporcji geograficznej zaproponuję coś smaczniejszego:
smorodinę.
Może w nalewce?
--
Bbjk
Przyszedł śmierdziel do ogrodu
I stwierdził,
Że się ktoś dopuścił smrodu,
Bo śmierdzi.
FEniks
2014-05-12 12:30:25 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by FEniks
Post by Qrczak
Włączając nowąmowę jest jeszcze "jedzie", "wali".
Chcecie porozkładać?
Capi.
Zalatuje, zajeżdża.
Albo - cuchnie. I to jest też bardzo jednoznaczne,
a przy tym niekolokwialne.
Dla zrównoważenia rusycyzmu waniat' mamy "sztynk" albo
"sztynks" -- powiew zachodu. Czasownik "sztynksić" też
bywa używany.
Pierwsze słyszę (chyba albo nie pamiętam). Człowiek całe życie się uczy...

Ewa
Jarosław Sokołowski
2014-05-12 15:33:05 UTC
Permalink
Post by FEniks
Dla zrównoważenia rusycyzmu waniat' mamy "sztynk" albo "sztynks"
-- powiew zachodu. Czasownik "sztynksić" też bywa używany.
Pierwsze słyszę (chyba albo nie pamiętam). Człowiek całe życie się uczy...
"Sztynk" usłyszałem po raz pierwszy ze trzydzieści lat temu.
"Sztynksisz?" było w jakiejś reklamie odsmradzacza dla młodzieży
(jak łatwo się domyśleć, bardzo głupiej). Google podpowiada "sztynks"
jako formę częściej używaną niż "sztynk". Linki wskazują na użycie
w slangu miejskim, ale również -- co mmnie trochę zdziwiło -- wiodą
do słownika śląsko-polskiego.

Jarek
--
Jak mnie zabiją, płakać nie musisz,
Smród zawsze po mnie zostanie.
Nic tak nie śmierdzi jak moje onuce
Od roku już nie zmieniane!
FEniks
2014-05-12 12:29:08 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Włączając nowąmowę jest jeszcze "jedzie", "wali".
Chcecie porozkładać?
Lepiej może nie, bo zatrąci zgnilizną. Jak ten stary dowcip:

Przychodzi baba do lekarza i od razu kładzie się na kozetce.
Lekarz: Co się pani tutaj tak rozkłada?
Baba: A co? mam gnić w poczekalni?!

Ewa
--
Czy skorupka za młodu nasiąknie,
tym na starość trąci.
Qrczak
2014-05-11 14:32:03 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Qrczak
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
odór
odurzenie
Odór odurza?...
Smród smrodzi, nie smrudzi. :)
Brud brudzi, bród do brodzenia w wodzie...
Bruk i zbrukanie...
A ja dzisiaj napisałem na grupie odór a ręcznie -- odur.
I nawet zastanowiłem się przed napisaniem ręcznym -- odó/ur odurza?
Więc jak to jest z tym odorem? Dlaczego w wypadku
odoru mamy odurzenie a nie odórzenie?
-=-
Na usprawiedliwienie popełnienia wiadomego błędu mam swe
odurzenie, gdyż naprawdę zostałem porażony odorem. :)
-=-
Proszę jednak o wyjaśnienie -- dlaczego ze słowa odór mamy odurzenie?
Odór <- łac. odor
Odurzyć <- prsł. dur, duriti
Może niewykluczone, że u obu gdzieś tam w głębi głębi na początku był wodór.
Z Ur.

Q
Eneuel Leszek Ciszewski
2014-05-15 00:33:43 UTC
Permalink
Post by Eneuel Leszek Ciszewski
Na usprawiedliwienie popełnienia wiadomego błędu mam swe
odurzenie, gdyż naprawdę zostałem porażony odorem. :)
Wracam do zdrowia po zatruciu... Odnalazłem pudełko po piłce. :)
Mogłem tedy ;) oddać piłkę w ramach ,,zwrotów'' i odebrać forsę. :)
Nie byłoby wówczas wątków (bo jest jeden mój na tej grupie i jeden
nie tylko na tej) o odurze[niu]. :)

Najwyraźniej odurzenie odorem sprawiło nieodnalezienie pudełka.
Gdybym pudełko odnalazł na czas -- nie byłoby pisma i nie
byłoby sprawy o odurze[niu]. :)

Za wyjaśnienia -- dziękuję. :)

-=-

BTW odchodzenia od sedna -- dochodzę do zdrowia po odurzeniu.
--
.`'.-. ._. .-.
.'O`-' ., ; o.' eneuel@@gmail.com '.O_'
`-:`-'.'. '`\.'`.' ~'~'~'~'~'~'~'~'~ o.`.,
o'\:/.d`|'.;. p \ ;'. . ;,,. ; . ,.. ; ;. . .;\|/....
Kontynuuj czytanie narkive:
Loading...