Discussion:
Upraszczanie się języka.
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
Stokrotka
2013-09-15 13:55:46 UTC
Permalink
W ostatnim Słowniku polsko-polskim były pszykłądy na zanikanie wyrażeń,
części gramatyki umożliwiającej precyzyjniejsze wyrażanie się niż obecnie
pszyjęte.
Konkretnie był wymieniony czas zapszeszły, liczba podwujna(?), a wiadomo, że
jest to zjawisko dość częste.

Wydaje się , że podstawową pszyczyną jest zanik analfabetyzmu.
Dopuki ludzie nie umieli pisać i czytać woleli zapamętaj krutszy, a
precyzyjniejszy tekst co umożliwiała trudniejsza, ale precyzyjniejsza niż
obecnie gramatyka.
Gdy potrafimy pisać i czytać długość tekstu do pszekazania pszetaje mieć
znaczenie,
pozostają w użyciu formy prostsze, a popularniejsze.
--
(tekst bez: ó, ch, rz i -ii)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. http://ortografia.3-2-1.pl/
MarK
2013-09-15 15:40:36 UTC
Permalink
Post by Stokrotka
W ostatnim Słowniku polsko-polskim były pszykłądy na zanikanie wyrażeń,
części gramatyki umożliwiającej precyzyjniejsze wyrażanie się niż obecnie
pszyjęte.
Konkretnie był wymieniony czas zapszeszły, liczba podwujna(?), a wiadomo,
że jest to zjawisko dość częste.
Wydaje się , że podstawową pszyczyną jest zanik analfabetyzmu.
Dopuki ludzie nie umieli pisać i czytać woleli zapamętaj krutszy, a
precyzyjniejszy tekst co umożliwiała trudniejsza, ale precyzyjniejsza niż
obecnie gramatyka.
Gdy potrafimy pisać i czytać długość tekstu do pszekazania pszetaje mieć
znaczenie,
pozostają w użyciu formy prostsze, a popularniejsze.
--
(tekst bez: ó, ch, rz i -ii)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. http://ortografia.3-2-1.pl/
Wydaje się , że podstawową pszyczyną jest zanik analfabetyzmu.
Czytając Twoje teksty całkowicie nie zgadzam się z tą tezą ...
--
Marek
Aicha
2013-09-15 22:48:59 UTC
Permalink
Post by MarK
Post by Stokrotka
Wydaje się , że podstawową pszyczyną jest zanik analfabetyzmu.
Czytając Twoje teksty całkowicie nie zgadzam się z tą tezą ...
Ja bym polimeryzowała - to raczej wtórny analfabetyzm.
--
Nie ma na tym świecie bestii podobnej złej kobiecie, chociaż bowiem
wśród czworonogów lew jest najsroższy, a wśród wężów drakon najdzikszy,
to żadnego z nich nie można porównać ze złą kobietą. (Piotr Komes)
Chiron
2013-09-16 05:31:19 UTC
Permalink
Post by Aicha
Post by MarK
Post by Stokrotka
Wydaje się , że podstawową pszyczyną jest zanik analfabetyzmu.
Czytając Twoje teksty całkowicie nie zgadzam się z tą tezą ...
Ja bym polimeryzowała - to raczej wtórny analfabetyzm.
:-))
--
--

"Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi
teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość."
G. Orwell

Chiron
Qrczak
2013-09-16 12:28:21 UTC
Permalink
Post by Stokrotka
W ostatnim Słowniku polsko-polskim były pszykłądy na zanikanie wyrażeń,
części gramatyki umożliwiającej precyzyjniejsze wyrażanie się niż
obecnie pszyjęte.
Konkretnie był wymieniony czas zapszeszły, liczba podwujna(?), a
wiadomo, że jest to zjawisko dość częste.
Wydaje się , że podstawową pszyczyną jest zanik analfabetyzmu.
Dopuki ludzie nie umieli pisać i czytać woleli zapamętaj krutszy, a
precyzyjniejszy tekst co umożliwiała trudniejsza, ale precyzyjniejsza
niż obecnie gramatyka.
Gdy potrafimy pisać i czytać długość tekstu do pszekazania pszetaje mieć
znaczenie,
pozostają w użyciu formy prostsze, a popularniejsze.
Ić stont.
Zakumała?

Q
--
krótko mówiąc
Trybun
2013-09-17 07:01:47 UTC
Permalink
Post by Stokrotka
W ostatnim Słowniku polsko-polskim były pszykłądy na zanikanie
wyrażeń, części gramatyki umożliwiającej precyzyjniejsze wyrażanie się
niż obecnie pszyjęte.
Konkretnie był wymieniony czas zapszeszły, liczba podwujna(?), a
wiadomo, że jest to zjawisko dość częste.
Wydaje się , że podstawową pszyczyną jest zanik analfabetyzmu.
Dopuki ludzie nie umieli pisać i czytać woleli zapamętaj krutszy, a
precyzyjniejszy tekst co umożliwiała trudniejsza, ale precyzyjniejsza
niż obecnie gramatyka.
Gdy potrafimy pisać i czytać długość tekstu do pszekazania pszetaje
mieć znaczenie,
pozostają w użyciu formy prostsze, a popularniejsze.
Naprawę języka ojczystego zacząłbym od eliminowania tych zapożyczeń
językowych z zagranicy.. Czy my naprawdę musimy nazywać rożen czy ruszt
"grillem", na obiad mówić "lunch" itd.? Czy ma naprawdę jesteśmy jakimiś
debilnymi szczurami podrygującymi w takt rytmu granego przez szczurołapa?
Chiron
2013-09-17 07:28:19 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by Stokrotka
W ostatnim Słowniku polsko-polskim były pszykłądy na zanikanie wyrażeń,
części gramatyki umożliwiającej precyzyjniejsze wyrażanie się niż obecnie
pszyjęte.
Konkretnie był wymieniony czas zapszeszły, liczba podwujna(?), a wiadomo,
że jest to zjawisko dość częste.
Wydaje się , że podstawową pszyczyną jest zanik analfabetyzmu.
Dopuki ludzie nie umieli pisać i czytać woleli zapamętaj krutszy, a
precyzyjniejszy tekst co umożliwiała trudniejsza, ale precyzyjniejsza niż
obecnie gramatyka.
Gdy potrafimy pisać i czytać długość tekstu do pszekazania pszetaje mieć
znaczenie,
pozostają w użyciu formy prostsze, a popularniejsze.
Naprawę języka ojczystego zacząłbym od eliminowania tych zapożyczeń
językowych z zagranicy.. Czy my naprawdę musimy nazywać rożen czy ruszt
"grillem", na obiad mówić "lunch" itd.? Czy ma naprawdę jesteśmy jakimiś
debilnymi szczurami podrygującymi w takt rytmu granego przez szczurołapa?
Właśnie. Nawet niedawno pisałem to Ewie: dlaczego jakaś rodzina
patchworkowa- termin wymyślony dla mnożących się jak króliki w ostatnich
czasach rodzin rozbitych, gdzie najczęściej oboje mają za sobą kilka
rozbitych rodzin i dzieci z tych związków.
--
--

"Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi
teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość."
G. Orwell

Chiron
Qrczak
2013-09-17 08:14:15 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by Stokrotka
W ostatnim Słowniku polsko-polskim były pszykłądy na zanikanie
wyrażeń, części gramatyki umożliwiającej precyzyjniejsze wyrażanie się
niż obecnie pszyjęte.
Konkretnie był wymieniony czas zapszeszły, liczba podwujna(?), a
wiadomo, że jest to zjawisko dość częste.
Wydaje się , że podstawową pszyczyną jest zanik analfabetyzmu.
Dopuki ludzie nie umieli pisać i czytać woleli zapamętaj krutszy, a
precyzyjniejszy tekst co umożliwiała trudniejsza, ale precyzyjniejsza
niż obecnie gramatyka.
Gdy potrafimy pisać i czytać długość tekstu do pszekazania pszetaje
mieć znaczenie,
pozostają w użyciu formy prostsze, a popularniejsze.
Naprawę języka ojczystego zacząłbym od eliminowania tych zapożyczeń
językowych z zagranicy.. Czy my naprawdę musimy nazywać rożen czy ruszt
"grillem", na obiad mówić "lunch" itd.? Czy ma naprawdę jesteśmy jakimiś
debilnymi szczurami podrygującymi w takt rytmu granego przez szczurołapa?
O ile cię to pocieszy, tymi "debilnymi szczurami" jesteśmy od wczesnego
średniowiecza.

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Jakub A. Krzewicki
2013-09-17 10:30:26 UTC
Permalink
Post by Qrczak
O ile cię to pocieszy, tymi "debilnymi szczurami" jesteśmy od wczesnego
średniowiecza.
Q
Od czasu oficjalnej chrystianizacji z Rzymu mówiąc precyzyjnie.
PS. Do braci Cyryla & Metodego nic nie mam ---- chrześcijanstwo wschodnie
rozchodziło się pokojowo. Chrześcijaństwo zachodnie tępiło Rodzimą Wiarę
ogniem i mieczem, a do Rusinów miało pretensję, że tego nie robią i ją
tolerują, nierzadko padały w ich stronę epitety "półpogan". No a to przecież
prawosławiu zawdzięczamy, że wiara Słowian się gdzieniegdzie zachowała.
--
СВЕТ
МИР
ЗНАНИЕ
Qrczak
2013-09-17 10:57:31 UTC
Permalink
Post by Jakub A. Krzewicki
Post by Qrczak
O ile cię to pocieszy, tymi "debilnymi szczurami" jesteśmy od wczesnego
średniowiecza.
Q
Od czasu oficjalnej chrystianizacji z Rzymu mówiąc precyzyjnie.
PS. Do braci Cyryla& Metodego nic nie mam ---- chrześcijanstwo wschodnie
rozchodziło się pokojowo. Chrześcijaństwo zachodnie tępiło Rodzimą Wiarę
ogniem i mieczem, a do Rusinów miało pretensję, że tego nie robią i ją
tolerują, nierzadko padały w ich stronę epitety "półpogan". No a to przecież
prawosławiu zawdzięczamy, że wiara Słowian się gdzieniegdzie zachowała.
A ja akurat o zapożyczeniach leksykalnych... 'ruskie' przyszli później i
też 'pokojowo'.

Bajdełej... jak to się ciekawie składa,
że gdy tylko powiem, napiszę: pada,
od razu tyle różnych jest odniesień:
jeden - wina Tuska, drugi - wszak wrzesień.

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Jakub A. Krzewicki
2013-09-17 11:30:34 UTC
Permalink
Post by Qrczak
A ja akurat o zapożyczeniach leksykalnych...
A co do tych wczesnych zapożyczeń to dlatego, że z różnymi sąsiadami jak
Goci czy Celtowie Prasłowiańszczyzna żyła na wspólnej ziemi. Pytanie, czy
słowiański nie jest językiem powiedzielibyśmy dzisiaj kreolskim, który
narodził się ze współżycia różnych ludów indoeuropejskich na ziemiach
pomiędzy Odrą a dnieprem (indoirańskich Sarmatów, germańskich Gotów/Wandali,
celtyckich Wenedów, bałtyckich Estów etc.) - spotkałem się i z takimi
teoriami.
Post by Qrczak
'ruskie' przyszli później i
też 'pokojowo'.
A to insza sprawa. To już było po reformie rzymskoprawosławnej fatriarchy
Nikona i "uzachodnieniu" Rosji przez Piotra.

Jak staroobrzędowcy/staroprawosławni ucuekali przed prześladowcami na
Pomorie to kto ich w gości przyjął? Rodzimowiercy. Tak powstało starowierie
Pomorców północnej Rosji.
Post by Qrczak
Bajdełej... jak to się ciekawie składa,
że gdy tylko powiem, napiszę: pada,
jeden - wina Tuska, drugi - wszak wrzesień.
Q
Znów zawracana jest kontrafałda
dziobem Kaczora, winą Donalda...
Niech się tam pławią w sejmowym stawie,
kto ich wyciąga, sam jego... spławię.
--
СВЕТ
МИР
ЗНАНИЕ
Jakub A. Krzewicki
2013-09-17 11:31:08 UTC
Permalink
Post by Qrczak
A ja akurat o zapożyczeniach leksykalnych...
A co do tych wczesnych zapożyczeń to dlatego, że z różnymi sąsiadami jak
Goci czy Celtowie Prasłowiańszczyzna żyła na wspólnej ziemi. Pytanie, czy
słowiański nie jest językiem powiedzielibyśmy dzisiaj kreolskim, który
narodził się ze współżycia różnych ludów indoeuropejskich na ziemiach
pomiędzy Odrą a Dnieprem (indoirańskich Sarmatów, germańskich Gotów/Wandali,
celtyckich Wenedów, bałtyckich Estów etc.) - spotkałem się i z takimi
teoriami.
Post by Qrczak
'ruskie' przyszli później i
też 'pokojowo'.
A to insza sprawa. To już było po reformie rzymskoprawosławnej fatriarchy
Nikona i "uzachodnieniu" Rosji przez Piotra.

Jak staroobrzędowcy/staroprawosławni ucuekali przed prześladowcami na
Pomorie to kto ich w gości przyjął? Rodzimowiercy. Tak powstało starowierie
Pomorców północnej Rosji.
Post by Qrczak
Bajdełej... jak to się ciekawie składa,
że gdy tylko powiem, napiszę: pada,
jeden - wina Tuska, drugi - wszak wrzesień.
Q
Znów zawracana jest kontrafałda
dziobem Kaczora, winą Donalda...
Niech się tam pławią w sejmowym stawie,
kto ich wyciąga, sam jego... spławię.
--
СВЕТ
МИР
ЗНАНИЕ
FEniks
2013-09-17 13:24:47 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by Trybun
Post by Stokrotka
W ostatnim Słowniku polsko-polskim były pszykłądy na zanikanie
wyrażeń, części gramatyki umożliwiającej precyzyjniejsze wyrażanie się
niż obecnie pszyjęte.
Konkretnie był wymieniony czas zapszeszły, liczba podwujna(?), a
wiadomo, że jest to zjawisko dość częste.
Wydaje się , że podstawową pszyczyną jest zanik analfabetyzmu.
Dopuki ludzie nie umieli pisać i czytać woleli zapamętaj krutszy, a
precyzyjniejszy tekst co umożliwiała trudniejsza, ale precyzyjniejsza
niż obecnie gramatyka.
Gdy potrafimy pisać i czytać długość tekstu do pszekazania pszetaje
mieć znaczenie,
pozostają w użyciu formy prostsze, a popularniejsze.
Naprawę języka ojczystego zacząłbym od eliminowania tych zapożyczeń
językowych z zagranicy.. Czy my naprawdę musimy nazywać rożen czy ruszt
"grillem", na obiad mówić "lunch" itd.? Czy ma naprawdę jesteśmy jakimiś
debilnymi szczurami podrygującymi w takt rytmu granego przez szczurołapa?
O ile cię to pocieszy, tymi "debilnymi szczurami" jesteśmy od wczesnego
średniowiecza.
Ba! A co mają powiedzieć np. Anglicy, którzy chyba za 10 tysięcy wyrazów
mają zapożyczonych.

Ewa
Grzegorz Staniak
2013-09-17 14:13:13 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Qrczak
Post by Trybun
Naprawę języka ojczystego zacząłbym od eliminowania tych
zapożyczeń językowych z zagranicy.. Czy my naprawdę musimy
nazywać rożen czy ruszt "grillem", na obiad mówić "lunch" itd.?
Czy ma naprawdę jesteśmy jakimiś debilnymi szczurami
podrygującymi w takt rytmu granego przez szczurołapa?
O ile cię to pocieszy, tymi "debilnymi szczurami" jesteśmy od
wczesnego średniowiecza.
Ba! A co mają powiedzieć np. Anglicy, którzy chyba za 10 tysięcy
wyrazów mają zapożyczonych.
Tylko?

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>
Feniks z popiołów
2013-09-17 15:25:53 UTC
Permalink
Post by Grzegorz Staniak
Post by FEniks
Post by Qrczak
Post by Trybun
Naprawę języka ojczystego zacząłbym od eliminowania tych
zapożyczeń językowych z zagranicy.. Czy my naprawdę musimy
nazywać rożen czy ruszt "grillem", na obiad mówić "lunch" itd.?
Czy ma naprawdę jesteśmy jakimiś debilnymi szczurami
podrygującymi w takt rytmu granego przez szczurołapa?
O ile cię to pocieszy, tymi "debilnymi szczurami" jesteśmy od
wczesnego średniowiecza.
Ba! A co mają powiedzieć np. Anglicy, którzy chyba za 10 tysięcy
wyrazów mają zapożyczonych.
Tylko?
No tak, miałam na myśli tylko zapożyczenia z łaciny (taką liczbę gdzieś
wyczytałam, a może nawet i tych jest więcej). A przecież do tego na
pewno dochodzi cała masa i skandynawskich, i inszych.

Ewa
Grzegorz Staniak
2013-09-17 16:11:03 UTC
Permalink
Post by Feniks z popiołów
Post by Grzegorz Staniak
Post by FEniks
Ba! A co mają powiedzieć np. Anglicy, którzy chyba za 10 tysięcy
wyrazów mają zapożyczonych.
Tylko?
No tak, miałam na myśli tylko zapożyczenia z łaciny (taką liczbę gdzieś
wyczytałam, a może nawet i tych jest więcej). A przecież do tego na
pewno dochodzi cała masa i skandynawskich, i inszych.
Francuskich (starych, normańskich, ale i nowszych), germańskich ogólnie
i niemieckiego w szczególności, celtyckich, indyjskich... Liczbę słów
w angielskim szacuje się na od ok. 200 tys. do nieco ponad 1 mln,
a pod względem pochodzenia statystyki można zilustrować np. tak:

http://en.wikipedia.org/wiki/File:Origins_of_English_PieChart.svg

Nawet trzymając się dolnej granicy liczby słów, wychodzi ponad
50 tys. słów tylko z samej łaciny.

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>
Feniks z popiołów
2013-09-17 20:10:25 UTC
Permalink
Post by Grzegorz Staniak
Post by Feniks z popiołów
Post by Grzegorz Staniak
Post by FEniks
Ba! A co mają powiedzieć np. Anglicy, którzy chyba za 10 tysięcy
wyrazów mają zapożyczonych.
Tylko?
No tak, miałam na myśli tylko zapożyczenia z łaciny (taką liczbę gdzieś
wyczytałam, a może nawet i tych jest więcej). A przecież do tego na
pewno dochodzi cała masa i skandynawskich, i inszych.
Francuskich (starych, normańskich, ale i nowszych), germańskich ogólnie
i niemieckiego w szczególności, celtyckich, indyjskich... Liczbę słów
w angielskim szacuje się na od ok. 200 tys. do nieco ponad 1 mln,
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Origins_of_English_PieChart.svg
Nawet trzymając się dolnej granicy liczby słów, wychodzi ponad
50 tys. słów tylko z samej łaciny.
Ciekawe zestawienie, ale nie podali jaką liczbę słów wzięli pod uwagę.

Tak czy owak ichniejsi patrioci muszą być załamani. ;)

Ewa
Grzegorz Staniak
2013-09-17 22:44:55 UTC
Permalink
Post by Feniks z popiołów
Post by Grzegorz Staniak
Post by Feniks z popiołów
Post by Grzegorz Staniak
Post by FEniks
Ba! A co mają powiedzieć np. Anglicy, którzy chyba za 10 tysięcy
wyrazów mają zapożyczonych.
Tylko?
No tak, miałam na myśli tylko zapożyczenia z łaciny (taką liczbę gdzieś
wyczytałam, a może nawet i tych jest więcej). A przecież do tego na
pewno dochodzi cała masa i skandynawskich, i inszych.
Francuskich (starych, normańskich, ale i nowszych), germańskich ogólnie
i niemieckiego w szczególności, celtyckich, indyjskich... Liczbę słów
w angielskim szacuje się na od ok. 200 tys. do nieco ponad 1 mln,
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Origins_of_English_PieChart.svg
Nawet trzymając się dolnej granicy liczby słów, wychodzi ponad
50 tys. słów tylko z samej łaciny.
Ciekawe zestawienie, ale nie podali jaką liczbę słów wzięli pod uwagę.
Ani jak liczyli te słowa. Niemniej, nawet zakładając zmianę proporcji
dla największej wartości szacowanej liczby słów, dam głowę, że
"rodzime" słowa anglo-saskie to wyraźna mniejszość.
Post by Feniks z popiołów
Tak czy owak ichniejsi patrioci muszą być załamani. ;)
Patrioci jak patrioci, ale puryści językowi umierają tam pewnie
bolesną śmiercią sto razy dziennie.

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>
Chiron
2013-09-18 04:44:30 UTC
Permalink
Post by Grzegorz Staniak
Post by Feniks z popiołów
Post by Grzegorz Staniak
Post by Feniks z popiołów
Post by Grzegorz Staniak
Post by FEniks
Ba! A co mają powiedzieć np. Anglicy, którzy chyba za 10 tysięcy
wyrazów mają zapożyczonych.
Tylko?
No tak, miałam na myśli tylko zapożyczenia z łaciny (taką liczbę gdzieś
wyczytałam, a może nawet i tych jest więcej). A przecież do tego na
pewno dochodzi cała masa i skandynawskich, i inszych.
Francuskich (starych, normańskich, ale i nowszych), germańskich ogólnie
i niemieckiego w szczególności, celtyckich, indyjskich... Liczbę słów
w angielskim szacuje się na od ok. 200 tys. do nieco ponad 1 mln,
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Origins_of_English_PieChart.svg
Nawet trzymając się dolnej granicy liczby słów, wychodzi ponad
50 tys. słów tylko z samej łaciny.
Ciekawe zestawienie, ale nie podali jaką liczbę słów wzięli pod uwagę.
Ani jak liczyli te słowa. Niemniej, nawet zakładając zmianę proporcji
dla największej wartości szacowanej liczby słów, dam głowę, że
"rodzime" słowa anglo-saskie to wyraźna mniejszość.
Post by Feniks z popiołów
Tak czy owak ichniejsi patrioci muszą być załamani. ;)
Patrioci jak patrioci, ale puryści językowi umierają tam pewnie
bolesną śmiercią sto razy dziennie.
Czytałem kiedyś ciekawy artykuł, jak Anglicy mówią o swoim języku. Zwroty
typu "skundlony" wcale nie są rzadkie (chodzi o liczbę dialektów na świecie,
które powstały z angielskiego). I- cieszą się na ogół z tego. Cieszą- bo to
ich język w sposób naturalny- dzięki temu "skundleniu", a także
zapożyczeniom, prostocie i jeszcze kilku innym czynnikom stał się językiem
ogólnoświatowym. No i oni nie muszą się uczyć języków obcych- jak nie znasz
angielskiego, cholerny cudzoziemcu- to nie zawracaj głowy:-)
--
--

„Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi
teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość.”
G. Orwell

Chiron
Aicha
2013-09-24 00:23:27 UTC
Permalink
tego. Cieszą- bo to ich język w sposób naturalny- dzięki temu
"skundleniu", a także zapożyczeniom, prostocie i jeszcze kilku innym
czynnikom stał się językiem ogólnoświatowym. No i oni nie muszą się
uczyć języków obcych- jak nie znasz angielskiego, cholerny cudzoziemcu-
to nie zawracaj głowy:-)
Cudzoziemcze :)

Joanna Szczepkowska "Do cudzoziemca":

Kierowco zagraniczny, coś mi kazał wysiąść
choć padało srodze
strojąc miny, żeś obcojęzyczny, że Ci polski język
nie po drodze
jeszcze widzę jak dojeżdżasz do miasta
ja Ci powiem w polskiej mowie zaklętej
czego życzy ci córeczka Piasta –
żebyś kiedyś, za jakimś zakrętem:

W czasie suszy suchą szosą mknąc w pocie
na przyczółku przeczekać musiał deszcz
i szczękając przyzębiem grzązł w błocie
bo ci szadzią przeszły części i cześć
byś jeść musiał tu szczeżuje przebrzydłe
szczękościsku doświadczając co rusz
a do Bieszczad dotarłszy przed świtem
w przykrą przełęcz musiał siusiu wśród burz
taszcząc czaszkę swą w puszczy czeluściach
żebyś sczezł przesiąknięty na psią kość
kiścią liści susząc szczątki nagości
ściągnął czarci świerzb, psikus i złość

Czy Ty wiesz, cudzoziemcze,
czy Ty wiesz
że tym świstem co Cię ciśnie wieszczył wieszcz
może masz lepszego wieszcza
co się w chrzęście świstu streszcza
jeśli nie, cicho siedź niczym wesz

Żeby szczwana jakaś krztyna z pryszczami
wyściskała Cię skrzętnie skacząc w brzask
byś wszczął brzdąca wśród chaszczy i darni
wrzeszcząc – brzydszaś niż Przasnysz przy dżdżach
by żółciutkiej pszczółeczki czcze żądło
napatrzywszy się miłości już dość
w rzyć Ci przaśnie wraziło swą mądrość
przyjaciółek kusząc żądła jak ość
potem patrz na wpół spuchły przybłędo
wścibskie ślipie trąc kciukiem przez łzy
jak brzuch krztyny się krząta przy grzędach
szczuty narzeczony – śmiech wśród wsi

Uciekając jeśli będziesz się szastał
jakimś wrakiem wśród zaściankowych dróg
chcąc się podszyć pod Mieszka i Piasta
to wszcznę partię – „Nasza Szosa” iś trup
przemówieniem podniosę ciśnienie
„cudzoziemskość z szos psia ich mać”
i wskroś Cię me pszeniczne współplemię
pójdzie iść – jak dojdzie stanie prać

Suchą szosą w czasie suszy mknąc w pocie
dojrzysz w rzeki skaczących dziewic sznur
za ich ból, za ich wstyd, żeś w swym wozie
naszych szos przestrzeń psuł hańbą kół

Szepty mężczyzn z brzuchami zza koszul
rozszarpanych Rejtanem pośród szos
strzępiąc płótno śpiewać będą na głosy
„Na guzikach naszych w poślizg wpadnie gość”
Jeśli zechcesz na szosie gdzieś postać
bo Ci zassie w lędźwiach jaźń, ziąb i szadź
ja Cię czekam na szlaku przy wrzosach
prapszenicznej kiść grzeczności Ci dać
jeśli chuć nas zawróci od Pszczyńska
sucha szosa stoi w życie jak żerdź
zatrzymamy się w Szczebrzeszyńskiem
tam gdzie chrząszcze w garść się wzięły
w trzcinach śmierć!
--
Nie ma na tym świecie bestii podobnej złej kobiecie, chociaż bowiem
wśród czworonogów lew jest najsroższy, a wśród wężów drakon najdzikszy,
to żadnego z nich nie można porównać ze złą kobietą. (Piotr Komes)
Feniks z popiołów
2013-09-25 10:06:57 UTC
Permalink
Post by Aicha
tego. Cieszą- bo to ich język w sposób naturalny- dzięki temu
"skundleniu", a także zapożyczeniom, prostocie i jeszcze kilku innym
czynnikom stał się językiem ogólnoświatowym. No i oni nie muszą się
uczyć języków obcych- jak nie znasz angielskiego, cholerny cudzoziemcu-
to nie zawracaj głowy:-)
Cudzoziemcze :)
Gdyby zwracała się do cudzoziemca zza zachodniej granicy, zawołałaby
może nawet "Niemcze, cudzoziemcze!" ;)

Ewa
Jarosław Sokołowski
2013-09-23 00:03:08 UTC
Permalink
Post by FEniks
Post by Qrczak
Czy ma naprawdę jesteśmy jakimiś debilnymi szczurami podrygującymi
w takt rytmu granego przez szczurołapa?
O ile cię to pocieszy, tymi "debilnymi szczurami" jesteśmy od wczesnego
średniowiecza.
Ba! A co mają powiedzieć np. Anglicy, którzy chyba za 10 tysięcy wyrazów
mają zapożyczonych.
To ja poproszę Szanownych Państawa o polskie słowo na literę "e". Takie
żeby ono nasze było, a nie skądeś ze świata wzięte. Słownik ma sporo
kartek z wyrazami rozpoczynającymi się od tej litery.

Jarek
--
Niech ułoży wiersz o cyberotyce! Żeby tam było najwyżej sześć linijek, a
w nich o miłości i o zdradzie, o muzyce, o Murzynach, o wyższych sferach,
o nieszczęściu, o kazirodztwie, do rymu i żeby wszystkie słowa były tylko
na literę C!
Grzegorz Staniak
2013-09-23 01:31:04 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Post by Qrczak
Czy ma naprawdę jesteśmy jakimiś debilnymi szczurami podrygującymi
w takt rytmu granego przez szczurołapa?
O ile cię to pocieszy, tymi "debilnymi szczurami" jesteśmy od wczesnego
średniowiecza.
Ba! A co mają powiedzieć np. Anglicy, którzy chyba za 10 tysięcy wyrazów
mają zapożyczonych.
To ja poproszę Szanownych Państawa o polskie słowo na literę "e". Takie
żeby ono nasze było, a nie skądeś ze świata wzięte. Słownik ma sporo
kartek z wyrazami rozpoczynającymi się od tej litery.
Eee...

O tym dlaczego ich nie ma, wie każdy student polonistyki po gramatyce
historycznej (jotacja słowiańska, gdzieś między V a IX stuleciem).
W zamian mamy mnóstwo wyrazów na literę "j", w innych europejskich
językach znacznie rzadszych.

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>
Jarosław Sokołowski
2013-09-23 13:43:16 UTC
Permalink
Post by Grzegorz Staniak
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Ba! A co mają powiedzieć np. Anglicy, którzy chyba za 10 tysięcy
wyrazów mają zapożyczonych.
To ja poproszę Szanownych Państawa o polskie słowo na literę "e".
Takie żeby ono nasze było, a nie skądeś ze świata wzięte. Słownik
ma sporo kartek z wyrazami rozpoczynającymi się od tej litery.
Eee...
O tym dlaczego ich nie ma, wie każdy student polonistyki po gramatyce
historycznej (jotacja słowiańska, gdzieś między V a IX stuleciem).
Nawet nie trzeba być do tego studentem. A chodziło nie o "dlaczego",
tylko o samą metodę znajdowania słów obcego pochodzenia i ich liczenia.
Wystarczy wziąć słownik, czytać po kolei i rachować.
Post by Grzegorz Staniak
W zamian mamy mnóstwo wyrazów na literę "j", w innych europejskich
językach znacznie rzadszych.
"U nas w domu wszyscy są na J -- mama Jagnieszka, ociec Jambroży i brat
Jontek. Tylko ja na L -- Luljan."

Jarek
--
Cyprian cyberotoman, cynik, ceniąc czule
Czarnej córy cesarskiej cud ciemnego ciała,
Ciągle cytrą czarował. Czerwieniała cała,
Cicha, co dzień czekała, cierpiała, czuwała...
...Cyprian ciotkę całuje, cisnąwszy czarnulę!
Grzegorz Staniak
2013-09-27 21:28:36 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Grzegorz Staniak
Post by Jarosław Sokołowski
Post by FEniks
Ba! A co mają powiedzieć np. Anglicy, którzy chyba za 10 tysięcy
wyrazów mają zapożyczonych.
To ja poproszę Szanownych Państawa o polskie słowo na literę "e".
Takie żeby ono nasze było, a nie skądeś ze świata wzięte. Słownik
ma sporo kartek z wyrazami rozpoczynającymi się od tej litery.
Eee...
O tym dlaczego ich nie ma, wie każdy student polonistyki po gramatyce
historycznej (jotacja słowiańska, gdzieś między V a IX stuleciem).
Nawet nie trzeba być do tego studentem. A chodziło nie o "dlaczego",
tylko o samą metodę znajdowania słów obcego pochodzenia i ich liczenia.
Wystarczy wziąć słownik, czytać po kolei i rachować.
Nie takie to proste ;) Tak się da wyłapać tylko pewien podzbiór.
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Grzegorz Staniak
W zamian mamy mnóstwo wyrazów na literę "j", w innych europejskich
językach znacznie rzadszych.
"U nas w domu wszyscy są na J -- mama Jagnieszka, ociec Jambroży i brat
Jontek. Tylko ja na L -- Luljan."
Ano właśnie. Zawsze mnie zdumiewało, jak bardzo takie zdawałoby się
starożytne procesy potrafią być żywotne. Jotacja dialektalnie jest
produktywna do dzisiaj, a takie np. "włanczam" to przecież stara, dobra
indoeuropejska apofonia, zaprzęgnięta do sygnalizowania aspektu czasownika
dla uwydatnienia temporalnej struktury wypowiedzi.

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>
Jan45
2013-09-27 23:01:13 UTC
Permalink
(...) takie np. "włanczam" to przecież stara, dobra
indoeuropejska apofonia, zaprzęgnięta do sygnalizowania aspektu czasownika
dla uwydatnienia temporalnej struktury wypowiedzi.
Nie bez powodu głoskę ą pisze się jako a z ogonkiem.
Dyć kiedyś mówiono nosowo nie on, a an. Czyli właśnie
włanczam. To jest po prostu powrót do źródła.

Jan
Trybun
2013-09-18 12:56:06 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by Trybun
Naprawę języka ojczystego zacząłbym od eliminowania tych zapożyczeń
językowych z zagranicy.. Czy my naprawdę musimy nazywać rożen czy ruszt
"grillem", na obiad mówić "lunch" itd.? Czy ma naprawdę jesteśmy jakimiś
debilnymi szczurami podrygującymi w takt rytmu granego przez
szczurołapa?
O ile cię to pocieszy, tymi "debilnymi szczurami" jesteśmy od
wczesnego średniowiecza.
Q
Co chcesz powiedzieć, że w średniowieczu w niedługim czasie polskiego
IMĆ-a zaczęto tytułować SIRem? Mamy szlachetna Qro swój język, swoje
nazewnictwo, nie zamieniajmy tego w rytm komend szczurołapa na
obcojęzyczne zwroty. Kapitalizm wprowadził do kraju ogólny burdel, ale
chociaż język ojczysty sobie zostawmy.
Qrczak
2013-09-18 13:09:31 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by Qrczak
Post by Trybun
Naprawę języka ojczystego zacząłbym od eliminowania tych zapożyczeń
językowych z zagranicy.. Czy my naprawdę musimy nazywać rożen czy ruszt
"grillem", na obiad mówić "lunch" itd.? Czy ma naprawdę jesteśmy jakimiś
debilnymi szczurami podrygującymi w takt rytmu granego przez szczurołapa?
O ile cię to pocieszy, tymi "debilnymi szczurami" jesteśmy od
wczesnego średniowiecza.
Q
Co chcesz powiedzieć, że w średniowieczu w niedługim czasie polskiego
IMĆ-a zaczęto tytułować SIRem?
Alboć zapożyczamy tylko z angielskiego?
Post by Trybun
Mamy szlachetna Qro swój język, swoje
nazewnictwo,
Około 1700 słów. Szał.

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Trybun
2013-09-22 17:52:12 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Alboć zapożyczamy tylko z angielskiego?
Niestety, żeby to chociaż chodziło o język innych braci Słowian. jednak
obiektem kultu jest język największego światowego imperialisty.
Post by Qrczak
Post by Trybun
Mamy szlachetna Qro swój język, swoje
nazewnictwo,
Około 1700 słów. Szał.
Q
Dlatego obiad musimy nazywać lunchem?
Qrczak
2013-09-22 19:27:29 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by Qrczak
Alboć zapożyczamy tylko z angielskiego?
Niestety, żeby to chociaż chodziło o język innych braci Słowian. jednak
obiektem kultu jest język największego światowego imperialisty.
Post by Qrczak
Post by Trybun
Mamy szlachetna Qro swój język, swoje
nazewnictwo,
Około 1700 słów. Szał.
Q
Dlatego obiad musimy nazywać lunchem?
A tak zupełnie nie na temat: znasz jakieś nie
angloamerykańskokapitalistyczne zapożyczenia w polskim jęsyku?

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Grzegorz Staniak
2013-09-22 19:43:36 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by Trybun
Niestety, żeby to chociaż chodziło o język innych braci Słowian. jednak
obiektem kultu jest język największego światowego imperialisty.
Post by Qrczak
Post by Trybun
Mamy szlachetna Qro swój język, swoje
nazewnictwo,
Około 1700 słów. Szał.
Dlatego obiad musimy nazywać lunchem?
A tak zupełnie nie na temat: znasz jakieś nie
angloamerykańskokapitalistyczne zapożyczenia w polskim jęsyku?
Przecież jest ich całe mrowie.

http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=11958

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>
Ludek Vasta
2013-09-23 07:19:35 UTC
Permalink
Post by Grzegorz Staniak
Post by Qrczak
angloamerykańskokapitalistyczne zapożyczenia w polskim jęsyku?
Przecież jest ich całe mrowie.
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=11958
Z tabelki wynika, że zapożyczeń z języków słowiańskich w polskim prawie
nie ma.

Ludek
Grzegorz Staniak
2013-09-23 07:42:59 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Post by Grzegorz Staniak
Post by Qrczak
angloamerykańskokapitalistyczne zapożyczenia w polskim jęsyku?
Przecież jest ich całe mrowie.
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=11958
Z tabelki wynika, że zapożyczeń z języków słowiańskich w polskim prawie
nie ma.
To chyba niespecjalnie dziwne -- to nie Słowianie nas kolonizowali,
nie od nich przyjmowaliśmy instytucje, pismo, naukę itp. A w każdm
razie, nie przede wszystkim od nich.

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>
Feniks z popiołów
2013-09-23 10:35:51 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Post by Grzegorz Staniak
Post by Qrczak
angloamerykańskokapitalistyczne zapożyczenia w polskim jęsyku?
Przecież jest ich całe mrowie.
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=11958
Z tabelki wynika, że zapożyczeń z języków słowiańskich w polskim
prawie nie ma.
Niezupełnie. Wynika z tego, że jeśli są, to jest ich mniej niż 1000.
Co wydaje się dość prawdopodobne, wziąwszy pod uwagę, że języki w
obrębie tej samej rodziny w ogóle mają podobne wyrazy, niekoniecznie
będące zapożyczeniami.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2013-09-23 13:37:59 UTC
Permalink
Post by Feniks z popiołów
Post by Ludek Vasta
Post by Grzegorz Staniak
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=11958
Z tabelki wynika, że zapożyczeń z języków słowiańskich w polskim
prawie nie ma.
Niezupełnie. Wynika z tego, że jeśli są, to jest ich mniej niż 1000.
Co wydaje się dość prawdopodobne, wziąwszy pod uwagę, że języki w
obrębie tej samej rodziny w ogóle mają podobne wyrazy, niekoniecznie
będące zapożyczeniami.
Nawet jeśli wyjść poza słowiańską rodzinę, to jest wiele wyrazów
w rodzaju "fotografia" albo "hydrologia", które trudno nazwać
zapożyczeniami w ścisłym sensie i wskazać konkretny kraj pochodzenia.
To są współczesne konstrukcje zmontowane z antycznych kawałków.
Nie ma znaczenia, czy ten, kto pierwszy raz ich użył, wzrastał w kręgu
języka słowiańskiego, romańskiego, czy germańskiego.

Jarek
--
Made in EU.
Feniks z popiołów
2013-09-23 15:35:29 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Feniks z popiołów
Post by Ludek Vasta
Post by Grzegorz Staniak
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=11958
Z tabelki wynika, że zapożyczeń z języków słowiańskich w polskim
prawie nie ma.
Niezupełnie. Wynika z tego, że jeśli są, to jest ich mniej niż 1000.
Co wydaje się dość prawdopodobne, wziąwszy pod uwagę, że języki w
obrębie tej samej rodziny w ogóle mają podobne wyrazy, niekoniecznie
będące zapożyczeniami.
Nawet jeśli wyjść poza słowiańską rodzinę, to jest wiele wyrazów
w rodzaju "fotografia" albo "hydrologia", które trudno nazwać
zapożyczeniami w ścisłym sensie i wskazać konkretny kraj pochodzenia.
To są współczesne konstrukcje zmontowane z antycznych kawałków.
Nie ma znaczenia, czy ten, kto pierwszy raz ich użył, wzrastał w kręgu
języka słowiańskiego, romańskiego, czy germańskiego.
W dodatku za taką np. telewizję, to nie wiadomo by było komu zapłacić -
czy starożytnym Grekom, czy Rzymianom.

Ewa
Jarosław Sokołowski
2013-09-23 16:49:44 UTC
Permalink
Post by Feniks z popiołów
W dodatku za taką np. telewizję, to nie wiadomo by było komu zapłacić -
czy starożytnym Grekom, czy Rzymianom.
Ani jednym, ani drugim. To Poczta Polska się o to upomina.

Jarek
--
Telewizja pokazała,
A uczeni podchwycili,
Że jednemu psu gdzieś w Azji
Można przyszyć łeb od świni
Feniks z popiołów
2013-09-24 13:56:59 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Feniks z popiołów
W dodatku za taką np. telewizję, to nie wiadomo by było komu zapłacić -
czy starożytnym Grekom, czy Rzymianom.
Ani jednym, ani drugim. To Poczta Polska się o to upomina.
A ode mnie jeszcze Polsat!
Gdy tylko chodzi o pieniądze, to zaraz znajduje się więcej chętnych,
którzy zwęszą swój interes.

Ewa
Qrczak
2013-09-23 17:37:56 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Feniks z popiołów
Post by Ludek Vasta
Post by Grzegorz Staniak
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=11958
Z tabelki wynika, że zapożyczeń z języków słowiańskich w polskim
prawie nie ma.
Niezupełnie. Wynika z tego, że jeśli są, to jest ich mniej niż 1000.
Co wydaje się dość prawdopodobne, wziąwszy pod uwagę, że języki w
obrębie tej samej rodziny w ogóle mają podobne wyrazy, niekoniecznie
będące zapożyczeniami.
Nawet jeśli wyjść poza słowiańską rodzinę, to jest wiele wyrazów
w rodzaju "fotografia" albo "hydrologia", które trudno nazwać
zapożyczeniami w ścisłym sensie i wskazać konkretny kraj pochodzenia.
To są współczesne konstrukcje zmontowane z antycznych kawałków.
Nie ma znaczenia, czy ten, kto pierwszy raz ich użył, wzrastał w kręgu
języka słowiańskiego, romańskiego, czy germańskiego.
"Fotografia", "hydrologia" są zapożyczeniami tak samo jak "rzeczoznawca"
czy "przyimek".
A dla nacji akurat (co zostało już w wątku poruszone) bardzo ważne jest,
skąd, kiedy i z jakiego powodu przyszło to i owo do języka.

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Jarosław Sokołowski
2013-09-23 21:42:20 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by Jarosław Sokołowski
Nawet jeśli wyjść poza słowiańską rodzinę, to jest wiele wyrazów
w rodzaju "fotografia" albo "hydrologia", które trudno nazwać
zapożyczeniami w ścisłym sensie i wskazać konkretny kraj pochodzenia.
To są współczesne konstrukcje zmontowane z antycznych kawałków.
Nie ma znaczenia, czy ten, kto pierwszy raz ich użył, wzrastał w kręgu
języka słowiańskiego, romańskiego, czy germańskiego.
"Fotografia", "hydrologia" są zapożyczeniami tak samo jak "rzeczoznawca"
czy "przyimek".
Są to *tak samo* zapożyczenia, lecz nie są to *takie same* zapożyczenia.
Jedne mają wygląd jednaki w każdym języku i różnią się tylko sposobem
polakierowania -- np. "hydroterapia" (hydrotherapy, hydrotherapie,
hidroterapia etc), te drugie są przekalkowane -- np. "wodolecznictwo".
Post by Qrczak
A dla nacji akurat (co zostało już w wątku poruszone) bardzo ważne jest,
skąd, kiedy i z jakiego powodu przyszło to i owo do języka.
Kiedyś było ważne, dzisiaj przy globalizacji już nie jest. Gdy gdzieś na
świecie pojawia się jakaś nowa mniemanologia, od razu słowo ją opisujące
zaczyna funkcjonować w każdym języku, odpowiednio tylko do niego z lekka
przystrugane.

Jarek
--
Nie pij chłopie lepiej wody
Bo ta woda tobie szkodzi
Ty sie lepiej napij wina
To jest lepsza medycyna
Jan45
2013-09-25 08:22:14 UTC
Permalink
W dniu 2013-09-23 19:37, Qrczak pisze:>(...)dla nacji akurat (co zostało
już w wątku poruszone) bardzo ważne jest,
Post by Qrczak
skąd, kiedy i z jakiego powodu przyszło to i owo do języka.
To przesada, to jest może i ważne, ale nie dla zwyczajnych
użytkowników języka. Raczej dla lingwistów może to być
ważne.

Pamiętam opowieść naszego rodaka, który zamieszkał w Japonii.
Znalazł się tam z powodu wybitnych uzdolnień językowych,
dzięki którym opanował japoński. Nawet wygrał konkurs
krasomówstwa dla obcokrajowców. A tekst, który tam wygłosił,
dotyczył zaśmiecania japońskiego przez zapożyczenia z innych
języków. Wytykał to Japończykom, tłumacząc się przy tym
swoim pochodzeniem - z kraju, który doświadczył germanizacji
i rusyfikacji, i potrzebą odreagowania. Ciekawa był reakcja
Japończyków. Pośmieli się trochę sami z siebie, ale nic
poza tym. Jako że nigdy nie byli pod prawdziwą okupacją
ani innym zaborem, nie odczuwają oni tego, co my. Uważają,
że to jest naturalny proces przenikania się języków.
Jako podyktowany potrzebą jest to proces pożyteczny - i tyle.

Swoja drogą zaczynam się przychylać do opinii, że Stokrotka
jest płci męskiej. Dziewczyny rzadziej wtykają kij w mrowisko.

Jan
Ludek Vasta
2013-09-25 08:33:12 UTC
Permalink
Post by Jan45
języków. Wytykał to Japończykom, tłumacząc się przy tym
swoim pochodzeniem - z kraju, który doświadczył germanizacji
i rusyfikacji, i potrzebą odreagowania.
A wyglądało to odreagowanie?

Ludek
Qrczak
2013-09-25 08:40:19 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Post by Jan45
języków. Wytykał to Japończykom, tłumacząc się przy tym
swoim pochodzeniem - z kraju, który doświadczył germanizacji
i rusyfikacji, i potrzebą odreagowania.
A wyglądało to odreagowanie?
Odreagowanie to wyglądało po japońsku.

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Grzegorz Staniak
2013-09-25 09:54:05 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by Ludek Vasta
Post by Jan45
języków. Wytykał to Japończykom, tłumacząc się przy tym
swoim pochodzeniem - z kraju, który doświadczył germanizacji
i rusyfikacji, i potrzebą odreagowania.
A wyglądało to odreagowanie?
Odreagowanie to wyglądało po japońsku.
(gadłowe pokrzykiwanie a la Toshiro Mifune jako samuraj):

Watashi wa ken o motte, sore o shiyō suru koto o chūcho shinaidarou!
Banzaaaaai!

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>
Feniks z popiołów
2013-09-25 10:20:15 UTC
Permalink
Post by Grzegorz Staniak
Post by Qrczak
Post by Ludek Vasta
Post by Jan45
języków. Wytykał to Japończykom, tłumacząc się przy tym
swoim pochodzeniem - z kraju, który doświadczył germanizacji
i rusyfikacji, i potrzebą odreagowania.
A wyglądało to odreagowanie?
Odreagowanie to wyglądało po japońsku.
Watashi wa ken o motte, sore o shiyō suru koto o chūcho shinaidarou!
Banzaaaaai!
Po takim dictum oddałabym im bez gadania wszystkie zapożyczenia, łącznie
z kimono i origami.

Ewa
Jan45
2013-09-25 11:03:12 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
A wyglądało to odreagowanie?
Ludek
Widzisz, Ludku, my Polacy nieświadomie eksportujemy
albo przemycamy do innych nacji te nasze doświadczenia
z okresu zaborów, które sprawiły nam kłopoty. Rozbiory
utrwaliły zróżnicowanie językowe w Polsce i na dodatek
je zwiększyły, poprzez germanizację i rusyfikację.
A może i przez francowanie, bo elity mówiły często
po francusku. W okresie odtwarzania państwa polskiego,
czyli po I wojnie, uporządkowano język polski.
No i potem powstały nowe problemy. Bo stróże porządku
językowego bezlitośnie tępili błędy językowe. Puryści
byli w ofensywie. Uściślono ten nowy oficjalny język
poprzez reformę ortografii. Kiedy chodziłem do szkoły
podstawowej, a było to na Kujawach, mówiłem z kolegami
po kujawsku, z wszystkim naleciałościami pochodzenia
germańskiego. A w szkole przestawialiśmy się na ten
język oficjalny, zwany literackim. Niektórzy mniej
rozgarnięci nauczyciele wyśmiewali błędy uczniów,
bo przecież nie dało się ich uniknąć. Inteligencja
bardzo się starała, żeby mówić językiem literackim.

Wracając do tego odreagowywania - to tematyka wystąpienia
naszego rodaka na japońskim konkursie krasomówczym
była przejawem takiego odreagowywania okresu, kiedy
Polska była pod obcym panowaniem, czyli czasów rozbiorowych.
Przypuszczam, że żaden Anglik czy inny Amerykanin nie
napisałby takiego tekstu, o zaśmiecaniu języka japońskiego.
Ani Rosjanin, ani Francuz. Bo dla nich to nie jest
tak ważne, jak było dla nas.

Jan
Ludek Vasta
2013-09-25 16:33:00 UTC
Permalink
Post by Jan45
po francusku. W okresie odtwarzania państwa polskiego,
czyli po I wojnie, uporządkowano język polski.
Na czym to porządkowanie polegało? Tylko na ortografii i pisaniu przecinków?
Post by Jan45
byli w ofensywie. Uściślono ten nowy oficjalny język
poprzez reformę ortografii. Kiedy chodziłem do szkoły
podstawowej, a było to na Kujawach, mówiłem z kolegami
po kujawsku, z wszystkim naleciałościami pochodzenia
germańskiego. A w szkole przestawialiśmy się na ten
język oficjalny, zwany literackim.
Czyli naleciałości pochodzenia germańskiego przeszkadzały? To mnie
dziwi, bo polski jest przecież pełen zapożyczeń, szczególnie z
germańskiego (urlop, dach, burmistrz, meble, warsztat...). Więc jak
decydowano, które germanizmy są w porządku, a które są złe?

Wydaje mi się, że nacisk na język oficjalny/literacki był wszędzie w
naszym regionie (i tłumienie języka potocznego i gwar). Bo u nas też. A
sporo rzeczy zrobiły środki przekazu masowego (radio, telewizja).
Post by Jan45
Przypuszczam, że żaden Anglik czy inny Amerykanin nie
napisałby takiego tekstu, o zaśmiecaniu języka japońskiego.
Ani Rosjanin, ani Francuz. Bo dla nich to nie jest
tak ważne, jak było dla nas.
Wydaje mi się, że akurat Francuzi co rusz tępią, czy chociaż potępiają
anglicyzmy w francuskim.

Ludek
J.R.
2013-09-25 16:42:22 UTC
Permalink
Ludek Vasta pisze:
[...]
Post by Ludek Vasta
Post by Jan45
Przypuszczam, że żaden Anglik czy inny Amerykanin nie
napisałby takiego tekstu, o zaśmiecaniu języka japońskiego.
Ani Rosjanin, ani Francuz. Bo dla nich to nie jest
tak ważne, jak było dla nas.
Wydaje mi się, że akurat Francuzi co rusz tępią, czy chociaż potępiają
anglicyzmy w francuskim.
Nie tylko tępią, ale zabraniają, a nawet nakładają mandaty. Porównajcie
przejścia bohatera książki "Merde, czyli rok w Paryżu" z inspektorem od
czystości języka.
--
J.R.
Jan45
2013-09-25 17:35:18 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Na czym to porządkowanie polegało? Tylko na ortografii i pisaniu przecinków?
Interpunkcja to przecież tylko mały dział pisowni.
Porządkowanie polegało na ujednolicaniu, i to nie tylko
pisowni. Wy mieliście do czynienia z niemieckim, chyba
wyłącznie z nim, czyli z dużym udziałem germanizmów.
U nas w zaborze rosyjskim był obecny rosyjski, a po powstaniu
styczniowym rusyfikacja się nasiliła. Język polski?
Owszem, był obecny, ale jak go nauczano, opisał Żeromski
w "Syzyfowych pracach". A w zaborze pruskim, czyli niemieckim,
języka polskiego nie uczono w szkole w ogóle.

Ortografia to już coś więcej, ale szło też o ustalenie
normy i napisanie słowników. Już pod zaborami podejmowano
przecież poważne prace nad normą języka polskiego.
Tym niemniej najpoważniejsze prace wykonano po I wojnie.
Najpoważniejsze - bo finalizujące normę.

Podam jeden przykład na nazewnictwo. Otóż na pojazd kołowy
napędzany nogami, czyli na to, co dziś nazywamy rowerem,
mówiono różnie, w różnych rejonach i zaborach. Trafiłem
dzięki kolegom szkolnym na starą odznakę organizacji
o nazwie "Stowarzyszenie Kołowników Nadgoplańskich".
W zaborze pruskim naukę polskiego prowadzono poza szkołami
i tam także ustalano nazwy takie jak kołowiec, czyli
dzisiejszy rower, oraz kołownik, czyli dzisiejszy rowerzysta,
albo czasem kolarz. W toku prac nad normą ta nazwa (kołowiec)
znikła. Zanikły też inne nazwy, takie jak bicykl czy welocyped.
A w rosyjskim - wiełosipied jest normą...
Dlaczego tak się stało? Mam swoje przypuszczenia, ale lepiej
by było, gdyby zajął się tym jakiś student czy absolwent
filologii polskiej. Albo historyk literatury.

Drugi przykład to pisownia niektórych nazw. Wcześniej był
żóraw, potem żuraw. Była Marja, jest Maria. I tak dalej.
Post by Ludek Vasta
Czyli naleciałości pochodzenia germańskiego przeszkadzały? To mnie
dziwi, bo polski jest przecież pełen zapożyczeń, szczególnie z
germańskiego (urlop, dach, burmistrz, meble, warsztat...). Więc jak
decydowano, które germanizmy są w porządku, a które są złe?
To jest pytanie z grupy "dobrych pytań". Na Kujawach mówiliśmy
"na szagę" zamiast "na przełaj". I mógłbym mnożyć przykłady
nazw z niemieckiego wziętych, które wypadły z języka literackiego.
Zapewne w języku literackim zostały te germanizmy, które miały
szerszy zasięg terytorialny.
Post by Ludek Vasta
Wydaje mi się, że nacisk na język oficjalny/literacki był wszędzie w
naszym regionie (i tłumienie języka potocznego i gwar). Bo u nas też. A
sporo rzeczy zrobiły środki przekazu masowego (radio, telewizja).
Też tak sądzę. Ale u nas ten nacisk jest wzmocniony przez imperatyw
odziedziczony po przodkach. Że trzeba się siłą przeciwstawiać
marzuconym przez zaborców normom. To przeświadczenie stało się
tematem wystąpienie tego naszego rodaka w Japonii, w konkursie
krasomówstwa po japońsku. Skrytykował on Japończyków, że się
nie przeciwstawiają zaśmiecaniu swojego języka. Że to naganne,
bo inni, na przykład Polacy, doświadczyli tego, że przy pomocy
nacisków, na przykład zakazu używania swojego języka,
można wpłynąć na świadomość narodową i zmienić tradycję. Tak
im to tłumaczył.
Post by Ludek Vasta
Post by Jan45
Przypuszczam, że żaden Anglik czy inny Amerykanin nie
napisałby takiego tekstu, o zaśmiecaniu języka japońskiego.
Ani Rosjanin, ani Francuz. Bo dla nich to nie jest
tak ważne, jak było dla nas.
Wydaje mi się, że akurat Francuzi co rusz tępią, czy chociaż potępiają
anglicyzmy w francuskim.
Rozumiem ich, choć ranga ich problemów jest inna niż u nas.
Może nawet jest i tak, że nam jest łatwiej o czystość języka,
bo mamy przekaz przodków, co może wyniknąć z braku troski o język.

Jan
Jarosław Sokołowski
2013-09-28 15:39:58 UTC
Permalink
Już pod zaborami podejmowano przecież poważne prace nad normą
języka polskiego. Tym niemniej najpoważniejsze prace wykonano
po I wojnie. Najpoważniejsze - bo finalizujące normę.
Podam jeden przykład na nazewnictwo. Otóż na pojazd kołowy
napędzany nogami, czyli na to, co dziś nazywamy rowerem,
mówiono różnie, w różnych rejonach i zaborach. Trafiłem
dzięki kolegom szkolnym na starą odznakę organizacji
o nazwie "Stowarzyszenie Kołowników Nadgoplańskich".
W zaborze pruskim naukę polskiego prowadzono poza szkołami
i tam także ustalano nazwy takie jak kołowiec, czyli
dzisiejszy rower, oraz kołownik, czyli dzisiejszy rowerzysta,
albo czasem kolarz. W toku prac nad normą ta nazwa (kołowiec)
znikła. Zanikły też inne nazwy, takie jak bicykl czy welocyped.
To tak bardzo źle, gdy jedną rzecz można nazwać różnymi słowami?
Czy to, że na nazwanie wzmiankowanego pojazdu w *powszechnym* użyciu
mamy jedno jedyne słowo "rower", to wynik "poważnych prac finalizujących
normę", czy po porostu dzieło przypadku? Prac dotyczących ludzi jeżdżacych
na onym pojeździe najwyraźniej dokończyć się nie udało -- wciąż mamy dwa
określenia: "kolarz" i "rowerzysta".

W Wikipedii stoi, że po słowacku mówi się na toto "bicykel". Ale ja
tam słyszłem nazwę "koleso". Konkretnie na Spiszu to było. Słabo tam
widać normalizacja postępuje.

Zauważyć warto, że proces komisyjnych zmian języka jest odwracalny
(syzyfowy kamulec też turlał się w obie strony). U nas niecałe sto lat
temu scalano język, czasem trochę na siłę. Dzisiaj w serbsko-chorwackim
obszarze językowym czyni się prace w kierunku odwrotnym. Przy czym mam
wrażenie, że tam słowa traktuje się jak materialne przedmioty, dzieli
się je jak przy rozwodzie -- ty bierzesz fortepian, a ja szafę i komodę.
Jeśli ktoś wcześniej zadekretował słowo jako serbskie, nie może być ono
już chorwackie, trzeba brać co zostało, czyli synonim. I vice versa.
Spotkałem się nawet z opinią (chyba na jednej z post-serbsko-chorwackich
grup Usenetu, odpowieniku pl.hum.polszczyzna), że najbezpieczniej jest
w ogóle unikać synonimów. Bo można przez przypadek użyć wrażego słowa.

Rzeczywistość jest o wiele bardziej barwna. Usłyszałem kilka dni temu
słowo mające coś z włoskiego "pittore", a brzmiące podobnie do naszego
"pacykarz". Rozmówczyni (starsza pani, dobrze wykształcona) od razu
wyjaśniła, że "tak w Dalmacji mówimy na malarzy, bo w Slawonii jest
'slikar', a w Zagrzebiu, czy gdzieś, bodaj jeszcze inaczej".
Drugi przykład to pisownia niektórych nazw. Wcześniej był
żóraw, potem żuraw. Była Marja, jest Maria. I tak dalej.
No to dodajmy jeszcze Koprzywnicę -- nazwaną tak wyraźnie na czeską
modłę. Dawniej to miasto było nazywane po naszemu, czyli Pokrzywnica.
A do czeskich rubieży przecież stamtąd daleko.
Więc jak decydowano, które germanizmy są w porządku, a które są złe?
To jest pytanie z grupy "dobrych pytań".
Gdyby szukać "dobrych odpowiedzi", to najprostsza, która się nasuwa,
to taka, że za dobre uznaje się te pierwotne, które przywędrowały
wraz z desygnatem, a za złe uważa się wtórne naleciałości powstałe
pod wpływem narzuconego języka zaborcy. I tak oto "waserwaga" jest
całkiem fajnym słowem, pokazuje skąd się u nas to pożyteczne narzędzie
wzięło. Choć "poziomnica" też jest niczego sobie (ale słowo "poziomica"
użyte w tym znaczeniu odbieram jako gwałt na języku).
To przeświadczenie stało się tematem wystąpienie tego naszego
rodaka w Japonii, w konkursie krasomówstwa po japońsku. Skrytykował
on Japończyków, że się nie przeciwstawiają zaśmiecaniu swojego
języka. Że to naganne, bo inni, na przykład Polacy, doświadczyli
tego, że przy pomocy nacisków, na przykład zakazu używania swojego
języka, można wpłynąć na świadomość narodową i zmienić tradycję.
Tak im to tłumaczył.
Oni tam w tej Japonii mieli drugą skrajność. Nie zaborców i najeźdźców
z zewnątrz, tylko wieloletnią izolację i zerwanie kontaktów z resztą
świata. Całkowicie na własne życzenie (no, powiedzmy, że to cysorz tak
sobie wymyślił). Jak tylko się otworzyli, to nie mieli naturalnych
odruchów obronnych, brali wszystko jak leci bez krytycznej oceny.

Jarek
--
Život je minové pole,
kde roste kopřiva vedle růže,
to, co tě učili v základní škole,
to ti tady nepomůže
Jan45
2013-09-28 17:04:23 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
To tak bardzo źle, gdy jedną rzecz można nazwać różnymi słowami?
Jasne, że to nie jest źle. Dominacja jednej nazwy z czegoś się
jednak wzięła. I o to mi szło właśnie, że rower zdominował
nazwy tego pojazdu aż tak, że wymieniony przeze mnie kołowiec,
używany kiedyś w Wielkopolsce, znikł na amen. O ile w opowieściach
stylizowanych na dziewiętnastowieczne można znaleźć bicykle
i welocypedy, o tyle brzmiący z polska kołowiec już nie istnieje.
Jako urodzonemu na Kujawach jakoś mi tego szkoda.
Moje przypuszczenia co do powodu zniknięcia idą w kierunku Małopolski.
Post by Jarosław Sokołowski
(...)
Zauważyć warto, że proces komisyjnych zmian języka jest odwracalny
(syzyfowy kamulec też turlał się w obie strony). (...)
Czyli historia niekoniecznie się powtarza w ten sam sposób...
Post by Jarosław Sokołowski
Gdyby szukać "dobrych odpowiedzi", to najprostsza, która się nasuwa,
to taka, że za dobre uznaje się te pierwotne, które przywędrowały
wraz z desygnatem, a za złe uważa się wtórne naleciałości powstałe
pod wpływem narzuconego języka zaborcy. I tak oto "waserwaga" jest
całkiem fajnym słowem, pokazuje skąd się u nas to pożyteczne narzędzie
wzięło. Choć "poziomnica" też jest niczego sobie (ale słowo "poziomica"
użyte w tym znaczeniu odbieram jako gwałt na języku).
Tu mam inne zdanie. Bliższe temu, co już napisałem o zasięgu
terytorialnym. Jako technik wiem, że rozmaite drosserklapy i holajzy
były użyteczne (jako nazwy) wśród fachowców, i to nie tylko
w zaborze pruskim czy austriackim. Rosjanie też dużo zapożyczyli.
Popularne jest zdanie rosyjskie : Grossmiejster sidit na szlangbaumie,
kuszajet buterbrod i smotrit na landszaft. Jako przykład zapożyczeń.
Ale oni nie mają kompleksów, bo ich nie rozebrano tak jak nas.
Mieli okupacje różne, ale jednak duży może więcej i nie ma kompleksów
małego. Ich nikt nie germanizował.

A że znikło "na szagę", jakoś mi nie żal. Widać gdzie indziej
tak nie mówiono...

A, jeszcze uwaga o poziomicy. Jako budowlaniec przywykłem do niej
i już. I nie lubię poziomnicy. Jako hydrotechnik nie lubię też
nadbrzeża, wolę nabrzeże. A na pewno nie bolwerk, też używany
w Wielkopolsce. O, już mam, lubienie może być ważnym powodem
akceptacji nazwy. Tak jak nielubienie - jej odrzucenia.
Post by Jarosław Sokołowski
Oni tam w tej Japonii mieli drugą skrajność. Nie zaborców i najeźdźców
z zewnątrz, tylko wieloletnią izolację i zerwanie kontaktów z resztą
świata. Całkowicie na własne życzenie (no, powiedzmy, że to cysorz tak
sobie wymyślił). Jak tylko się otworzyli, to nie mieli naturalnych
odruchów obronnych, brali wszystko jak leci bez krytycznej oceny.
Dlatego też jego wystąpienie oceniono jako interesujące,
ale o przesłaniu egzotycznym raczej. I człowiek ten dowiedział
się więcej o kraju, gdzie mu przyszło żyć.

Pozdrawiam,
Jan
Jarosław Sokołowski
2013-09-28 19:12:37 UTC
Permalink
O ile w opowieściach stylizowanych na dziewiętnastowieczne można
znaleźć bicykle i welocypedy, o tyle brzmiący z polska kołowiec
już nie istnieje. Jako urodzonemu na Kujawach jakoś mi tego szkoda.
Ja nie urodzony na Kujawach i w ogóle pierwsze słyszę, żeby "kołowiec"
mówić. Ale też mi szkoda.
Moje przypuszczenia co do powodu zniknięcia idą w kierunku Małopolski.
Że niby ci z Galicji wam ten pojazd podgrandzili? Trzeba było lepiej
pilnować swego.
Post by Jarosław Sokołowski
(...)
Zauważyć warto, że proces komisyjnych zmian języka jest odwracalny
(syzyfowy kamulec też turlał się w obie strony). (...)
Czyli historia niekoniecznie się powtarza w ten sam sposób...
Ja mam wrażenie, że zawsze jest podobnie. Tylko kierunek (zwrot, mówiąc
ściśle) bywa różny. Rumuni mieli podobnie. Język im się powoli przez
długie lata slawizował. Pod wpływem sąsiadów, a zwłaszcza administratorów
wołoskich terytoriów. Doszło do tego, że tak ze 60 procent słów mieli
słowiańskich. Gdy się wreszcie wybili na niepodległość, przeprowadzili
radykalną reromanizację języka. Gdzieś tak w połowie im się to udało.
A że znikło "na szagę", jakoś mi nie żal. Widać gdzie indziej
tak nie mówiono...
Nie zniknęło. Do mnie słowo to przyszło z kierunki Małopolski. Tam też
tak mówiono. Używam czasem.
A, jeszcze uwaga o poziomicy. Jako budowlaniec przywykłem do niej
i już. I nie lubię poziomnicy.
Od dawna jest tolerowane w branży? Bo mnie jeszcze w szkole polecano
zwracać uwagę, by tych słów nie mylić. Szkoła podstawowa, a nie jakaś
zawodowa czy technikum budowlane. Za Gierka, wczesnego raczej.

Ja mam wrażenie, że poziomicę do budowlanki przynieśli ci, co się
w podstawówce zbyt pilnie przykładali do nauki. Zapamiętali sobie
słowo z lekcji geografii, potem majster pokazał waserwagę, mruknął
coś niewyraźnie pod nosem i nieszczęście gotowe.

Jarek
--
Może to bez te nawozy śtucne,
może był w szkole zbyt pilnym uczniem,
może to wszyćko bez te atomy,
że waryjota... momy!
Jan45
2013-09-28 21:05:00 UTC
Permalink
W dniu 2013-09-28 21:12, Jarosław Sokołowski pisze:> (...)
Post by Jarosław Sokołowski
Ja mam wrażenie, że poziomicę do budowlanki przynieśli ci, co się
w podstawówce zbyt pilnie przykładali do nauki. Zapamiętali sobie
słowo z lekcji geografii, potem majster pokazał waserwagę, mruknął
coś niewyraźnie pod nosem i nieszczęście gotowe.
Mam inne zdanie. Chodzi o poziom w końcu przecież.
Znaczenie i tak wyniknie z kontekstu. Geografii
nie pomylę z budowaniem. Poziomy i tu i tam są
jednakowo ważne. Poziomny brzmi dziwnie.

Jan
Jarosław Sokołowski
2013-09-28 21:55:25 UTC
Permalink
Post by Jan45
Post by Jarosław Sokołowski
Ja mam wrażenie, że poziomicę do budowlanki przynieśli ci, co się
w podstawówce zbyt pilnie przykładali do nauki. Zapamiętali sobie
słowo z lekcji geografii, potem majster pokazał waserwagę, mruknął
coś niewyraźnie pod nosem i nieszczęście gotowe.
Mam inne zdanie. Chodzi o poziom w końcu przecież.
Znaczenie i tak wyniknie z kontekstu. Geografii
nie pomylę z budowaniem. Poziomy i tu i tam są
jednakowo ważne. Poziomny brzmi dziwnie.
Dlaczego "poziomny"? Końcówką jest tutaj "nica-". Tak jak w słowie
"gromnica", czyli inaczej świeca odgromowa. To bardzo powszechna
końcówka w polszczyźnie (naliczyłem 942 takie przypadki). W sprzęcie
ogólnobudowlanym i pokrewnym występuje nagminnie -- bruzdownica,
otwornica, grzbietnica, gwintownica, namurnica itd. To połączenie
"mn" (obecne tylko w poziomnicy i gromnicy) zaindukowało w głowie
jakiegoś niewydarzonego językodawcy podejrzenie, że to wpływ którejś
z gwar regionalnych. Biedaczek zapomniał o gromnicy i całą energię
włożył w dowodzenie niemożności istnienia w "literackiej polszczyźnie"
słowa "poziomnica". Do dzisiaj wszyscy się z niego śmieją.

Tymczasem słów z końcówka "-ica" jest tylko 384, czyli ponad dwa
razy mnej niż wspomniane 942 z "-nica". Należą do nich między innymi
"poziomica" i "warstwica". Gdy się przeprowadzi analizę semantyczną
obu zbiorów, łatwo można zauważyć, że słowa na "-nica" i na "-ica"
tworzą dwie klasy rozłączne. Nie ma choroby z końcówką "-nica" (chyba
że "zimnica", ale tam "n" pochodzi z rdzenia) i nie ma narzędzia
zakończonego na gołe "-ica" bez poprzedzającego "n".

Jarek
--
Kłócił się żbik z dzikiem całe przedpołudnie,
czy się mówi 'motocykiel' czy 'motocykl' również,
na to niedźwiedź przerwał spór autorytatywnie,
orzekł, że się winno mówć 'motór' chociaż brzmi to dziwnie.
Michal Jankowski
2013-09-29 13:33:39 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Dlaczego "poziomny"? Końcówką jest tutaj "nica-". Tak jak w słowie
"gromnica", czyli inaczej świeca odgromowa. To bardzo powszechna
końcówka w polszczyźnie (naliczyłem 942 takie przypadki). W sprzęcie
ogólnobudowlanym i pokrewnym występuje nagminnie -- bruzdownica,
otwornica, grzbietnica, gwintownica, namurnica itd. To połączenie
"mn" (obecne tylko w poziomnicy i gromnicy) zaindukowało w głowie
jakiegoś niewydarzonego językodawcy podejrzenie, że to wpływ którejś
z gwar regionalnych. Biedaczek zapomniał o gromnicy i całą energię
włożył w dowodzenie niemożności istnienia w "literackiej polszczyźnie"
słowa "poziomnica". Do dzisiaj wszyscy się z niego śmieją.
Już kilka razy próbowano mnie poprawiać z karmnik na karmik. A pojnik,
paśnik i czajnik nikogo nie dziwi. Pewnie to byli ludzie, którym w
szkole kładziono do głowy, że nie mówi się mniasto ani mnięso.

MJ
Jarosław Sokołowski
2013-09-29 16:39:13 UTC
Permalink
Post by Michal Jankowski
Post by Jarosław Sokołowski
Dlaczego "poziomny"? Końcówką jest tutaj "nica-". Tak jak w słowie
"gromnica", czyli inaczej świeca odgromowa. To bardzo powszechna
końcówka w polszczyźnie (naliczyłem 942 takie przypadki). W sprzęcie
ogólnobudowlanym i pokrewnym występuje nagminnie -- bruzdownica,
otwornica, grzbietnica, gwintownica, namurnica itd. To połączenie
"mn" (obecne tylko w poziomnicy i gromnicy) zaindukowało w głowie
jakiegoś niewydarzonego językodawcy podejrzenie, że to wpływ którejś
z gwar regionalnych. Biedaczek zapomniał o gromnicy i całą energię
włożył w dowodzenie niemożności istnienia w "literackiej polszczyźnie"
słowa "poziomnica". Do dzisiaj wszyscy się z niego śmieją.
Już kilka razy próbowano mnie poprawiać z karmnik na karmik.
Karmik brzmi jak określenie wyznawcy odłamu hinduizmu.
Post by Michal Jankowski
A pojnik, paśnik i czajnik nikogo nie dziwi.
No i jakoś stolicy ze stolnicą też nie mylą.
Post by Michal Jankowski
Pewnie to byli ludzie, którym w szkole kładziono do głowy,
że nie mówi się mniasto ani mnięso.
Teraz sobie pomyslałem, że ten językodawca być może sam pochodzi
z tego regionu Mazowsza, co kol. Kierownik i z taką wymową spotykał
się w dzieciństwie. Ale wciąż wywiera ona wpływ na jego twórczość
naukową. Kidyś w Sieci dostępny był jego dłuższy wywód na temat roli
gwar w kształtowanie się słowa "poziomnica". Może to był nawet zalążek
doktoratu lub habilitacji. W końcu jakaś dobra dusza skasowała ten
tekst. Pozostała tylko anonimowa wzmianka:
http://www.rjp.pan.pl/?option=com_content&id=225
--
Jarek
Jan45
2013-09-28 22:15:26 UTC
Permalink
W dniu 2013-09-28 21:12, Jarosław Sokołowski pisze:> (...)
Post by Jarosław Sokołowski
Ja mam wrażenie, że poziomicę do budowlanki przynieśli ci, co się
w podstawówce zbyt pilnie przykładali do nauki. Zapamiętali sobie
słowo z lekcji geografii, potem majster pokazał waserwagę, mruknął
coś niewyraźnie pod nosem i nieszczęście gotowe.
Mam inne zdanie. Chodzi o poziom w końcu przecież.
Znaczenie i tak wyniknie z kontekstu. Geografii
nie pomylę z budowaniem. Poziomy i tu i tam są
jednakowo ważne. Poziomny brzmi dziwnie.

Jan
Jarosław Sokołowski
2013-09-28 22:57:17 UTC
Permalink
Jako budowlaniec przywykłem do niej i już. I nie lubię poziomnicy.
Jako hydrotechnik nie lubię też nadbrzeża, wolę nabrzeże.
Nie jestem hydrotechnikiem, więc musiałem zajrzeć do źródeł. Płynie
z nich wiedza taka, że "nadbrzeże", to "część strefy brzegowej
przylegająca bezpośrednio do brzegu morskiego od strony lądu". Czyli
coś dla geografa. Natomiast "nabrzeże", to "linia brzegowa mola, pirsu
lub kanału portowego wraz z przyległymi terenami portowymi, odpowiednio
przystosowane do postoju i obsługi jednostek pływających" -- rzecz to
musi być bliska sercu każdego hydrotechnika.

Czyli znowu mamy do czynienia z dwoma różnymi słowami, tak jak
w przypadku poziomicy i poziomnicy.

Jarek (a ja tam nadbrzeże lubię, w ogóle lubię morze, jeśli ciepłe)
--
Wyobraźnia chodzi
Z ręką na temblaku
Dla obieżyświatów
Port, to dobry dom
Jan45
2013-09-29 07:24:55 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Jako budowlaniec przywykłem do niej i już. I nie lubię poziomnicy.
Jako hydrotechnik nie lubię też nadbrzeża, wolę nabrzeże.
Nie jestem hydrotechnikiem, więc musiałem zajrzeć do źródeł. Płynie
z nich wiedza taka, że "nadbrzeże", to "część strefy brzegowej
przylegająca bezpośrednio do brzegu morskiego od strony lądu". Czyli
coś dla geografa. Natomiast "nabrzeże", to "linia brzegowa mola, pirsu
lub kanału portowego wraz z przyległymi terenami portowymi, odpowiednio
przystosowane do postoju i obsługi jednostek pływających" -- rzecz to
musi być bliska sercu każdego hydrotechnika.
Czyli znowu mamy do czynienia z dwoma różnymi słowami, tak jak
w przypadku poziomicy i poziomnicy.
Jarek (a ja tam nadbrzeże lubię, w ogóle lubię morze, jeśli ciepłe)
Ja też lubię wybrzeże. Czyli "nadbrzeże", jak to podałeś za źródłem
jakimś. Ale problem terminologiczny, o którym napisałem, wynika
z ustawicznych pomyłek w używaniu tych dwu nazw. Czyli nabrzeża
i nadbrzeża. Przez tych, którzy są mniej dociekliwi od Ciebie.
I jest im najwyraźniej wszystko jedno. A że nie mam dla nich
żadnych skutecznych argumentów, piszę wprost: Nie lubię nadbrzeża.
Przypomniało mi się, jak pisał o tym nadbrzeżu Haszek w Szwejka
przygodach. Jak to definiował jakiś głupawy dowódca Szwejka.
Właśnie tak, jak Ty zdefiniowałeś nabrzeże.

A co do poziomnicy, niniejszym szufladkuję Cię do grupy
purystów wojujących o "swoje". Czyli próbujących zawracać
Wisłę kijkiem. A szlauchwagę polecam każdemu, kto ma problemy
z jakimś spadkiem, np. podłogi, czyli na krótkim dystansie.
W ten to sposób ustaliłem, że wylewka w moim mieszkaniu
jest nachylona po przekątnej tak, że różnica rzędnych
jest równa 11 cm. Użyłem szlaucha (czyli węża gumowego),
o długości 6 metrów. Bo też uważam, że to wygodne i nieszkodliwe,
takie zróżnicowanie języka nieliterackiego. Przynajmniej
do czasu, jak jakiś polityk uzna, że taka mowa lokalna
a nieliteracka jest odrębnym językiem. I dopóki nie zacznie
używać tego jako argumentu na rzecz autonomii jakiegoś
regionu. Bo wtedy ten autonomiczny region zacznie sobie
sam upraszczać język i trzeba będzie pisać nowe słowniki.
I uczyć się nowego języka, i zatrudniać tłumaczy przysięgłych.

Jan
Jarosław Sokołowski
2013-09-29 16:31:26 UTC
Permalink
Post by Jan45
Post by Jarosław Sokołowski
Jako budowlaniec przywykłem do niej i już. I nie lubię poziomnicy.
Jako hydrotechnik nie lubię też nadbrzeża, wolę nabrzeże.
Nie jestem hydrotechnikiem, więc musiałem zajrzeć do źródeł. Płynie
z nich wiedza taka, że "nadbrzeże", to "część strefy brzegowej
przylegająca bezpośrednio do brzegu morskiego od strony lądu". Czyli
coś dla geografa. Natomiast "nabrzeże", to "linia brzegowa mola, pirsu
lub kanału portowego wraz z przyległymi terenami portowymi, odpowiednio
przystosowane do postoju i obsługi jednostek pływających" -- rzecz to
musi być bliska sercu każdego hydrotechnika.
Czyli znowu mamy do czynienia z dwoma różnymi słowami, tak jak
w przypadku poziomicy i poziomnicy.
Jarek (a ja tam nadbrzeże lubię, w ogóle lubię morze, jeśli ciepłe)
Ja też lubię wybrzeże. Czyli "nadbrzeże", jak to podałeś za źródłem
jakimś.
To było z Wikipedii. Słownik PWN opisuje obie nazwy podobnie.
Wybrzeże, to już co innego. Jest jeszcze pobrzeże i przybrzeże.
A także lewobrzeże, prawobrzeże i podbrzeże.
Post by Jan45
Ale problem terminologiczny, o którym napisałem, wynika
z ustawicznych pomyłek w używaniu tych dwu nazw. Czyli nabrzeża
i nadbrzeża. Przez tych, którzy są mniej dociekliwi od Ciebie.
I jest im najwyraźniej wszystko jedno. A że nie mam dla nich
żadnych skutecznych argumentów, piszę wprost: Nie lubię nadbrzeża.
Jeśli to pomyłki, lepiej chyba tłumaczyć wprost, że są to dwa różne
słowa, niesłusznie mylone ze sobą. I odesłać do słowników lub samemu
je wyjaśnić. Tak samo jak w przypadku mylenia poziomicy z poziomnicą.
Post by Jan45
Przypomniało mi się, jak pisał o tym nadbrzeżu Haszek w Szwejka
przygodach. Jak to definiował jakiś głupawy dowódca Szwejka.
Właśnie tak, jak Ty zdefiniowałeś nabrzeże.
Pułkownik Fryderyk Kraus von Zillergut. Faktycznie bałwan jakich mało,
nawet w C.K. armii. Ale za "nadbrzeże" nie można winić ani jego, ani
Haszka -- w czeskim oryginale jest "nábřeží". To Paweł Hulka-Laskowski
pokręcił słowa w przekładzie. Ale co on tam w Żyrardowie mógł wiedzieć
o hydrotechnice.
Post by Jan45
A co do poziomnicy, niniejszym szufladkuję Cię do grupy purystów
wojujących o "swoje". Czyli próbujących zawracać Wisłę kijkiem.
Dobrze wiem, że nawracanie innych siłą, to kijowy pomysł. Gdybym miał
wojowniczą naturę i wierzył w misję, to bym robił karierę pod paprotką.
Dziękuję, postoję. Ludzie i tak będą mówili jak chcą, na to wpływu nie
mamy, nie ma co im błędów wytykać. Co innego wytykanie błędów językodawcom.
Grupa pl.hum.polszczyzna jest do tego miejscem akuratnim.
Post by Jan45
A szlauchwagę polecam każdemu, kto ma problemy z jakimś spadkiem,
Inni w takiej sytuacji polecają arszenik. Jest na ten temat bogata
literatura przedmiotu (Christie, Agatha -- od tego nazwiska można
w katalogu autorów zacząć poszukiwania właściwej lektury).
Post by Jan45
np. podłogi, czyli na krótkim dystansie. W ten to sposób ustaliłem,
że wylewka w moim mieszkaniu jest nachylona po przekątnej tak, że
różnica rzędnych jest równa 11 cm. Użyłem szlaucha (czyli węża
gumowego), o długości 6 metrów. Bo też uważam, że to wygodne
i nieszkodliwe, takie zróżnicowanie języka nieliterackiego.
Jezusmaria! Zróżnicowanie języka nieliterackiego jest nieszkodliwe,
a literackiego wręcz pożądane. Ale tak wielkie zróżnicowanie wysokości
podłogi musi być niewygodne. Toż to jest jakieś 2%!

Jarek

PS
Przy okazji zauważę, że dysponując szlauchwagą i odrobiną cierpliwości,
można wyznaczyć na podłodze poziomice.
--
Nad Wełtawą, tak, nad Wełtawą, tam gdzie wpada do niej rzeka Ohrza czy
coś takiego. Miasto jest duże, że tak powiem, przyjemne i jeśli się nie
mylę, ma ono nadbrzeże. Wie pan, co to jest nadbrzeże? Jest to mur
zbudowany nad wodą.
Jan45
2013-09-30 06:05:32 UTC
Permalink
(...) W ten to sposób ustaliłem,
Post by Jan45
że wylewka w moim mieszkaniu jest nachylona po przekątnej tak, że
różnica rzędnych jest równa 11 cm. Użyłem szlaucha (czyli węża
gumowego), o długości 6 metrów. Bo też uważam, że to wygodne
i nieszkodliwe, takie zróżnicowanie języka nieliterackiego.
Jezusmaria! Zróżnicowanie języka nieliterackiego jest nieszkodliwe,
a literackiego wręcz pożądane. Ale tak wielkie zróżnicowanie wysokości
podłogi musi być niewygodne. Toż to jest jakieś 2%!
Z bogactwem języka literackiego lepiej nie przesadzić.
Granicę wyznacza literackość. Czyli pojęcie niezdefiniowane,
ale jednak zrozumiałe.

Co zaś się tyczy poziomu, sytuacja była jeszcze bardziej
dramatyczna. Bo okazało się, że moje pierwsze wrażenie,
kiedy wszedłem do tego mieszkania, że idę pod górkę,
wzbogaciły dalsze obserwacje. Bo to nie tylko wylewka,
ale i cała płyta stropowa jest nachylona. Co skutkowało
krzywym ustawieniem ściany z drzwiami. Są one odchylone
od pionu o cztery centymetry, wskutek czego same się
zamykają. Ja się już przyzwyczaiłem, ale moi goście
czasem sprawiają mi kłopot. Drzwi te stuknęły moją znajomą
w łokieć i wytrąciły jej z rąk tacę ze szklankami pełnymi
herbaty.

A odchylenie od pionu tych drzwi zmierzyłem przy użyciu
pionu. To też narzędzie murarskie, więc trzeba jednak
dobrej woli i pewnego wysiłku, żeby odróżnić oba znaczenia
tej nazwy. Tak jak i w przypadku poziomicy.
Jarek
PS
Przy okazji zauważę, że dysponując szlauchwagą i odrobiną cierpliwości,
można wyznaczyć na podłodze poziomice.
Bogactwo języka literackiego pozwala mi tu zaproponować
warstwicę zamiast poziomicy, jeśli użytkownik odczuwa
dyskomfort z powodu dwóch znaczeń poziomicy.

Jan
Jarosław Sokołowski
2013-09-30 17:00:02 UTC
Permalink
Post by Jan45
Z bogactwem języka literackiego lepiej nie przesadzić.
Granicę wyznacza literackość. Czyli pojęcie niezdefiniowane,
ale jednak zrozumiałe.
Dodajmy, że rozumiane dwuznacznie. O języku literackim coś mi
mówiono w szkole. Chodziło wtedy o to, że to taki język porządny,
usystematyzowany, jakim wypada książki pisać. Pojęcie ukuto
najwyraźniej na podstawie literatury XIX-wiecznej. W powieściach
dla dorastających panien wszyscy wyrażali się ą ę, a jak nawet
trafił się bohater z warstw niższych, to jedynym brzydkim wyrazem
jaki wypowiadał, mogło być "dyć", "a juści" albo coś podobnego.

Dzisiaj tak się książek nie pisze, bo ściemy nikt by nie kupił.
Język literatury, to ten sam, którym ludzie mówią na co dzień.
Z całym jego kurwa bogactwem słownika.
Post by Jan45
Co zaś się tyczy poziomu, sytuacja była jeszcze bardziej
dramatyczna. Bo okazało się, że moje pierwsze wrażenie,
kiedy wszedłem do tego mieszkania, że idę pod górkę,
wzbogaciły dalsze obserwacje. Bo to nie tylko wylewka,
ale i cała płyta stropowa jest nachylona. Co skutkowało
krzywym ustawieniem ściany z drzwiami. Są one odchylone
od pionu o cztery centymetry, wskutek czego same się
zamykają. Ja się już przyzwyczaiłem, ale moi goście
czasem sprawiają mi kłopot. Drzwi te stuknęły moją znajomą
w łokieć i wytrąciły jej z rąk tacę ze szklankami pełnymi
herbaty.
A odchylenie od pionu tych drzwi zmierzyłem przy użyciu
pionu. To też narzędzie murarskie, więc trzeba jednak
dobrej woli i pewnego wysiłku, żeby odróżnić oba znaczenia
tej nazwy. Tak jak i w przypadku poziomicy.
Dawno temu mieszkałem przez jakieś dwa lata w takim domu.
Nazywaliśmy go "Strasznym Dworem". Mieszkanie było wielkie,
najmniejszy pokój miał niecałe 20 metrów, największy chyba
za czterdzieści. W jednym skrzydle trzy pokoje w amfiladzie,
w drugim kolejny pokój. Do tego dwie kuchnie, jedna bardziej,
druga mniej oficjalna. Jakieś spiżarnie, pralnie, schowki,
garderoby i pomieszczenia czort wie do czego służące. Łazienka
z wanną częściowo wpuszczoną w podłogę.

Charakterystyczną cechą tego lokum było to, że budynek nie miał
w ogóle kątów prostych. Żaden pokój, żadne pomieszczenie nie
miało planu prostokąta. Budynek postawiono w granicy działki,
która równa nie była. Ale i o ściany działowe też nikt się nie
troszczył i stawiał je od kątem dowolnym. Jestem przekonany, że
powstał bez żadnych planów -- ktoś wskazał ręką, że tu gdzieś
ma być ściana i majster zaraz leciał z cegłami. Leciał jak umiał,
czasem udawało mu się trzymać pion, ale nie zawsze. A jak nawet
ściana wyszła w pionie, to otwór na drzwi górą uciekał w bok o
kilka centymetrów. Tylko podłogi były równe. Z całkiem porządnym
parkietem.
Post by Jan45
Post by Jarosław Sokołowski
Przy okazji zauważę, że dysponując szlauchwagą i odrobiną
cierpliwości, można wyznaczyć na podłodze poziomice.
Bogactwo języka literackiego pozwala mi tu zaproponować
warstwicę zamiast poziomicy, jeśli użytkownik odczuwa
dyskomfort z powodu dwóch znaczeń poziomicy.
Albo izohipsę. Z tym że to nie będzie bogactwo "języka
literackiego", lecz mnogość określeń specjalistycznych.

Jako samozwańczy rzecznik niezadowolonych z gwałtów na języku,
po raz kolejny postaram się wyjaśnić źródła dyskomfortu. Nie
o wieloznaczność nam chodzi. Nic złego w tym, że w turbinach
jest kierownica zmieniająca przepływ płynu, parabola też ma
kierownicę i w samochodzie jest kierownica. A z tą kierownicą
łączy się maglownica -- bardzo dobra nazwa dla przekładni
zębatkowej, jakże podobnej w wyglądzie do urządzenia służącego
do postpraniowej obróbki bielizny. Nic to nie przeszkadza, nikt
tych rzeczy ze sobą nie pomyli. Tak jak nikt nie użyje izohipsy,
gdy potrzeba waserwagi.

Poczucie dyskomfortu jest reakcją na okaleczenie słowa, które
powstało w regularny sposób przez dodanie zwyczajnej w takich
przypadkach końcówki "-nica" do słowa "poziom". A niesmak tym
większy, że powodem przekręcenia są kompleksy i nieuctwo. Czuję,
że w tym miejscu powinienem napisać coś o zakręcanych szklanych
naczyniach (słowo również od pewnego czasu wieloznaczne), ale
to już może innym razem.

Jarek
--
Wali się ścianka prosto na Janka
Który kolankiem podpiera drzwi
To nie przelewki, to nie hulanka
Czterech pracuje, a reszta śpi
Stokrotka
2013-09-25 17:37:16 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Post by Jan45
czyli po I wojnie, uporządkowano język polski.
Na czym to porządkowanie polegało? Tylko na ortografii i pisaniu przecinków?
Zauważ, że pszed I wojną światową Polski nie było na mapie, była pod 3
zaborami.
Ludzie z każdego zaboru gadali inaczej. Reforma upożądkowała, ujednoliciła
język,
i była doś poważna zwłaszcza w zakresie pisania y, j, i.
Także x zlikwidowano.
Po odzyskaniu niepodległości było dużo pracy by pszywrucić państwowość,
np było ujednolicanie prawa, bo w każdym z zaboruw obowiązywały wcześniej
inne prawa.
Post by Ludek Vasta
Czyli naleciałości pochodzenia germańskiego przeszkadzały? To mnie dziwi,
bo polski jest przecież pełen zapożyczeń, szczególnie z germańskiego
(urlop, dach, burmistrz, meble, warsztat...). Więc jak decydowano, które
germanizmy są w porządku, a które są złe?
Jw.

Zauważ , że nadal naleciałości germańskie wycofują się z języka polskiego
nadal, spontanicznie.
W moim dzieciństwie dość powszednim słowem było słowo szofer, dziś
całkowicie wyparte pszez kierowcę i inne.
--
(tekst bez: ó, ch, rz i -ii)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. http://ortografia.3-2-1.pl/
Ludek Vasta
2013-09-25 18:24:02 UTC
Permalink
Post by Stokrotka
Zauważ , że nadal naleciałości germańskie wycofują się z języka
polskiego nadal, spontanicznie.
W moim dzieciństwie dość powszednim słowem było słowo szofer, dziś
całkowicie wyparte pszez kierowcę i inne.
Szofer pochodzi z języka francuskiego. Choć oczywiście słowo to mogło do
polskiego (i czeskiego, bo u nas kiedyś też tak mówiono) przejść za
pośrednictwem języka niemieckiego.

Ludek
Qrczak
2013-09-23 07:28:07 UTC
Permalink
Post by Grzegorz Staniak
Post by Qrczak
Post by Trybun
Niestety, żeby to chociaż chodziło o język innych braci Słowian. jednak
obiektem kultu jest język największego światowego imperialisty.
Post by Qrczak
Post by Trybun
Mamy szlachetna Qro swój język, swoje
nazewnictwo,
Około 1700 słów. Szał.
Dlatego obiad musimy nazywać lunchem?
A tak zupełnie nie na temat: znasz jakieś nie
angloamerykańskokapitalistyczne zapożyczenia w polskim jęsyku?
Przecież jest ich całe mrowie.
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=11958
Ty wiesz swoje, Bańko wie swoje.
Mnie interesuje opinia eksperta Trybuna.

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Feniks z popiołów
2013-09-23 09:12:02 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Ty wiesz swoje, Bańko wie swoje.
Mnie interesuje opinia eksperta Trybuna.
Na znak protestu mógłby chociaż nick sobie zmienić.

Ewa
Trybun
2013-09-23 15:44:48 UTC
Permalink
Post by Feniks z popiołów
Post by Qrczak
Ty wiesz swoje, Bańko wie swoje.
Mnie interesuje opinia eksperta Trybuna.
Na znak protestu mógłby chociaż nick sobie zmienić.
Ewa
Trybun to nazwa własna. Nie ma polskiego odpowiednika.
Ikselka
2013-09-23 15:56:02 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by Feniks z popiołów
Post by Qrczak
Ty wiesz swoje, Bańko wie swoje.
Mnie interesuje opinia eksperta Trybuna.
Na znak protestu mógłby chociaż nick sobie zmienić.
Ewa
Trybun to nazwa własna. Nie ma polskiego odpowiednika.
Ależ ma. W powszechnym rozumieniu trybun to rzecznik interesów ludu.
Trybun
2013-09-24 14:56:03 UTC
Permalink
Post by Ikselka
Post by Trybun
Post by Feniks z popiołów
Post by Qrczak
Ty wiesz swoje, Bańko wie swoje.
Mnie interesuje opinia eksperta Trybuna.
Na znak protestu mógłby chociaż nick sobie zmienić.
Ewa
Trybun to nazwa własna. Nie ma polskiego odpowiednika.
Ależ ma. W powszechnym rozumieniu trybun to rzecznik interesów ludu.
E, chyba nie,, w Polsce nie ma urzędu Trybuna. :-\
Ikselka
2013-09-24 15:59:59 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by Ikselka
Post by Trybun
Post by Feniks z popiołów
Post by Qrczak
Ty wiesz swoje, Bańko wie swoje.
Mnie interesuje opinia eksperta Trybuna.
Na znak protestu mógłby chociaż nick sobie zmienić.
Ewa
Trybun to nazwa własna. Nie ma polskiego odpowiednika.
Ależ ma. W powszechnym rozumieniu trybun to rzecznik interesów ludu.
E, chyba nie,, w Polsce nie ma urzędu Trybuna. :-\
Jest - Rzecznik Praw Obywatelskich :->
Qrczak
2013-09-23 17:39:30 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by Feniks z popiołów
Post by Qrczak
Ty wiesz swoje, Bańko wie swoje.
Mnie interesuje opinia eksperta Trybuna.
Na znak protestu mógłby chociaż nick sobie zmienić.
Ewa
Trybun to nazwa własna. Nie ma polskiego odpowiednika.
Masz, dokształć się:
http://www.synonimy.proffnet.com/przedstawiciel.html

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Trybun
2013-09-24 14:56:20 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by Trybun
Trybun to nazwa własna. Nie ma polskiego odpowiednika.
http://www.synonimy.proffnet.com/przedstawiciel.html
Q
Nie mam, w linku jest tylko o rdzennie polskim terminie "przedstawiciel".
Ikselka
2013-09-24 16:00:24 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by Qrczak
Post by Trybun
Trybun to nazwa własna. Nie ma polskiego odpowiednika.
http://www.synonimy.proffnet.com/przedstawiciel.html
Q
Nie mam, w linku jest tylko o rdzennie polskim terminie "przedstawiciel".
Bo to są odpowiedniki, noszkurczę.
Qrczak
2013-09-24 19:15:16 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by Qrczak
Post by Trybun
Trybun to nazwa własna. Nie ma polskiego odpowiednika.
http://www.synonimy.proffnet.com/przedstawiciel.html
Q
Nie mam, w linku jest tylko o rdzennie polskim terminie "przedstawiciel".
No przecież tak narzekałeś na 'zezangielszczenie'.

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Qrczak
2013-09-23 16:02:43 UTC
Permalink
Post by Feniks z popiołów
Post by Qrczak
Ty wiesz swoje, Bańko wie swoje.
Mnie interesuje opinia eksperta Trybuna.
Na znak protestu mógłby chociaż nick sobie zmienić.
Poczekajmy, a być może się dowiemy, że to akurat tak bardzo pożyczone
nie jest.

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Trybun
2013-09-24 14:56:27 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by Feniks z popiołów
Post by Qrczak
Ty wiesz swoje, Bańko wie swoje.
Mnie interesuje opinia eksperta Trybuna.
Na znak protestu mógłby chociaż nick sobie zmienić.
Poczekajmy, a być może się dowiemy, że to akurat tak bardzo pożyczone
nie jest.
Q
Jeżeli masz jakieś wątpliwości to śmiało pytaj, w miarę możliwości
postaram się Ci je rozwiać.. :-P
Qrczak
2013-09-24 19:16:13 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by Qrczak
Post by Feniks z popiołów
Post by Qrczak
Ty wiesz swoje, Bańko wie swoje.
Mnie interesuje opinia eksperta Trybuna.
Na znak protestu mógłby chociaż nick sobie zmienić.
Poczekajmy, a być może się dowiemy, że to akurat tak bardzo pożyczone
nie jest.
Q
Jeżeli masz jakieś wątpliwości to śmiało pytaj, w miarę możliwości
postaram się Ci je rozwiać.. :-P
"znasz jakieś nie angloamerykańskokapitalistyczne zapożyczenia w polskim
języku?"

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Ludek Vasta
2013-09-23 10:28:14 UTC
Permalink
Post by Grzegorz Staniak
Post by Qrczak
angloamerykańskokapitalistyczne zapożyczenia w polskim jęsyku?
Przecież jest ich całe mrowie.
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=11958
Jeszcze raz się odnoszę do tej odpowiedzi, mianowicie do tabelki
liczebności zapożyczeń:
angielski 3593
francuski 5889
grecki 4096
łaciński 5806
niemiecki 2978
włoski 1250

Ile słów w ogóle jest w języku polskim (licząc tą samą metodą jak liczbę
zapożyczeń)? Chodzi mi o orientacyjne wyliczenie procenta zapożyczeń w
polskim.

Ludek
Grzegorz Staniak
2013-09-23 10:57:32 UTC
Permalink
Post by Ludek Vasta
Post by Grzegorz Staniak
Post by Qrczak
angloamerykańskokapitalistyczne zapożyczenia w polskim jęsyku?
Przecież jest ich całe mrowie.
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=11958
Jeszcze raz się odnoszę do tej odpowiedzi, mianowicie do tabelki
angielski 3593
francuski 5889
grecki 4096
łaciński 5806
niemiecki 2978
włoski 1250
Ile słów w ogóle jest w języku polskim (licząc tą samą metodą jak liczbę
zapożyczeń)? Chodzi mi o orientacyjne wyliczenie procenta zapożyczeń w
polskim.
Z tym to jest różnie. Można napotkać szacunki od 140 tys. do 350
tys. słów, ale często używa się zestawów ok. 30-50 tys. słów
"zrozumiałych dla każdego Polaka", a przy tym nie zawierających
np. nazw własnych czy wyrazów pokrewnych ("wspaniały",
"przewspaniały" itd).

GS
--
Grzegorz Staniak <gstaniak _at_ gmail *dot* com>
Feniks z popiołów
2013-09-23 09:10:04 UTC
Permalink
Post by Qrczak
A tak zupełnie nie na temat: znasz jakieś nie
angloamerykańskokapitalistyczne zapożyczenia w polskim jęsyku?
Może zna, ale nie używa.

Ewa
Jakub A. Krzewicki
2013-09-23 11:13:01 UTC
Permalink
A tak zupełnie nie na temat: znasz jakieś nie
angloamerykańskokapitalistyczne zapożyczenia w polskim jęsyku?
MoĹźe zna, ale nie uĹźywa.
Ewa
Eee... całkiem fajne są potoczne rusycyzmy:

1)
naczalstwo
wierchuszka
poputczyk
prykaz
powiestka
tiurma
szpion

2)
samizdat
tamizdat

Zazwyczaj odnoszące się 1) do władzy z kwalifikatorem pogardliwym albo
2) rzadko do działalności przeciwników władzy na plusie.
--
СВЕТ
МИĐ
ЗНАНИЕ
Trybun
2013-09-23 15:44:11 UTC
Permalink
Post by Qrczak
A tak zupełnie nie na temat: znasz jakieś nie
angloamerykańskokapitalistyczne zapożyczenia w polskim jęsyku?
Q
Jasne, ot choćby z j. rosyjskiego - "qrica nie ptica"... ;-)
Qrczak
2013-09-23 18:10:21 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by Qrczak
A tak zupełnie nie na temat: znasz jakieś nie
angloamerykańskokapitalistyczne zapożyczenia w polskim jęsyku?
Q
Jasne, ot choćby z j. rosyjskiego - "qrica nie ptica"... ;-)
Brawo!

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Feniks z popiołów
2013-09-23 09:08:42 UTC
Permalink
Post by Trybun
Post by Qrczak
Alboć zapożyczamy tylko z angielskiego?
Niestety, żeby to chociaż chodziło o język innych braci Słowian.
jednak obiektem kultu jest język największego światowego imperialisty.
Jeszcze trochę i ci wredni kapitalistyczni imperialiści każą sobie
tantiemy płacić. O zgrozo!

Ewa
Jarosław Sokołowski
2013-09-23 13:37:02 UTC
Permalink
Post by Feniks z popiołów
Post by Trybun
Post by Qrczak
Alboć zapożyczamy tylko z angielskiego?
Niestety, żeby to chociaż chodziło o język innych braci Słowian.
jednak obiektem kultu jest język największego światowego imperialisty.
Jeszcze trochę i ci wredni kapitalistyczni imperialiści każą sobie
tantiemy płacić. O zgrozo!
To są zapożyczenia, więc nie tantiemy, lecz raty i odsetki liczone wedle
aktualnych tabel kursowych.

Jarek
--
Więc na punkty rozpisz każdy mój sen
Zaprojektuj garnitur marzeń mych
Rację masz, kiedy chcesz mieć w grafiku każdy wiersz
Rację masz, kiedy chcesz mieć w grafiku każdy wiersz
Feniks z popiołów
2013-09-23 15:33:55 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Feniks z popiołów
Post by Trybun
Post by Qrczak
Alboć zapożyczamy tylko z angielskiego?
Niestety, żeby to chociaż chodziło o język innych braci Słowian.
jednak obiektem kultu jest język największego światowego imperialisty.
Jeszcze trochę i ci wredni kapitalistyczni imperialiści każą sobie
tantiemy płacić. O zgrozo!
To są zapożyczenia, więc nie tantiemy, lecz raty i odsetki liczone wedle
aktualnych tabel kursowych.
Oj, tu bym miała wątpliwości, bo nie sądzę, żeby domagali się _zwrotu_
kapitału. Raczej zatem tantiemy, oparte na prawach autorskich, być może
nawet zapisanych w ACTA. Może lepiej nie rozdmuchujmy tego tematu za
bardzo, bo jeszcze komuś jakiś głupi pomysł podsuniemy.

Ewa
--
Nie mogę Ci wiele dać,
Nie mogę ci wiele dać,
Bo sam niewiele mam.
Nie mogę dać wiele Ci,
Nie mogę dać wiele Ci,
Przykro mi
Jarosław Sokołowski
2013-09-23 16:46:02 UTC
Permalink
Post by Feniks z popiołów
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Feniks z popiołów
Post by Trybun
Post by Qrczak
Alboć zapożyczamy tylko z angielskiego?
Niestety, żeby to chociaż chodziło o język innych braci Słowian.
jednak obiektem kultu jest język największego światowego imperialisty.
Jeszcze trochę i ci wredni kapitalistyczni imperialiści każą sobie
tantiemy płacić. O zgrozo!
To są zapożyczenia, więc nie tantiemy, lecz raty i odsetki liczone wedle
aktualnych tabel kursowych.
Oj, tu bym miała wątpliwości, bo nie sądzę, żeby domagali się _zwrotu_
kapitału.
Nigdy mi to całe gadanie o "zapożyczeniach" w języku do końca nie pasowało.
Przecież od początku wiadomo, że jak jedni od drugich co wezmą, to później
nie oddadzą. Bo i po co oddawać, skoro tamci nie stratni? Prędzej na śmietnik
wyrzucą i sięgną po inne słowo od innego narodu. Eufemizm taki. Coś jak
pytanie o łazienkę, gdy szuka się zgoła czego innego.
Post by Feniks z popiołów
Raczej zatem tantiemy, oparte na prawach autorskich, być może nawet
zapisanych w ACTA.
Słuszna uwaga, słuszne porównanie. Dziś ludzie mniej delikatni i podobne
procesy nazywają "piractwem".
--
Jarek
Qrczak
2013-09-23 17:40:56 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Feniks z popiołów
Post by Trybun
Post by Qrczak
Alboć zapożyczamy tylko z angielskiego?
Niestety, żeby to chociaż chodziło o język innych braci Słowian.
jednak obiektem kultu jest język największego światowego imperialisty.
Jeszcze trochę i ci wredni kapitalistyczni imperialiści każą sobie
tantiemy płacić. O zgrozo!
To są zapożyczenia, więc nie tantiemy, lecz raty i odsetki liczone wedle
aktualnych tabel kursowych.
Grecy powinni opływać w luksusy.

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Jarosław Sokołowski
2013-09-23 21:23:42 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Feniks z popiołów
Jeszcze trochę i ci wredni kapitalistyczni imperialiści każą sobie
tantiemy płacić. O zgrozo!
To są zapożyczenia, więc nie tantiemy, lecz raty i odsetki liczone wedle
aktualnych tabel kursowych.
Grecy powinni opływać w luksusy.
Jeśli zaproponowany system rozliczeń zostanie w końcu przyjęty, zacznę
udawać Greka. Zwykle mi to doskonale wychodzi.

Jarek
--
Szefie, jaka piękna katastrofa!
Trybun
2013-09-23 15:45:07 UTC
Permalink
Post by Feniks z popiołów
Post by Trybun
Post by Qrczak
Alboć zapożyczamy tylko z angielskiego?
Niestety, żeby to chociaż chodziło o język innych braci Słowian.
jednak obiektem kultu jest język największego światowego imperialisty.
Jeszcze trochę i ci wredni kapitalistyczni imperialiści każą sobie
tantiemy płacić. O zgrozo!
Ewa
Na razie tresują sobie niewolników, tak żeby ci rozumieli o co ich panom
chodzi.
Jarosław Sokołowski
2013-09-23 00:29:03 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Mamy szlachetna Qro swój język, swoje nazewnictwo,
Około 1700 słów. Szał.
Skoro przy drobiu jesteśmy, to już wcześniej coś o tym było.
Tyle że tam ptak był, że się tak wyrażę, świętomarciński.

Jarek
--
Szedł indyk ulicą Wolską.
"Czy umie pan mówić po polsku?"
"Nie umiem." "A po jakiemu?"
"Po indyczemu,
A jeszcze po gęsiemu, po kaczemu i po kurzemu."
Jarosław Sokołowski
2013-09-23 00:22:29 UTC
Permalink
Kapitalizm wprowadził do kraju ogólny burdel, ale chociaż język ojczysty
sobie zostawmy.
Jak ten kapitalizm wprowadzali, to czy aby nie byliśmy wtedy pod jakimi
zaborami?

Jarek (a wiadomo, zaborca w twarz pluje i dzieci nam germani)
--
Nie pękaj koleś, nie łam sie przecie
To o nas wczoraj stało w gazecie
Pisała sama "Trybuna Ludu"
Że nas ogarnia romantyzm budów
Jarosław Sokołowski
2013-09-22 23:57:53 UTC
Permalink
Trybun naprawę języka ojczystego zacząłby od eliminowania tych zapożyczeń
Czy my naprawdę musimy nazywać rożen czy ruszt "grillem" [...]?
To te Giermańce nie są już zagranicą, a słowo "Rost" stało się wyrobem
krajowym? Ja nie wiem czy musimy, pewnie nie, ale skoro już tak (czasem)
nazywamy, to postaram się dorobić do tego jakąś ideologię. "Gril(l)"
jest o tyle lepszy od rusztu, że można coś (lub kogoś) (z)grilować,
a z "rusztowaniem" jest poniekąd pewien problem. Chyba, że ktoś chce
zlecieć z. A więc ten gril jest czasownikotwórczy bardziej, a to jest
jakaś zaleta.

Idźmy dalej. Poczytałem sobie właśnie coś o tym całym grillu. Zaskoczony
jestem, że to tak młody wynalazek. To i nazwa też nie stara. Przy okazji
wyszło na jaw, że ci, od których sobie pożyczyliśmy "ruszt", też mówią
"Grillen" na ten diwajs (przepraszam, czy mogę użyć tego określenia
w miejsce polskiego słowa "ustrojstwo"?).

Z rożnem jest o tyle sprawa prosta, że na rożen się nadziewa, a mając
do dyspozycji ruszt albo grill, takiej czynności dokonać się nie da.
Więc jeśli ktoś tych rzeczy nie odróżnia, powinien przenieść się z grupy
o języku do tej o podniebieniu. Tam mu wszystko do końca wyjaśnią.
Łącznie z takimi szczegółami, jak przyrządzić paprykę nadziewaną z grila
(bez użycia rożna).

Jarek
--
Ale wrona, czy młoda, czy stara,
Się do tego dorabiać nie stara
Manifestów ni ideologii
-- i to ją zdobi...
Qrczak
2013-09-23 17:45:20 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Trybun naprawę języka ojczystego zacząłby od eliminowania tych zapożyczeń
Czy my naprawdę musimy nazywać rożen czy ruszt "grillem" [...]?
To te Giermańce nie są już zagranicą, a słowo "Rost" stało się wyrobem
krajowym? Ja nie wiem czy musimy, pewnie nie, ale skoro już tak (czasem)
nazywamy, to postaram się dorobić do tego jakąś ideologię.
Myślę, że Trybunowa klasyfikacja zapożyczeń opiera się przede wszystkim
na kryterium czasowym. Coś, co było w polszczyźnie przez Trybuna
narodzinami, jest do imentu polskie.

Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
Jarosław Sokołowski
2013-09-23 21:28:48 UTC
Permalink
Post by Qrczak
Post by Jarosław Sokołowski
Czy my naprawdę musimy nazywać rożen czy ruszt "grillem" [...]?
To te Giermańce nie są już zagranicą, a słowo "Rost" stało się wyrobem
krajowym? Ja nie wiem czy musimy, pewnie nie, ale skoro już tak (czasem)
nazywamy, to postaram się dorobić do tego jakąś ideologię.
Myślę, że Trybunowa klasyfikacja zapożyczeń opiera się przede wszystkim
na kryterium czasowym. Coś, co było w polszczyźnie przez Trybuna
narodzinami, jest do imentu polskie.
W kodeksie cywilnym jest coś takiego jak "zasiedzenie". Przed trybunałem
się tego dochodzi.
--
Jarek (można też coś wysiedzieć, ale to co innego)
Aicha
2013-09-24 00:35:11 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Czy my naprawdę musimy nazywać rożen czy ruszt "grillem" [...]?
To te Giermańce nie są już zagranicą, a słowo "Rost" stało się wyrobem
krajowym? Ja nie wiem czy musimy, pewnie nie, ale skoro już tak (czasem)
nazywamy, to postaram się dorobić do tego jakąś ideologię. "Gril(l)"
jest o tyle lepszy od rusztu, że można coś (lub kogoś) (z)grilować,
a z "rusztowaniem" jest poniekąd pewien problem. Chyba, że ktoś chce
zlecieć z. A więc ten gril jest czasownikotwórczy bardziej, a to jest
jakaś zaleta.
Zawsze można przerusztować w piecu. Albo orusztować budynek.
--
Nie ma na tym świecie bestii podobnej złej kobiecie, chociaż bowiem
wśród czworonogów lew jest najsroższy, a wśród wężów drakon najdzikszy,
to żadnego z nich nie można porównać ze złą kobietą. (Piotr Komes)
Jarosław Sokołowski
2013-09-24 00:58:39 UTC
Permalink
Post by Aicha
"Gril(l)" jest o tyle lepszy od rusztu, że można coś (lub kogoś)
(z)grilować, a z "rusztowaniem" jest poniekąd pewien problem. Chyba,
że ktoś chce zlecieć z. A więc ten gril jest czasownikotwórczy bardziej,
a to jest jakaś zaleta.
Zawsze można przerusztować w piecu.
Można. Ale samym przerusztowaniem człowiek się nie naje. Tak oto znów
wychodzi, że grillowanie lepsze.

Jarek
--
Nad rzeką latem ferajna na grilla się zasadza
Auta z Niemiec -- sam wiem kto je tu sprowadza
Żaden spleen i cud, na ulicach nie śpią złotówki
W Pile Święta jest Rodzina i święte są żarówki
Feniks z popiołów
2013-09-24 13:59:49 UTC
Permalink
Post by Jarosław Sokołowski
Post by Aicha
"Gril(l)" jest o tyle lepszy od rusztu, że można coś (lub kogoś)
(z)grilować, a z "rusztowaniem" jest poniekąd pewien problem. Chyba,
że ktoś chce zlecieć z. A więc ten gril jest czasownikotwórczy bardziej,
a to jest jakaś zaleta.
Zawsze można przerusztować w piecu.
Można. Ale samym przerusztowaniem człowiek się nie naje. Tak oto znów
wychodzi, że grillowanie lepsze.
No i zawsze to lepiej zaprosić kogoś na grilla, niźli wziąć na ruszt.

Ewa
Kontynuuj czytanie narkive:
Loading...