Post by FEniksPost by JarosÅaw SokoÅowskiPost by FEniksnatomiast kiedy chcemy powiedzieć, że coś zdarzy się w tym roku
jesienią, to powiemy: tej jesieni, więc według mnie właśnie
dopełniacz pozwala wyrazić się bardziej precyzyjnie.
No i masz babo placek! Gdy się będę kiedyś z Panią umawiał, to muszę
pamiętać o tym, że mamy odmienne podejście do precyzji. Umówimy się
gdzieś "tej jesieni" i będę tam czekał przy kawie miesiąc albo dwa.
Ano właśnie! Jeśli się umówimy "tej jesieni", to będzie co najwyżej
trzy miesiące czekania, a nawet już dwa. Jeśli natomiast umówimy
się na kawę _jesienią_, to można by czekać lat 30, a nawet dłużej.
Tak, 'umawianie się jesienią' ma przeważnie całkiem inne znaczenie.
"Na tę robote umawialiśmy się jesienią" -- a tu już słonko grzeje
mocno, skowronki świergolą jak najęte, wiosna pełną gębą, krety ryć
zaczynają, borsuki rozbudzone ganiają po lesie, a na budowie nawet
łopata w ziemię nie wbita.
Post by FEniksI o tę precyzję mi cały czas chodziło. W _samym_ narzędniku nie
możemy sprecyzować, o którą jesień nam chodzi.
Moje najczarniejsze wizje na temat Pani punktualności zdają się
potwierdzać. Pani by chciała *sprecyzować*, o którą jesień chodzi.
Proszę mi wierzyć, w kawiarnianych okolicznościach ludzie często
oczekują nieco większej dokładności.
Z tym umawianiem się, to w ogóle delikatna sprawa. Można "umawiać
się w", a także "umawiać się na". Wcale jednak nie jest tak, że jedno
znaczy to, a drugie śmo. "Umówiliśmy się w sobotę" może znaczyć albo
to, że umowa została w tym dniu zawarta, albo też że ma być wtedy
wykonana. Przeto bezpieczniej umawiać się na sobotę. Niespodziewany
obrót sytuacji następuje, gdy umawiamy się na kawę -- wtedy jest to
już znów "w sobotę na kawę".
Post by FEniksPost by JarosÅaw SokoÅowski"Tego lata byłam na Mazurach" -- nie pozostawia to u mnie wątpliwości,
że wyjazd był jeden, krótszy badź dłuższy, połączony z mniej lub
bardziej intensywnym uprawianiem żeglarstwa. "Latem jechała na mazury
i pływała łódką, a zimą wracała do swojego domu i pisała powieść z
życia chłopów" -- to zdanie pasuje do kontekstu, w którym ktoś tak
sobie podróżuje międy jednym a drugim, raz do roku, może już ileś lat
z rzędu (powieści bywają długie). Do opisu takich sytuacji narzędnik
jest właściwym narzędziem
Oczywiście, tutaj pełna zgoda. Ale znowu w tym narzędniku nie możemy
dookreślić czasu. Żeby to zrobić, musimy użyć dopełniacza.
Przecież czas został określony bardzo dokładnie -- chodzi o *całe*
lato i *całą* zimę. Zakłada się przy tym, że o ile istnieje jesień
astronomiczna i jesień sadownicza, tak rok pisarsko-żeglarski ma
tylko dwie pory.
Post by FEniksPost by JarosÅaw SokoÅowski, miejscownik nadaje się słabo.
A miejscownik to jeszcze inna para kaloszy (dzisiaj bardzo byłyby
przydatne). Mówimy: w lecie, w zimie, ale: _na_ jesieni. Wiosny w
miejscowniku chyba nie używamy. Ciekawe, może dlatego że nie daje
się w miejscu zatrzymać...
O cicha, mglista, o smutna jesieni!
Już w duszę czar twój dziwny, senny spływa,
przychodzą chmary zapomnianych cieni,
tęsknota wiedzie je smutna i tkliwa
Kazimierz Przerwa-Tetmajer zatytułował to "W jesieni". Więc "ale" nie
było całkiem uzasadnione -- spotyka się też "w jesieni". U mnie w domu
mówiło się właśnie "w jesieni" -- pamiętam nawet, że jak poszedłem
do szkoły, to mi to "na jesieni" trochę zgrzytało. Jest w tym jakaś
konsekwencja, bo mówimy "na wiosnę" -- i w związku z tym "na" jest od
razu inny przypadek.
Jarek
--
Urodziłem się... Urodziłem się w Małkinii... w 1937 roku... w lipcu...
znaczy... w, w połowie lipca. Właściwie w drugiej połowie lipca własciwie.
Y... Dokładnie... 17 lipca... No... to tyle może o sobie... na początek...
Czy są jakieś pytania?